NDIGCZAS017194_1936_001.pdf

(997 KB) Pobierz
o
mi
MIESIĘCZNIK
POŚWIĘCONY PROPAGANDZIE
ZIELARSTW A
S tyczeń
1 9 3 6
r.
Nr.
1
(i*ok
111
$
S P IS R Z E C Z Y :
Nie zniechęcajmy się do uprawy roślin le­
karskich.
In t. Z bigniew M . Jarociński
2. Mak polny
M r. Jan Biegański
3. Pożyteczna ozdoba ogrodu — kwitnące ro­
śliny lecznicze
J. M . .
4. Zielarstwo na nieużytkach
J. Chomentowska.
5. Wodorosty morskie i możliwości wykorzy­
stania ich
Inż. Jerzy M arjański .
6. Trochę o baśniach, magji i czarodziejskiem
zielu (Dokończenie)
W anda K ieszkow ska
7. Kronika
.
.
.
.
.
.
8. Bibljografja .
.
.
.
.
.
9. Odpowiedzi Redakcji
.
1.
Str.
JJ
l
3
7
13
15
18
21
23
23
y'
n
»
»
i>
»
»
»i
a 0
b
PA SSIFLO R IN
S ta n d a ry zo w a n e w y c ią g i ze sp ecja ln ie h o d o w a n y ch ro ślin ,
WYBI TNY
ŚRODEK
USPOKAJAJĄCY
S T O S U J E SIĘ PRZY W S Z E L K I C H Z A B U R Z E N I AC H SYSTEMU
NERWOWEGO
W sk a z a n ia : N e u ra s te n ja , p rz e m ę c z e n ie n e rw o w e, s t a ­
ny
lęk o w e, b e z s e n n o ś ć
n a tle n e rw o w e m , n e rw ic e
n e rw o w e
w
o k re s ie
serca
i
ż o łą d k a , z a b u rz e n ia
p o k w ita n ia , m e n s tr u a c ji i p rz e k w ita n ia .
C O M B R E T IN
WYCI ĄG PŁYNNY Z ROŚ LI NY S P O Ż Y W A N E J W S U D A N I E
w SCHORZENIACH WĄTROBY
Z NA K O MI TY R E G U L A T O R CZYNN OŚ CI WĄTROBY
Z m ia n y z a p a ln e w ą tro b y i d ró g ż ó łcio w y c h . N ie d o ­
m oga
c z y n n o ś c io w a
w ą tro b y .
K a m ic a .
Ż ó łta c z k i.
Z a tr u c ia p o k a rm o w e . Z a p a r c ia naw ykow e.
DAWKOWANIE:
2 — 3 razy dziennie po 20 — 30 kropel.
P re p a ra ty k ra jo w e w y tw a rza n e w
C h e m .
- Farm. Z a k ł. Przem. - H andl.
L. N A S IE R O W S K I, W arszaw a, Kaliska
9
.
MIESIĘCZNIK
Np.
1
(r o k
III)
POŚWIĘCONY PROPAGANDZIE
ZIELARSTW A
S ty cz e ń
1 9 3 6
r.
NIE ZNIECHĘCAJMY SIĘ DO UPRAWY
ROŚLIN LEKARSKICH
Najprzykrzejsze karty w tworzącej się historji poi*
skiej produkcji roślin lekarskich należą do jednego z naj*
ważniejszych czynników, jakim jest organizacja. Stworzenie
się jej w należytej formie utrudniają drobne częstokroć
niepowodzenia i zawody, rozszerzające się szybko pośród
reflektantów tego działu gospodarstwa, a odstraszające
często od dalszych prób i wywołujące zamieszanie oraz roz*
strzelenie pojęć i dążeń.
Daje się odczuwać brak porozumienia wspólnego,wzajem*
nej ufności hurtownika i plantatora, oraz nieuzgodnienie za*
mierzeń, prowadzące do zapoczątkowywania akcji organiza*
cyjnej jednocześnie w wielu miejscach i przy wielu okaz*
jach a w rezultacie nie dające konkretnych wyników.
To też nie należy się dziwić, że dużo jeszcze w ody upły*
nie, nim będziemy mogli mówić o racjonalnej uprawie
roślin leczniczych w pełnem znaczeniu tego słowa,
uwzględniającej tak tworzenie odmian przystosowanych
do wymagań klimatyczno * glebowych, jak i potrzeby
rynku.
