Hammond Lauren - Insanity - (01. Asylum).pdf

(2380 KB) Pobierz
1
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie
jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora.
Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie
każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.
Spis Treści
PROLOG
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
str. 3
str. 4
str. 11
str. 18
str. 26
str. 36
str. 43
str. 54
str. 65
str. 70
str. 82
str. 88
str. 101
str. 112
str. 115
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
tłumaczenie:
niux1
korekta:
Ika_MS (r.1-
16)
klaudiaaa90
(r.20-30)
2
str. 123
str. 127
str. 133
str. 135
str. 142
str. 147
str. 155
str. 160
str. 164
str. 174
str. 182
str. 186
str. 190
str. 195
str. 202
str. 208
PROLOG
Zakład Psychiatryczny Oak Hill, rok 1958
Gdyby te ściany potrafiły mówić, ciekawe, co by mi powiedziały.
Ciekawe, czy powiedziałyby mi, że jestem szalona w sposób dający się potwierdzić. Że
te pigułki, które codziennie wpychają mi do gardła, są trucizną. Że nie potrzebuję tego
pokoju z wyściełanymi, pikowanymi ścianami, kaftanami bezpieczeństwa, metalowymi
ogranicznikami, zakratowanymi oknami i zapuszkowanymi snami. Że może nie jestem
tak szalona, jak wszyscy uważają.
Nie…
Nie dbam o to, co mówi mi personel.
Ja. Nie. Jestem. Szalona.
To po prostu niedorzeczne.
Śmieszne.
Toczy się we mnie wewnętrzna walka na przeciąganie liny między tym, co jest
prawdziwe, a tym, co nie jest.
Może oszukuję samą siebie, a może te pigułki, którymi karmią mnie na siłę dzień po
dniu, sprawiają, że zaczynam mieć urojenia.
Gdybym nie była szalona, to by mnie tu nie zamknęli. Nie wrzeszczałabym gwałtowanie
w środku nocy. Personel nie pędziłby w popłochu korytarzem, ze strzykawkami
wypełnionymi robiącymi z mózgu papkę środkami, by uciszyć moje przeraźliwe krzyki i
wyczyścić mi pamięć.
Ale bezustannie powtarzam sobie, że nie jestem szalona. Że to, co wciąż powtarzają mi
pracownicy zakładu, to totalne bzdury.
Nie, nie jestem szalona.
Ale gdybym nie była, to by mnie tutaj nie było, prawda?
Więc może…
Jestem.
3
Rozdział 1
Pamiętam moją pierwszą noc tutaj.
Pamiętam migoczące na suficie światła, które przypomniały mi lampy-pułapki do
zabijania insektów. Pamiętam pozbawiającą złudzeń atmosferę rozchodzącą się od
przyćmionych świateł tańczących po neutralnych w barwie ścianach. A bardziej niż
cokolwiek innego pamiętam sposób, w jaki mnie tutaj przywlekli. Dwóch sanitariuszy,
ubranych od stóp do głów w biel, którzy ściskając moje łokcie, eskortowali mnie wzdłuż
zaciemnionego korytarza, bosą i szlochającą. Brud i krew oblepiały moje loki koloru
nocy i utytłały brzegi limonkowozielonej sukienki.
Wrzeszczałam w histerii.
Płakałam z oddaniem.
I kopałam z przekonaniem.
Zaprowadzili mnie do strefy sanitarnej, zdarli ze mnie ubranie, zlali wodą ze
szlaucha jak świnię przed wysłaniem do rzeźni. Kostka mydła trzasnęła mnie w bok
głowy, kiedy sanitariusz cisnął nią we mnie i powiedział, że mam się umyć. Byłam zbyt
wystraszona, by zrobić cokolwiek. Zbyt wystraszona, by się ruszyć. Więc siedziałam
tam przez pięć minut, szlochając tak mocno, że ledwo mogłam oddychać, podczas gdy
moje nogi i ramiona drżały od spazmów. W końcu zniecierpliwiony i zły sanitariusz
podszedł do mnie ciężkim krokiem i sam mnie umył.
Nigdy nie czułam się bardziej zrozpaczona, bardziej żałosna i sprofanowana w
tak okropny sposób.
4
Po siedmiominutowym prysznicu, nie pozwalając mi wyschnąć, przylepili szpitalną
koszulę do mojego mokrego ciała i zaprowadzili do sali. Drżałam z zimna, szczękałam
zębami i wtłaczałam ciepło z powrotem w swe ciało, pocierając się rękami. Poczułam
mdłości i przełknęłam wymioty przesuwające się po tylnej ścianie gardła. Patrzyłam
otępiałym wzrokiem wprost przed siebie, niezdolna do koncentracji. Pamiętam moje
myśli:
Jeśli zabijają tutaj ludzi, to mam nadzieję, że wkrótce mnie zabiją.
Umieścili mnie w izolatce. Małym pokoju o kształcie pudełka na buty,
z wyściełanymi ścianami. Zapięli mnie w kaftan. Walczyłam z ograniczeniami. Wołałam
o pomoc. Kopnęłam jednego z sanitariuszy w szczękę.
Jesteś niebezpieczna dla siebie i innych
, powiedzieli.
To dla twojego własnego dobra, twojego bezpieczeństwa
, powiedzieli.
To była pierwsza rzecz, jakiej się nauczyłam po przybyciu do Zakładu
dla Psychicznie Chorych Oak Hill; kiedy wszyscy myślą, że jesteś szalony, nikt nie
będzie cię słuchał. Albo zrobią z ciebie swoją własną poduszeczkę na igły i wypełnią
twoje żyły jakimś lekiem uspokajającym, którego używa się dla koni.
Tamtej nocy, mojej pierwszej nocy tutaj, trzęsłam się do rana. Zwinięta w piłkę
na mojej małej pryczy, szlochałam mocniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Zabawna rzecz; nie przestałam od tego czasu.
Trzy tygodnie.
Minęły trzy tygodnie.
A ja wciąż nie wiem, dlaczego tu jestem.
Co takiego zrobiłam, że skończyłam w tym miejscu? Zadaję sobie to pytanie po
wielokroć każdego dnia i nigdy nie udaje mi się znaleźć odpowiedzi.
Czasami słyszę znajomy głos w mojej głowie.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin