Na_przekor_e_1378.pdf

(714 KB) Pobierz
Irena Dobosiewicz
„Na przekór”
Copyright © by Irena Dobosiewicz, 2015
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok, sp. z o.o. 2015
Książka jest fikcją literacką, a wszelkie podobieństwo
nazwisk i zdarzeń jest zupełnie przypadkowe.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji
nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana
w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Skład: Jacek Antoniewski
Korekta: Paweł Markowski
Projekt okładki: Robert Rumak
Zdjęcie na okładce: © listercz – Fotolia.com
ISBN: 978‑83‑7900‑313‑6
Wydawnictwo Psychoskok, sp. z o.o.
ul. Chopina 9, pok. 23, 62‑510 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 665 955 131
http://wydawnictwo.psychoskok.pl
e‑mail: wydawnictwo@psychoskok.pl
Kup książkę
Podziękowanie
K
orzystając z okazji serdecznie dziękuję mym wiernym
czytelnikom za słowa pochwały jak i krytyki pod adre‑
sem dotychczas wydanych książek.
Zarówno jedne jak i drugie są dla mnie bardzo ważne. Pierw‑
sze uskrzydlają, drugie motywują do udoskonalania pióra.
W szczególności dziękuję koleżance Alicji Kłosowskiej z Szu‑
bina – to dzięki Twym namowom zaczęłam publikować swoje
książki. I panu Zdzisławowi Prusowi satyrykowi z Bydgoszczy
za profesjonalną i uczciwą ocenę pierwszego rękopisu, która do‑
dała mi otuchy i wiary. Nigdy wam tego nie zapomnę.
Książkę tę dedykuję wspaniałym dziewczynom z oddziału
chirurgicznego w Szubinie oraz tym wszystkim, którzy muszą
się zmierzyć ze śmiercią dziecka i tym, którzy zmagają się z nie‑
uleczalną chorobą.
NA PRZEKÓR
TYLKO MĄDRĄ MIŁOŚCIĄ MOŻESZ POMÓC
autor
3
Kup książkę
N
o, to teraz czas na odpoczynek, pomyślała Agata sia‑
dając w swym ulubionym fotelu. Od rana nie czuła się
najlepiej, okropnie bolała ją głowa, mimo to postano‑
wiła dokończyć rozpoczętą pracę. Przymknęła oczy oddając się
wspomnieniom, zadzwonił telefon, nie chciało jej się wstać, nie
miała też ochoty na żadną rozmowę, ale telefon dzwonił i dzwo‑
nił. Niechętnie podeszła do aparatu.
– Tak, słucham?
– Jak dobrze, że jesteś. Już myślałam, że Cię nie zastałam –
usłyszała z drugiej strony głos koleżanki.
– Mam do Ciebie prośbę, wypadło mi coś bardzo pilnego
i muszę wyjechać. Czy byłabyś tak dobra i przyszła dziś za mnie
na popołudniowy dyżur?
– Zamierzałam trochę nadrobić zaległe prace w domu, ale
skoro masz pilną sprawę, to oczywiście wezmę go.
– Dziękuję bardzo. No, to na razie, hej – pożegnała ją zado‑
wolona Małgorzata. Odłożyła słuchawkę, spojrzała na zegar wi‑
szący na ścianie. Dochodziła dwunasta, nie pozostało więc wiele
czasu do dyżuru. Poszła do kuchni, w pośpiechu kończąc przy‑
gotowywany obiad. Na stole pozostawiła karteczkę.
Poszłam na dyżur za koleżankę, podgrzejcie sobie obiad.
Do zobaczenia.
4
Kup książkę
Od kilkunastu lat pracowała w swym małym miasteczku
w szpitalu jako pielęgniarka. Choć niekiedy przeklinała tę pra‑
cę, to jednak lubiła to robić. Nie widziała siebie zresztą w innej
roli. Wiedziała, że tylko to potrafi robić i starała się wykonywać
swoje obowiązki dobrze i rzetelnie. Miewały również dni gdy ta
praca, jak każda inna, przynosiła ogromną satysfakcję. Tak czy
inaczej szpital był jej drugim domem.
Nigdy nie pomyślałaby, że ten dzień, który zaczął się podob‑
nie jak tysiące innych, no oprócz bólu głowy, jest początkiem
koszmarnego horroru, który się właśnie dla niej zaczyna.
Ubrana w biały kostiumik przyjęła dyżur, dookoła otaczał
ją ból, cierpienie i nadzieja. Niejednokrotnie zastanawiała się
co myślą ludzie leżąc w szpitalnych łóżkach. Oddział, na któ‑
rym pracowała był zazwyczaj przeciążony pracą, nie miały zbyt
wiele czasu na rozmowy z pacjentami, gdyż personel jak wszę‑
dzie, zredukowano do minimum. Musiały nieźle się uwijać, by
zdążyć z wykonywaniem zleceń, a gdzie tu czas na jakiekolwiek
konwersacje? I choć wszyscy dookoła wiedzieli, że tak być nie
powinno, to jednak tak było.
Jakie to musi być przykre uczucie kiedy jest się zdanym na
innych, kiedy nie można pomóc sobie samemu? Analizowała to
niejednokrotnie. Ból głowy narastał, jak do tej pory przechodził
zawsze po połknięciu środków przeciw bólowych. Dziś nie chciał
odpuścić, połknęła już kilka tabletek i żadnej ulgi. Przeklęta gło‑
wa, pomyślała wchodząc do sali chorych, na którą wzywano gło‑
śnym, ciągłym dzwonkiem. Podchodząc do jednego z łóżek nagle
poczuła jakby coś w niej pękło. Cały świat wokół zawirował. Czuła
jak zapada się w ogromną przestrzeń. Kurczowo chwytając się po‑
ręczy łóżka znieruchomiała. Jej wzrok utkwił w chorym, którego
5
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin