Flohr Markus - Gdzie sobota jest niedzielą.pdf

(1602 KB) Pobierz
I Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym,
w tym bowiem dniu odpoczął po całej swej pracy, którą
wykonał, stwarzając.
Księga Rodzaju 2,3
(wg Biblii Tysiąclecia)
Sobota to samobójstwo
Tocotronic
Szerut
Gdybym był Żydem, miałbym Niemców po dziurki w nosie.
– Chodzi o to, po co w ogóle jeździ się do Izraela –
powiedział Friedrich. – Czego się tu właściwie szuka?
Przyjeżdża tu sporo takich, co myślą, że pojechać do Izraela
jest bardzo szlachetnie. Bo chcą pomóc Żydom. Albo
Palestyńczykom. Albo chrześcijanom. W ogóle pomóc i się
pojednać. Możesz sobie wmawiać, że ciebie to nie dotyczy.
Ale to nieprawda! To nikt inny tylko nasi dziadkowie, twoi
i moi, wmaszerowali do Polski i założyli obozy
koncentracyjne. Masz to jak tatuaż, nie pozbędziesz się tego.
A teraz przyjeżdżasz tutaj, do kraju ludzi, których naszym
dziadkom nie udało się dopaść.
– Ale mój dziadek nie był nazistą.
– Zrozum, nie chodzi mi konkretnie o twojego dziadka.
Jego i tak nikt tu prócz ciebie nie zna. Przyjeżdżasz do kraju
ludzi, którym udało się uniknąć Oświęcimia. Co za brak
taktu! Może niezłym pomysłem byłby zakaz wjazdu? Zakaz
wjazdu dla Niemców na następnych sto lat. Co tam, na tysiąc
lat. Moratorium izraelskie. Powiem to jeszcze raz: gdybym
był Żydem, miałbym Niemców po dziurki w nosie. Nie
wpuściłbym nas. Ten facet w okienku na lotnisku przy
każdym niemieckim paszporcie myśli o Oświęcimiu.
Szybko poszło. Ledwie się tu znalazłem, a już ktoś
powiedział „Oświęcim”. Znałem Friedricha od dwóch godzin,
był moim sąsiadem w samolocie. Teraz siedzimy
w autobusie, a on wygaduje takie rzeczy. Friedrich jest
młody, niedawno skończył 21 lat, od razu zauważyłem jego
rudą brodę i zakola. Mówi szybko i energicznie jak kapitan
łodzi podwodnej. W Izraelu mieszka od roku, pracuje
w szpitalu. Ja przyjechałem do Jerozolimy na studia.
Musiałem dziwnie patrzeć na Friedricha, bo powiedział,
że gapię się jak Luke Skywalker z „Gwiezdnych wojen”,
kiedy Lord Vader mówi: „Luke, jestem twoim ojcem”.
Gdybym był Żydem, też bym się tak gapił.
Jechaliśmy do Jerozolimy. Za oknami autobusu połyskiwała
czerń jak na Gwieździe Śmierci. Friedrich kupił nam
na lotnisku piwo w butelkach z hebrajskimi napisami, bardzo
drogie, ale smakowało wyśmienicie. Jechaliśmy małym
busem, a raczej dużą taksówką, Friedrich nazywał ją szerut.
W pomalowanym na żółto-biało mercedesie sprinterze oprócz
nas było osiem osób. Z tyłu rozsiadły się trzy dziewczyny.
Miały może po szesnaście lat i rozmawiały bardzo głośno
po hebrajsku. Nie rozumiałem ich, spytałem Friedricha.
Powiedział, że dyskutują, czy na świecie jest więcej
chrześcijan, czy Arabów. I ilu jest Żydów. Pewnie
dziewczynom chodziło o muzułmanów, nie o Arabów – dodał.
Zgadzały się co do jednego: jest ich zbyt wielu. Zbyt wielu
Arabów. Czyli muzułmanów. Trochę à propos, choć nie
za bardzo, a trochę dlatego, że naprawdę tak uważałem,
powiedziałem:
– Niemców. Na świecie jest za dużo Niemców.
Dlatego, że jestem Niemcem, mam Niemców po dziurki
w nosie.
– Nie. Nie ma za dużo Niemców. Ale jest za dużo ludzi,
którzy uważają, że chcą dobrze dla Izraela albo że chodzi im
o dobro Palestyńczyków. Piekło jest wybrukowane dobrymi
chęciami. Tacy ludzie, co chcą dobrze, mówią: Izrael to
całkiem normalny kraj. Nieprawda! Wiedzą, że to nieprawda.
Myślą: byłoby wspaniale, gdyby Izrael był zupełnie
normalnym krajem. Mówią też: Niemcy to całkiem normalny
kraj. Sam wiesz, jaki to idiotyzm. Popatrz tylko na tych ludzi
tam, z przodu, w drugim rzędzie, tacy stale przyjeżdżają
do Izraela.
– Tacy?
– Tacy, co chcą się „bratać” z Arabami albo „godzić”
z Żydami. Godzić się! Pogodzić to się może mąż z żoną, jak
się pokłócą i obrzucą wyzwiskami. Izrael to nie konfesjonał
dla niemieckiej narodowej duszy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin