Cukiereczek_e_0237.pdf

(771 KB) Pobierz
GRZEGORZ BARTOS
CUKIERECZEK
Oficyna wydawnicza RW2010 Poznań 2015
Redakcja: Joanna Ślużyńska
Korekta: Robert Wieczorek
Redakcja techniczna zespół RW2010
Copyright © Grzegorz Bartos 2015
Okładka Copyright © Mateusz Ślużyński
Zdjęcie na okładce © zorandim75 / Fotolia.com
Copyright © for the Polish edition by RW2010, 2015
e-wydanie I
ISBN 978-83-7949-152-0
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie całości albo fragmentu – z wyjątkiem cytatów
w artykułach i recenzjach – możliwe jest tylko za zgodą wydawcy.
Aby powstała ta książka, nie wycięto ani jednego drzewa.
Oficyna wydawnicza RW2010
Dział handlowy:
marketing@rw2010.pl
Zapraszamy do naszego serwisu:
www.rw2010.pl
Kup książkę
Grzegorz Bartos
R W 2 0 1 0
Cukiereczek
Prolog, Poniedziałek, 24.06.2013
Pierwsze rękawice dostała na szesnaste urodziny. Ciężkie czerwone rękawice z natu-
ralnej skóry firmy Everlast, szyte ręcznie, zapinane na rzep, z dodatkową wyściółką
z gąbki i usztywnionym nadgarstkiem. Dostała je od sąsiada rencisty, trenera szczy-
piornistek, który był jedynym przyjacielem jej ojca od czasu, gdy spotkali się
w areszcie po czerwcowej zawierusze. Sąsiad ściągnął rękawice od siostry, która
mieszkała w Londynie i miała dostęp do raju, który wówczas wydawał się tak bardzo
odległy.
Dwa lata później Ewelina Frankowska była już mistrzynią Polski w walkach li-
ght i full contact. Juniorów i seniorów.
Te same rękawice kołysały się teraz na szyi stojącego w mroku mężczyzny.
Gąbka wychodziła spomiędzy szwów, które puściły dawno temu, skóra popękała,
rzep nie trzymał dobrze, koloru już nikt nie pamiętał.
Mężczyzna stał przy odrapanej ścianie, w mroku, tak żeby nie mogła go rozpo-
znać. W dłoni trzymał koniec żeliwnego pręta. Kołysał nim w powietrzu i co pewien
czas stukał w podeszwę buta. Patrzył na nią, na jej rozciągnięte w powietrzu ciało,
i czekał, aż się obejrzy.
***
Szarpnęła się.
Wisiała pod dachem na łańcuchu, jakiego używa się, aby zaczepić pod sufitem
worek bokserski. Głową w dół. Jedną nogę miała uwiązaną do łańcucha, drugą przy-
czepioną nieco luźniej sprężystą taśmą. Podciągnęłaby się, gdyby nie to, że na szyję
zarzucono jej pętlę. Koniec sznura przywiązany był do drewnianych palet leżących
na podłodze. I tak rozciągnięta, pozbawiona możliwości ruchu, mogła się jedynie ko-
3
Kup książkę
Grzegorz Bartos
R W 2 0 1 0
Cukiereczek
łysać i z trudem oddychać. Nic innego nie mogła zrobić. Nie mogła walczyć. Nie
mogła na dłużej opanować paniki.
Bluzka, którą miała na sobie, osunęła się na ramiona i twarz – nic nie widziała
i odnosiła wrażenie, że dusi się pod materiałem, jakby ktoś naciągnął jej kaptur na
twarz. Napinała odsłonięte mięśnie brzucha, bezwiednie chcąc się unieść, ale wów-
czas pętla na szyi natychmiast niebezpiecznie się zaciskała. Próbowała zgarnąć ręką
materiał bluzki z głowy i zasłonić nią tułów, tak jakby wstydliwie chciała zakryć
piersi w czarnym biustonoszu. Starała się wsunąć bluzkę w spodnie, ale daremnie.
I znów panika. Machała ręką, by po chwili wciskać ją w usta, całą pięść, żeby tylko
nie zacząć krzyczeć.