Nie odrazu wszakże Kraków zbudow ano. Te same
trudności organizacyjne przejść musiały i państwa, w któ*
rych od szeregu lat uprawa roślin lekarskich stanowi już
ugruntow any dział gospodarstwa rolnego czy plantacyj*
nego, a obroty ziołami — poważną pozycję w bilansie
handlu zagranicznego. Nie zapominajmy jednak, że dzie*
dżina ta jest u nas bardzo młodą, a rozwój jej przypada
w okresie tak trudnych warunków ekonomicznych, jakie
przeżywamy obecnie.
To też nic uchybiającego się nie stanie, jeżeli uogól*
niając, nazwę dzisiejszą produkcję zielarską — »dziką«.
Nic uchybiającego — a jednak skąd to w pierwszym
rzędzie wypływa i kto na tern cierpi. Producent. Trudno
bowiem podejmować racjonalną akcję organizacyjną, gdy
brak jest oparcia na producencie. Dziś jest, jutro go nie*
ma. Dziś dostarczy niezły jakościowo towar, jutro suro*
wiec nie nadaje się do przeróbki. I tu wchodzimy
w błędne koło: sfery produkujące żądają stałych źródeł
zbytu, sfery organizacyjne szukają nadaremno stałych
i wyszkolonych dostawców*producentów. I teraz wycho*
dzi na jaw najważniejsza przyczyna, która każe zwać
naszą produkcję ziołową dziką, opóźniając jej zorganizo*
wanie — rola, jaką odgrywa sam plantator.
N a palcach wyliczyć można gospodarstwa, w któ*
rych w przeciągu kilku lat uprawia się rośliny lecznicze.
I w nich jednak obszar zasiewów ulega wielkim waha*
niom, nadając im charakter upraw raczej przypadkowych,
W dużej części spotykanym u nas typem producenta są
właściciele średnich objektów ziemskich, którzy w ciągu
pierwszego roku chcieliby mieć odrazu duży dochód.
Zaczyna się więc uprawę na szerszą skalę i kończy się
ona po roku niepowodzeniem. W y p ły w a ona z paru
przyczyn. Przedewszystkiem producentom brak jęst za*
zwyczaj wiadomości fachowych z tej, tak mało spopula*
ryzowanej dziedziny. Nie czynią oni prób wstępnych,
nie wybierają odpowiedniej rośliny na taką, czy inną
glebę, kierują się zazwyczaj cenami. W ybierają roślinę,
której cena była najwyższą i w przewidywaniu takiejże
samej ceny, nie liczą się z kosztami produkcji. Tymcza*
sem ceny szczególnie na surowiec roślinny leczniczy są
zupełnie uzależnione od jakości towaru. Zważywszy, że
surowiec ów wskutek nieznajomości rzeczy jest w więk*
szóści w ypadków w yprodukow any źle, traci on często
połowę swojej wartości. W wyniku takiej gospodarki zwrot
kosztów lub też mały zysk, uwzględniwszy uprzednie nasta*
wienie dorywczego producenta na grubszy zarobek, od*
strasza go od dalszych prób, wykreśla z listy producen*
tów i czyni z niego nieprzejednanego przeciwnika upra*
wy ziół.
Reasumując, uważam, że pracę nad racjonalną pro*
dukcją u nas zacząć musi producent od siebie samego.
Musi wiedzieć jaką roślinę dobrać do swej gleby, prze*
prowadzić doświadczenia wstępne, wybrać odpowiednie
narzędzia, wyrobić sobie pojęcie o wymaganiach rynku
co do jakości surowca i umieć ten surowiec wyproduko*
wać. I z pewnością po upływie paru lat, gdy zestawienia
bilansów dadzą bezsprzeczne zyski, nie będzie plantator
mógł powiedzieć, że próżno tracił Czas na przygotowania.
I nie będzie to już producent przypadkowy, ale taki, na
którym będzie się mógł oprzeć gmach organizacji handlu
roślinami leczniczemu
In t. Zbigniew M. Jarociński.
Redakcja składa serdeczne
podziękowanie
wszysłkim
ciołom
Prenum eratorom
których
i Przyja-
otrzymała
pisma, od
Życzenia Swięteczne 1
Noworoczne.
MAK POLNY
W
dzikim stanie spotykamy
u
nas mak
polny między
zbożami i na ugorach dwojaki:
P a p a v e r Ethoeas o ma­
kówkach odwrotnie kulistc*jajowatych z blizną
(z grzyb­
kiem) o 12 promieniach i
P a p a v e r d u b itim z
makóweczką
podłużnie odwrotnie-jajowatą i blizną 6-o promieniową.
Obydwa tę maki kwitną szkarłatno, a kwiaty mają większe
Zgłoś jeśli naruszono regulamin