29._Billy_Straight_-_Jonathan_Kellerman.pdf

(1765 KB) Pobierz
Jonathan Kellerman
Billy
Straight
Billy Straight
Przełożyli
Ewa i Dariusz Wojtczakowie
Dla Faye. Dzięki Faye.
Jak zawsze - dla Ciebie, Faye
„…jedyna jest moja gołąbka,
moja nieskalana,
jedyna swojej matki”
Pieśń nad pieśniami, 6, 9
(cyt, za Biblią Tysiąclecia)
Rozdział 1
W parku widuje się różne rzeczy.
Chociaż rzadko takie, jakie zobaczyłem dzisiejszego wieczoru.
Boże, Boże…
Jakże pragnąłem, żeby to był tylko sen, ale niestety nie spałem. Powietrze
wokół mnie pachniało sosnami, moje ręce zaś mięsem przyprawionym chili i
cebulą.
Samochód zatrzymał się na krawędzi parkingu. Oboje wysiedli, rozmawiali
przez chwilę, potem on objął ją, jakby zamierzał czule uściskać. Uznałem, że
będą się całować i postanowiłem się trochę pogapić.
Nagle kobieta wydała z siebie niesamowity odgłos - zaskoczony pisk,
niczym kot lub pies, któremu ktoś nadepnął na łapę.
Mężczyzna puścił ją, a wtedy upadła. Pochylił się nad nią i zaczął bardzo
szybko poruszać ramieniem w górę i w dół. Sądziłem, że ją bije. Nie podobało
mi się to i zastanawiałem się, czy nie powinienem jakoś zareagować. Wówczas
jednak usłyszałem inny dźwięk: szybkie, miękkie trach, trach, trach… Zupełnie
jak wtedy, gdy rzeźnik ze sklepu “Stater Brothers” w Watson rąbał mięso.
Mężczyzna ciągle machał ręką w górę i w dół, w górę i w dół.
Wstrzymałem oddech i serce zamarło we mnie z przejęcia. Nogi miałem jak
z waty, a w chwilę później poczułem na nich ciepłą wilgoć.
Nasikałem w gacie jak głupi smarkacz!
Dźwięk ucichł. Mężczyzna podniósł się - był wysoki i mocno zbudowany -
po czym wytarł ręce w spodnie. Miał coś w ręku; trzymał ten przedmiot z dala
od siebie.
Rozejrzał się czujnie dokoła. Nagle skierował wzrok w moją stronę.
Czy mógł mnie zobaczyć, usłyszeć… wywęszyć?
Ciągle patrzył. Chciałem uciec, ale wiedziałem, że wtedy na pewno by
mnie usłyszał. Chociaż stojąc tutaj, tkwiłem w pułapce… Czy dostrzeże coś za
skałami? Wyglądały jak pozbawiona sklepienia grota, obfitowały w rozpadliny,
przez które mogłem zerkać. Świadomie wybrałem je na jedną z moich kryjówek.
Rozbolał mnie żołądek i tak bardzo paliłem się do ucieczki, że drżały mi
łydki.
Konarami drzew targnął podmuch wiatru. Poczułem zapach sosny i smród
sików.
Czy wiatr poruszy papierem od chiliburgera i narobi hałasu? Czy
mężczyzna wyczuje mój zapach?
Jeszcze przez chwilę uważnie się rozglądał. Żołądek bolał mnie okropnie.
Nagle mężczyzna pospiesznie wrócił do samochodu, wsiadł i odjechał.
Chciałem odwrócić głowę, kiedy przejeżdżał pod lampą w narożniku
parkingu, nie zamierzałem odczytywać tablicy rejestracyjnej. Ale stało się.
PLYR 1.
Litery wyryły mi się w pamięci.
Po co je zobaczyłem?
Po co?!
*
Ciągle tu siedzę. Na moim casio jest 1:12 po północy.
Muszę stąd wyjść, ale boję się, że zabójca objedzie okolicę i wróci… Nie;
postąpiłby głupio. Dlaczego miałby wracać?
Napięcie wręcz mnie rozsadzało. Kobieta leżała bez ruchu, ja zaś
cuchnąłem sikami, mięsem, cebulą i chili. Zjadłem świetną kolację z „Oki-
Ramy” na Bulwarze, budki prowadzonej przez Chińczyka, który nigdy się nie
uśmiecha i nigdy nie patrzy nikomu w twarz. Zapłaciłem dwa dolary trzydzieści
osiem centów, a teraz mam ochotę wyrzygać z siebie całe to żarcie.
Dżinsy stawały się coraz bardziej lepkie. Swędziały mnie nogi. Wyprawa
do publicznej toalety na przeciwległym końcu parkingu wydała mi się zbyt
niebezpieczna… Wciąż miałem przed oczyma wznoszące się i opadające męskie
ramię… Jakby facet rąbał drzewo. Nie był wprawdzie tak wysoki jak Baran-
Moran, lecz wystarczająco potężny. Kobieta mu ufała, bez oporu utonęła w jego
ramionach… Czym go tak rozwścieczyła… A może jeszcze żyje?!
Nie podejdę. Nie ma mowy.
Nasłuchiwałem uważnie, czy ofiara nie wydaje żadnych odgłosów. Nie
słyszałem niczego poza stłumionym hałasem dobiegającym z autostrady
przebiegającej na wschód od parku oraz szumem Bulwaru. Tej nocy ruch nie był
zbyt duży. Czasami, kiedy wiatr wieje z północy, słychać syreny ambulansów,
ryk motocykli, klaksony samochodowe. Miasto roztacza się wszędzie dookoła.
Park tylko z pozoru przypomina wieś; doskonale wyczuwam różnicę.
Kim była ofiara?… Nie, nie, nie, wcale nie chcę tego wiedzieć.
Pragnę tylko wymazać dzisiejszą noc z pamięci.
Ten jej pisk… Miałem wrażenie, że facet spuszcza z kobiety powietrze.
Prawie na pewno nie… nie żyła. A jeśli żyła? Co wtedy?
Nawet jeśli nie umarła, i tak długo nie pożyje, przecież dźgnął ją tyle razy.
Zresztą, jak mógłbym jej pomóc? Nie znam się na sztucznym oddychaniu i nie
potrafię zatrzymać krwotoku.
A co zrobię, jeśli facet wróci, gdy będę przy niej?
Eee, chyba nie wróci. Byłby idiotą, lecz z drugiej strony życie jest pełne
niespodzianek. Kobieta na pewno odkryła już tę prawdę.
Nie mogę jej pomóc. Muszę o wszystkim zapomnieć.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin