Callieres F. de, Sztuka dyplomacji, przeł. M. Szerer, 1929.pdf

(33923 KB) Pobierz
AUTOR
I
DZIEŁO.
Literatura
polityczna
w.
XVI-go
i
XVII-go
zna
wiele
traktatów,
opisujących
«doskonałego
ambasadora».
Były
to
przeważnie
dość
niesy­
stematycznie
urządzone
magazyny
wiedzy
prak
­
tycznej,
potrzebnej
«uczciwemu
człowiekowi,
którego
wysłano
zagranicę,
by
tam
kłamał
dla
dobra
kraju».Zawierały
więc
te
podręczni
ki
obok
okruchów
z
dziedziny
prawa
naro­
dów
-
luźne
wskazówki,
jak
zachowywać
sic
podczas
misji,
jak
zbierać
informacje
i
jak
z
nieb
korzystać;
zaznajamiały
z
etykietą
na obcych
dworach;
udzielały
lekcyj
dobrego
tonu;
uezyh
układania
interesujących
raportów;
przy
spo-
’)
Tak
brziniało
słynne
określenie
ambasadora,
na
które
w
«liwili
dobrego
humoru
pozwolił
sobie
w
w.
XVII-ym
jeden
z
dyplomatów
angielskich,
sir
Henry
Wotton,
i
które
uwieczniło
wprawdzie
imię
-twego
autora,
ale
bezpośrednio...
przyprawiło
go
o
utratę
stano­
wisku.
t
à
e
r,
,,|«w
<h
b‘.«ele
u».uc|Ç««»'go
/,«•
>
%obno»<
|H»«ta
I
h
c.-eniś
w
ro­
u,,......
pienia
r|
ncmci
ainba^ilora.
Mark,
«.«kie.
powtorznn.
typowe
Ula
rt
\\!
O
'
Wll-go.
Ue
jes.c/e
na
początku
*
XVIII
.'.o
«e.
och
doświadeaonych
d\
plo.na
?o\\
francuskich
uprawiało
zaniedbaną
pór
1M«
to
l.u.łwik
Rousseau
«le
Cbainoy.
długoletni
ajent
francuski
w
państwach
Rzeszy
niemieckiej,
■'raneisrek
de
Callieres.
głów
u\
negocjator
po-
<oju
w
lhswiek.
i
Intoni
Pecquet,
którego
zatrudniał
za
swego
ministerstwa
'1'orey.
bra­
tanek
wielkiego
Colberta.
niej
dtiet
mbliwej
pe«l..;'..'gl«.
Dlaczego
wybór
tloniacza
padł
na
pracę
Callières’a?
Przedewszystkietn.
oczywiście,
ze
w
zględu
na
jej
wartość
w
cwnętrzną.
Rousseau’a
«le
Cbainoy
/</<’«•
du
parfait
ambassadeur
jest
króciutkiem
wypracowaniem,
które
przetrwało
wt
rękopisie
do
r.
1912-go,
kiedy
to
ogłosił
je.
raczej
jako
ciekawostkę,
historyk
dawnej
dy­
plomacji
francuskiej.
Książka
Pecqueta
nie
zyskała
wielkiego
koła
czytelników,
podczas
szy
«poddanych
króla
Szekspira»
p.
t.
The
practice
aj
Jiplomacy. W
chwili,
gdy
po
ukoń-
nowych
stosunków
dyplomatycznych,
w
chwili
Ludwika
\l\
.
to
albo
dowód,
że
tłomacz
nic
posiada
odczucia
dokonywujących
się
przeobra­
żeń
i
rwących
naprzód
nowych
prądów,
albo
świadectwo,
że
autor
wygłasza
poglądy,
któ­
rych
nie
zmogła
przestrzeń
dwóch
wieków,
które
przeto
zaliczyć
można
do t.
zw.
wiecz­
nych
prawd.
Istotnie
-
mam
nadzieję,
że
przy­
zna
to
czytelnik
-
autor
posiadał
w
wysokim
stopniu
kwalifikacje
do
wygłaszania
takich
po­
glądów:
był
człowiekiem
mądrym,
i
to
mądrym
bez
pedanterp
a
natomiast
z
wdziękiem,
mą-
d„,„
bez
narznnmfi»
się,
<-■»
draimenia
wy­
rafinowanym
inlelektualizmem,
a
za
_
'
>
«,
spojrzeniem
na
rzeczywistość
ogarma-
jaeem
świat
i
rzeczy
ludzkie
przenikliwie,
wy­
rozumiale
-
rozumiaje
i
i
-
nieco
melancholijnie.
Istotnie
tez
-------
praca
CalJières’a
wznosi
się
ponad
przeciętny
poziom
podręczników
o
«doskonałym
ambasa­
j
dorze».
Lecz
zanim
przyjrzymy
się
dokładnie
za­
letom
dzieła,
przeświecającym
przez
zasłonę
dwustu
lat,
oglądnijmy
sobie
samego
autora,
którego
osobistość
była
drugim
czynnikiem
roz­
strzygającym
dla
tłomacza
polskiego.
Callières,
urodzony
w
Normandji
w
r.
1645
jako
syn
je­
nerała,
próbującego
też
sił
na
polu
literatur)
historycznej,
poświęcił
się
wcześnie
służbie
poli­
tycznej,
w
której
doszedł
do
wysokich
godno­
ści,
był
przybocznym
sekretarzem
królewskim
i
głównym
negocjatorem
traktatu
w
Ryswick,
jednego
z
najważniejszych
aktów
w
polityce
zachodniej
Europy
na
schyłku
w.
XVIl-go.
Na­
pisał
szeieg
dzieł,
których
wziętość
osądzić
można
po
licznych
współczesnych
tłotnacze-
mach
na
obce
języki,
posiadał
fotel
w
Akade-
mji
Francuskiej.
Zatem
człowiek
interesujący,
lecz
zdawałoby
się
zdaleka.
Otwórzmy
jednak
La
grande
Encyclopédie
i
przeczytajmy
wzmiankę,
która
odrazu
zbliży
do
nas
Franciszka
de
Callières:
«Oddawszy
się
na
usługi
domu
Longueville’ôw,
udał
się
w
r.
167G
do
Polski
w
celu
przygotowywania
obioru
na
tron
młodego
księcia
de
Longue­
ville...
Powrócił
do
Polski
w
r.
1674,
by
przy­
gotowywać
elekcję
Jana
Sobieskiego”...
Miał
jeszcze
trzecią
misję
do
Polski
(w
r.
1682),
będąc
wmieszany
w
mało
znane
intrygi;
po
powrocie
do
Paryża
osiadł
u
swego
przyjaciela,
gorliwego
agenta
Ludwika
XIV,
podskarbiego
koronnego
Morsztyna,
który,
zmuszony
opu­
ścić
Polskę,
przybył
właśnie
do
Francji,
jako
ofiara
rozgrywającej
się
na
dworze
warszaw­
skim
walki
pomiędzy
stronnictwem
francuskiem
a
stronnictwem
austrjackiem».
To
zatem
nie
obojętny
cudzoziemiec,
lecz
człowiek
bywały
w
Polsce,
związany
osobiście
ścisłemi
węzłami
z
pierwszorzędnymi
poetą
polskim
i
zarazem
pierwszorzędnym
intrygan-
’)
Mylna
wiadomość,
jak
zobaczymy
poniżej.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin