Demon_ruchu_e_0gu5.pdf

(775 KB) Pobierz
Stefan Grabiński
Demon ruchu
Wersja demonstracyjna
Wydawnictwo Psychoskok
Konin 2017
Kup książkę
Stefan Grabiński
„Demon ruchu”
Copyright © by Stefan Grabiński, 1919
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2017
Zabrania się rozpowszechniania, kopiowania
lub edytowania tego dokumentu, pliku
lub jego części bez wyraźnej zgody wydawnictwa.
Tekst jest własnością publiczną (public domain)
Tekst oryginalny tłumaczenia: anonimowy.
ZACHOWANO PISOWNIĘ
I WSZYSTKIE OSOBLIWOŚCI JĘZYKOWE.
Skład: Łukasz Chmielewski
Projekt okładki: Kamil Skitek
Druk: Drukarnia J. Czerneckiego
Wydawnictwo: Księgarnia J. Czerneckiego
Warszawa 1919
ISBN: 978-83-8119-009-1
Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706
http://www.psychoskok.pl/
e-mail:wydawnictwo@psychoskok.pl
Kup książkę
MASZYNISTA GROT.
 Z
urzędu ruchu stacyi Brzana nadeszła do naczelnika Podwyża depesza
następującej treści:
 — Baczność na pospieszny Nr. 10! Maszynista pijany lub niepoczytalny.
 Urzędnik,
wysoki, kościsty blondyn z rudawymi baczkami odczytał rulon raz
i drugi, odciął wąską, białą taśmę, wysnutą z bloku i zwinąwszy w pierścień
dookoła palca, wsunął do kieszeni. Krótkie spojrzenie, rzucone na zegar stacyjny,
pouczyło, że na sygnalizowany pociąg jeszcze dość czasu. Więc ziewnął znudzony,
zapalił niedbałym ruchem papierosa i przeszedł do sąsiedniego pokoju kasyerki,
jasnowłosej, posadzistej panny Feli, przygodnego ideału w chwilach nudy
i oczekiwań na lepszy kąsek.
 Podczas
gdy pan naczelnik tak godnie przygotowywał się na przyjęcie
zapowiedzianego parowozu, ujechał podejrzany pociąg już spory kawał drogi poza
stacyę Brzana.
 Pora
była przecudna. Gorące, czerwcowe słońce przeszło już zenit i rozlewało
po świecie złotą siejbę promieni. Migały w przelocie ukwiecone jabłonią i czereśnią
wsie i przysiołki, rzucały się w stecz zielonemi płachtami łąki i sianożęcia. Pociąg
pędził całą siłą pary: tu go chwytał w szumiące chwiejbą sosen i świerków ramiona
las, tam wynurzone z objęć drzew witały przetowłosym pokłonem zbożne pola.
Daleko na horyzoncie siniała mglistą wstęgą linia gór...
 Grot,
oparty o skrzydło maszyny, wbił poprzez owalne okienko nieruchome
spojrzenie w przestrzeń, która snuła się długim, szarym traktem, ujętym w czarne
pasy szyn. Pociąg wślizgnął się na nie lekko, drapieżnie, okraczał żelaznym
układem kół i zgarniał skwapliwie pod siebie.
 Maszynista
czuł niemal fizycznie rozkosz tego ciągłego zdobywania, co, nigdy
nie syte wypuszcza lekceważąco dopadnięty już łup i mknie dalej na nowe
podboje. Grot lubiał pokonywać przestrzeń!..
 Bywało,
zapatrzy się we wstęgę toru, zaduma, zamyśli, o świecie bożym
zapomni, aż go palacz za ramię szarpnąć musi i ostrzedz, że ciśnienie za wielkie
lub stacya już blisko. Zapamiętalcem bo był maszynista Grot nielada!
 Zawód swój kochał ponad wszystko i nie zmieniłby go za nic w świecie. Wstąpił
do służby stosunkowo dość późno,
Kup książkę
bo dopiero w trzydziestym roku życia, lecz
mimo to odrazu okazał tak pewną rękę w prowadzeniu parowozów, że prześcignął
wkrótce starszych kolegów.
 Czem
był przedtem, nie wiedziano. Wypytywany, odpowiadał niechętnie ni to,
ni owo lub milczał uporczywie.
 Towarzysze
i władze otaczały go widocznym szacunkiem, wyróżniając wśród
innych. W słowach jego krótkich, skąpo rozdzielanych między ludzi, przebijała
inteligencya niepowszednia, cześć nakazująca.
 Chodziły o nim i jego przeszłości pogłoski przeróżne, często wzajem sprzeczne;
lecz na dnie wszystkich spoczywało zgodne przekonanie, że Krzysztof Grot był
jednostką t. zw. zwichniętą, czemś w rodzaju spadłej gwiazdy, jednym z tych,
którzy mieli pójść górnym szlakiem a dzięki fatalizmowi życia osiedli na mieliźnie.
 On
sam jednak jakby nie zdawał sobie sprawy ze swego położenia i nie
ubolewał nad sobą. Służbę pełnił chętnie i nie zabiegał o urlopy. Czy zapomniał
o tem, co minęło, czy nie czuł się nigdy powołanym do wyższych celów — nie
wiadomo.
 Z
przeszłości Grota zdołano wyłonić i ustalić tylko dwa fakty: jeden ten, że
służył wojskowo podczas kampanii francusko-pruskiej, drugi, że wtedy stracił
ukochanego brata.
 Bliższych
szczegółów mimo wszelkie wysiłki ciekawców wydobyć zeń nikt nie
potrafił. W końcu dano za wygraną, zadawalając się skąpą wiązanką
biograficznych danych „inżyniera Grota“. Tak bowiem bez określonej przyczyny
nazwali z czasem kolejarze małomownego towarzysza. Przezwisko to, nadane mu
zresztą wcale nie w złośliwej intencyj, zrosło się jakoś tak dokładnie z osobą
maszynisty, że nawet władze tolerowały je w rozkazach i rozporządzeniach. W ten
sposób chcieli ludzie zaznaczyć jego odrębność...
 Maszyna
pracowała ciężko, oddechając co chwila kłębami kłaczastego,
zmierzwionego dymu. Podsycana wciąż gorliwą ręką palacza para rozlewała się
piszczelami rur po koścu żelaznego olbrzyma, popychała suwak, parła o tłoki,
pędziła koła. Gruchotały szyny, skrzypiały tryby, przerzucały się z trzaskiem
dźwignie i heble rewersujące...
 Na
chwilę Grot ocknął się z zadumy i spojrzał na manometr. Wskazówka,
zakreśliwszy łuk, zbliżała się ku fatalnej trzynastce.
 — Puść pan parę!
 Palacz wyciągnął rękę i szarpnął wentyl; rozległ się przeciągły, dojmujący gwizd
Kup książkę
a równocześnie z boku maszyny wykwitła cieniutka mlecznobiała tulejka.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin