Hamilton Peter - Świt nocy 3c - Nagi bóg - Wiara.pdf

(1674 KB) Pobierz
PETER F. HAMILTON
NAGI BÓG
WIARA
Tłumaczył
Michał Jakuszewski
Tytuł oryginału
The Naked God vol. 3
NA KONIEC ZASŁUŻONE PODZIĘKOWANIA
Napisanie tego cyklu zajęło mi sześć i pół roku. W tym czasie pomagały mi: wsparcie, drinki,
miłość, przyjęcia, kiepskie żarty, współczucie, przyjaźń i dziwaczne e-maile. Oto osoby, którym to
wszystko zawdzięczam:
John F. Hamilton Katie Fell
Simon Spanton-Walker Jane Spanton-Walker Kate Farquhar-Tompson Christine Manby
Antony Harwood Carys Thomas James Lovegrove Lou Pitman Peter Lavery Betsy Mitchell Jim Burns
Dave Garnett Jane Adams Graham Joyce
Dziękuję, moi drodzy. Peter F. Hamilton Rutland, kwiecień 1999
1
Jednolita tafla światła, która pojawiła się nad Norfolkiem, obwieszczając początek dnia, nie
była już tak oślepiająca. Choć do nadejścia jesieni zostało jeszcze kilka tygodni, znający się na
pogodzie czuli już, że się zbliża.
Luca Comar stał przy oknie sypialni, spoglądając na bezleśne wyżyny, jak robił codziennie o
świcie od czasu... No cóż, codziennie. Dziś nad posiadłością wisiała wyjątkowo gęsta mgła. Za
trawnikami (niestrzyżonymi od wielu tygodni, niech to szlag) rosły stare cedry - wielkie, szare cienie
strzegące sadów i pastwisk Cricklade. Ich wielkość i znajoma powaga robiły uspokajające wrażenie.
Na dworze panował całkowity bezruch. Ranek był tak mało obiecujący, że nie zdołał nawet
wywabić z nor miejscowych zwierząt. Krople rosy gęsto pokrywały wszystkie liście. Gałęzie
zwisały bezwładnie pod ich ciężarem, jakby drzewa i krzaki uległy porażającej apatii.
- Na Boga, wracaj do łóżka. Zimno mi - poskarżyła się Susannah.
Leżała na środku ich wielkiego łoża z baldachimem. Oczy miała zamknięte. Sennym ruchem
naciągnęła pierzynę z powrotem na ramiona. Ciemne włosy były rozrzucone na zmiętoszonych
poduszkach na podobieństwo zniszczonego ptasiego gniazda. Pomyślał tęsknie, że nie są już takie
długie jak ongiś. Było nieuniknione, że oni zwiążą się ze sobą. Ponownie, w pewnym sensie.
Jakkolwiek na to spojrzeć, pasowali do siebie. A kolejna kłótnia z Lucy przebrała miarkę.
Luca usiadł na skraju łoża, spoglądając na ukochaną. Susannah wysunęła rękę spod pierzyny,
szukając go na oślep. Ujął dłoń delikatnie, pochylił się i ucałował. Ten gest był pamiątką po czasach,
gdy się do niej zalecał. Uśmiechnęła się leniwie.
- Tak lepiej - mruknęła. - Nie znoszę, jak co rano wyskakujesz z łóżka.
- Muszę to robić. Posiadłość nie może funkcjonować bez nadzoru. Zwłaszcza teraz. Daję
słowo, że niektórzy z tych skurczybyków są teraz jeszcze głupsi i bardziej leniwi niż przedtem.
- To nieważne.
- Ważne. Nadal musimy zbierać plony. Kto wie, jak długo potrwa zima.
Uniosła głowę i popatrzyła na niego z lekkim zmieszaniem.
- Tyle samo, co zawsze. To odpowiednie dla tego świata. Wszyscy to czujemy. Dlatego tak
właśnie będzie. Przestań się przejmować.
- Skoro tak mówisz.
Znowu spojrzał na okno, które wyraźnie go kusiło. Usiadła i przyjrzała się mu uważniej.
- O co chodzi? Czuję, że coś cię gryzie. Nie chodzi tylko o plony.
- Częściowo o nie. Oboje wiemy, że muszę osobiście dopilnować, by wszystko było zrobione
jak należy. Nie tylko dlatego, że to banda opierdalaczy. Potrzebują wskazówek, jakie może im dać
Grant. Które silosy służą do czego, jak długo trzeba suszyć ziarno i tak dalej.
- Pan Butterworth może im to wyjaśnić.
- Chciałaś powiedzieć “Johan".
Uniknęli spojrzenia sobie w oczy, oboje jednak poczuli się trochę winni. W dzisiejszych
czasach tożsamość była na Norfolku tematem tabu.
- Może - przyznał Luca. - Ale czy zechcą go słuchać, to już inna sprawa. Minie jeszcze wiele
czasu, zanim staniemy się jedną wielką rodziną, trudzącą się zgodnie dla wspólnego dobra.
- Trzeba najpierw skopać parę tyłków - zauważyła z uśmiechem.
- Masz cholerną rację!
- A więc czym się przejmujesz?
- W takie dni jak dzisiaj jest czas na zastanowienie. Nic się nie dzieje. Nie mamy chwilowo
Zgłoś jeśli naruszono regulamin