Sandra Brown - Na Ratunek.pdf

(921 KB) Pobierz
SANDRA
BROWN
PIEKIELNA
MISJA
0
ROZDZIA
Ł
PIERWSZY
Mężczyzna był pijany , co czyniło go idealnym kandydatem.
Kerry obserwowała go zza zasłony wilgotnego, ciężkiego
powietrza, aż sinego od kurzu i papierosowego dymu. Nieznajomy
kołysał się na barowym stołku, trzymając w rękach szklankę.
Naczynie było wyszczerbione, a jego ciemnobursztynowa zawartość
mętna; mężczyźnie najwyraźniej wcale to nie przeszkadzało, gdyż co
chwila unosił szklankę do ust. Głowa opadała mu na pierś,
łokciami
opierał się o brudny kontuar.
W lokalu roiło się od
żołnierzy
i kobiet, które zabawiały ich w
pokojach na górze. Wiatraki leniwie obracały się pod sufitem,
wprawiając gruby całun dymu w ledwie zauważalne drżenie. Mdlący
zapach tanich perfum mieszał się ze smrodem potu.
Zewsząd dobiegały
śmiechy,
lecz nastrój nie był wesoły -
śmiały
się jedynie usta
żołnierzy,
nie ich oczy. W sposobie, w jaki się bawili,
było coś z desperacji. Relaksowali się tak, jak
żyli:
gwałtownie,
nieomal brutalnie.
Większość klienteli stanowili młodzi mężczyźni, twardzi,
ponurzy faceci, którzy przywykli do wiecznego balansowania na
granicy między
życiem
a
śmiercią.
Większość z nich nosiła wojskowe
mundury. Jednak bez względu na to, czy byli to zwykli
żołdacy,
czy
najemnicy najróżniejszej maści, mieli taki sam wyraz oczu: czujny i
podejrzliwy. Tę samą czujność widać było w ich uśmiechach.
a
d
n
a
c
s
1
Anula
s
u
o
l
Mężczyzna, który wpadł w oko Kerry Bishop, nie stanowił
wyjątku od reguły. Nie wyglądał na Latynosa, raczej na Amerykanina.
Jego twarde, nabrzmiałe bicepsy rozpierały rękawy koszuli, które
podwinął tak wysoko, iż mankiety wrzynały mu się w ciało. Włosy
miał ciemne i potargane, dość długie; ciemnobrązowe kosmyki kładły
się na kołnierzyku koszuli.
Kiedy podniósł głowę, Kerry spostrzegła,
że
nieznajomy ma
kilkudniowy zarost. Ucieszyła się, bo zarost utrudni ewentualną
identyfikację. Choć może też wzbudzić pewne podejrzenia. El
Presidente był wielkim zwolennikiem schludności i mało który z
oficerów odważyłby się tak długo zwlekać z goleniem.
Cóż, będzie musiała zaryzykować, nie ma innego wyjścia. Ten
facet to najlepszy kandydat. Nie tylko jest najbardziej wstawiony, ale i
wygląda na typka spod ciemnej gwiazdy, wygłodzonego, niechlujnego
i absolutnie pozbawionego zasad. Kiedy wytrzeźwieje,
łatwo
da się
przekupić.
Najpierw jednak trzeba go stąd wywabić. Kto wie, kiedy
kierowca wojskowej półciężarówki -ten, który beztrosko zostawił
kluczyki w stacyjce - zorientuje się,
że
zniknęły, i zacznie ich szukać?
Słyszała ich brzęk, gdy szła w kierunku pijanego mężczyzny.
Uniknęła zderzenia z kilkoma parami szalejącymi w rytm ogłuszającej
muzyki, zbyła kilka niewymyślnych zaczepek i starała się nie patrzeć
na tych, którym tak się
śpieszyło
do amorów,
że
nie czekali, aż znajdą
się w pokojach na górze.
a
d
n
a
c
s
2
Anula
s
u
o
l
Spędziła w Montenegro prawie rok i już chyba nic nie byłoby jej
w stanie zdziwić. Kraj pustoszyła krwawa wojna domowa, a wojny
często sprowadzają ludzi do poziomu zwierząt. Mimo to zaczerwieniła
się, gdy jej wzrok padł na kolejną parkę niecierpliwych kochanków.
Zacisnęła zęby i podeszła do baru.
Z bliska mężczyzna wydał jej się jeszcze bardziej przerażający.
Nie tyle pił, ile raczej wlewał w siebie alkohol. Nie pije dla
przyjemności, pomyślała. Nie przyszedł tutaj,
żeby
się zabawić, raczej
po to, by dać ujście złości. Może chce o czymś zapomnieć? Ktoś nie
dotrzymał umowy? Oszukał go? Nie zapłacił za kontrakt?
Kerry miała nadzieję,
że
w grę wchodził ten ostatni powód.
Wtedy propozycja, jaką zamierzała złożyć, spotkałaby się z
cieplejszym przyjęciem.
Za pasem bojówek mężczyzna miał pistolet, przy udzie wielką
maczetę. Na podłodze przy stołku leżały trzy płócienne torby. Były
tak wypchane,
że
aż trzeszczały w szwach. Kerry wolała nawet nie
myśleć, jaki arsenał mogą zawierać. To zapewne dlatego pije
samotnie, przez nikogo nie niepokojony, choć w takich spelunach aż
roi się od narwańców, gotowych bez większego powodu pociągnąć za
spust. Jednak z tym człowiekiem nikt nie próbował nawiązać
rozmowy, ani tym bardziej szukać z nim zwady.
Pechowo dla Kerry, siedział na ostatnim stołku przy barze,
najdalej od jedynego wyjścia z budynku, więc o dyskretnym
wymknięciu się na dwór mogła od razu zapomnieć.
a
d
n
a
c
s
3
Anula
s
u
o
l
Będzie musiała go holować przez całą salę. O ile zgodzi się z nią
wyjść.
Zrobiła głęboki wdech i usiadła na sąsiednim stołku, zerkając na
profil nieznajomego.
Nie dopatrzyła się w nim niczego, co
świadczyłoby
o
łagodności,
zdolności do odczuwania współczucia.
-
Seńor
kupić mi drinka? - Serce biło jej jak oszalałe. Z wrażenia
zaschło jej w gardle, lecz ułożyła usta w zmysłowy uśmiech i
niepewnie nakryła dłonią jego duże, silne palce.
W pierwszej chwili pomyślała,
że
jej nie usłyszał, bowiem wciąż
wpatrywał się w zawartość swojej szklanki. Dopiero kiedy chciała
powtórzyć pytanie, nieznacznie przekrzywił głowę i
łypnął
na jej
dłoń.
Jego własna była znacznie większa, szersza i o dłuższych
palcach. Na nadgarstku miał zegarek - czarny, z dużym okrągłym
cyferblatem pełnym mnóstwa mniejszych tarczek i najróżniejszych
gadżetów.
Miała wrażenie,
że
minęła wieczność, nim mężczyzna oderwał
wzrok od jej palców i powiódł nim w górę, po jej przedramieniu,
ramieniu i szyi, by w końcu zawiesić wzrok na jej twarzy. Nie
wyjmując z ust papierosa, patrzył na nią zza obłoczka sinego dymu.
W domu długo
ćwiczyła
przed lustrem minę kobiet, które
nagabywały mężczyzn w kantynie: półprzymknięte powieki, usta
wilgotne i lekko rozchylone. No i ten uwodzicielski, przesycony
erotyzmem uśmiech, który obiecywał prawdziwe cuda.
4
Anula
a
d
n
a
c
s
s
u
o
l
Zgłoś jeśli naruszono regulamin