Wcześniej krzyczała kilkanaście minut. Gardło jej wyschło i dusiła się. Nie mo-
gła oddychać. A teraz to wydawało się najważniejsze.
Uspokój się! Uspokój. Złap oddech. Raz. I dwa. Wdech. Wydech. Spokojnie.
Złap oddech.
Co to za zapach? Znam go. Znam ten zapach. Gdzie jestem? Blisko domu. Tak.
Muszę być gdzieś blisko.
Czuła zapach Plant. Tytoniu. Z jednej strony drażniący, duszący, przytłaczający,
a z drugiej – wilgotny i zmysłowy. Zapach tytoniu z zakładów w wietrzny dzień otu-
lał niemal całą dzielnicę. Nie tak silny jak wilgotną jesienią, ale przejmujący, niedają-
cy o sobie zapomnieć. W wietrzne dni pełznie w powietrzu i dociera wszędzie, okry-
wa każdą ścieżkę Plant.
Znów spróbowała wyrwać zaczep łańcucha. Kołysała się i kopała nogami w po-
wietrzu. Deski stropowe, z których zwisał łańcuch, zatrzeszczały, ale nie puściły. Ry-
zykowała upadek na kark z wysokości ponad dwóch metrów. Z drugiej strony, co lep-
szego mogło ją spotkać w tej sytuacji?
Szamotała się na łańcuchu przez kilka minut. Nagle poczuła, że nie jest sama.
Okręciła się wokół, ale nikogo nie zobaczyła. Ale ktoś tu był, z całą pewnością. Te-
4
Kup książkę
Grzegorz Bartos
R W 2 0 1 0
Cukiereczek
raz! Usłyszała nieco chrapliwy oddech. Ponownie szarpnęła się, ale nikogo za nią nie
było.
– I co, Cukiereczku, dasz radę?
***
Tęgi mężczyzna w przepoconej koszulce zatrzymał się przy przydrożnej kapliczce.
Przysiadł na niskim drewnianym ogrodzeniu, ciężko odetchnął i napił się wody mine-
ralnej z plastikowej butelki. Przed sobą miał małą osadę domków jednorodzinnych,
przypominających z tego dystansu rozrzucone w nieładzie łupiny orzechów. Wśród
kilku nowszych i wielu starych znajdował się dom jego rodziców, przy którym zosta-
wił samochód. W mieście wstydził się biegać, chłopcy z patroli stroiliby sobie z nie-
go żarty. Wprawdzie miałby gdzie, ponieważ lubił parkową alejkę ciągnącą się od
Traugutta do Księdza Sedlaka, ale widok biegnącego dla sportu człowieka nadal był
na radomskich Plantach rzadkością. Zwykle jeśli ktoś biegł, znaczyło to, że albo ucie-
ka, albo kogoś goni. Dziewczyny w legginsach czekał głośny doping. Tęgi drab jego
pokroju musiał liczyć się z zatrzymywaniem przez każdy pieszy patrol. Trzeba też
było uważać na korzenie, które w trzech miejscach przecinały ścieżkę przy ogrodze-
niu, jeszcze przed stadionem. Mógł też podjechać i biegać wokół zalewu na Borkach.
Ale wolał tę okolicę. Moc powietrza. Błękit nieba. Zieleń i żółć, czerwień maków,
pola i las, to go uspokajało. Nawet jeśli nieustannie myślał o szesnastoletnim gwałci-
cielu z miejskiego szpitala.
Rodzice Gerarda osiedlili się w stronach dziadków, w domu na wsi, po przejściu
na emeryturę. Byli nauczycielami – historii i matematyki. Nawet jeśli się zżymali na
drogę, którą wybrał jeden z synów – był gliną, dziś w stopniu podkomisarza – to nie
protestowali. „Na te ciężkie czasy niech będzie. Teraz już starość, niech każdy żyje,
jak chce. Kto inny nas będzie rozliczał. Dobry Bóg powie, czy byłeś dobrym czło-
wiekiem”. Za komuny nie byli tacy wierzący. Do furii doprowadziła go wiadomość,
5
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin