McMahon Barbara - Imperium rodz - cz.txt

(219 KB) Pobierz
Barbara McMahon



Niania i szejk





0





ROZDZIAĹ PIERWSZY



Melissa Fox odłożyła ołówek, potarła oczy, a potem

przeciągnęła się, czego już od dawna domagały się napięte mięśnie,

zmęczone długim pozostawaniem w jednej pozycji. Tłumaczenie

dokumentów biznesowych nie należało do najbardziej stymulujących

aktywności.

Rozejrzała się po zatłoczonym biurze słynnej londyńskiej

restauracji „Bella Lucia". Księgowi pracowali w oddzielnym

pomieszczeniu, znacznie spokojniejszym i cichszym niĹĽ to. Szef

oczywiście dysponował własnym gabinetem. Ona zaś miała najgorsze

miejsce z moĹĽliwych, gdyĹĽ wstawiono dla niej dodatkowe biurko tuĹĽ

obok recepcjonistki, która odbierała bodaj milion telefonów dziennie.

Mimo tych niedogodności Melissa nie mogła narzekać,

ponieważ odeszła z jednej pracy, z kolei drugiej jeszcze nie zaczęła,

RS

więc cieszyła się, że udało jej się gdzieś zaczepić podczas tej przerwy.

Nowy mąż mamy załatwił to tymczasowe zajęcie, a w połowie lutego

Melissa miała lecieć do Stanów, gdzie w Bostonie czekali na nią

McDonaldowie.

Spędziła pięć lat w wielkim luksusowym hotelu nad Jeziorem

Genewskim jako profesjonalna opiekunka do dzieci, a poniewaĹĽ

sprawiało jej to ogromną przyjemność, wspominała ten okres jako

najlepszy w życiu. Niestety zakończył go zupełnie nieoczekiwany

konflikt z Paulem. Po zerwaniu z nim i odejściu z pracy postanowiła

przyjąć propozycję amerykańskiej rodziny, która bawiła latem w



1

Szwajcarii. McDonaldom miało urodzić się w lutym trzecie dziecko, zaś ich dotychczasowa opiekunka w styczniu wychodziła za mąż i

przeprowadzała się.

Znowu spojrzała na tłumaczony dokument, wyjątkowo długi.

Już prawie skończyła, jeszcze tylko parę akapitów. Oczywiście

wolałaby siedzieć w Szwajcarii, zajmując się dziećmi, ale trudno.

Kiedy mama uprosiła swojego męża, Roberta Valentine'a, żeby dał

Melissie jakąś tymczasową pracę, jego najstarszy syn, Max, zgodził

się zatrudnić ją w biurze luksusowej restauracji „Bella Lucia".

Najpierw odbierała telefony i wypełniała mniej ważne papiery, ale

gdy okazało się, że biegle włada francuskim, natychmiast

przydzielono jej tłumaczenie biznesowej korespondencji od szejka

Surima Al-Thani z Qu'Arim, arabskiego państwa nad Zatoką Perską.

Max i szejk od jakiegoĹ› czasu prowadzili rozmowy na temat

możliwości otwarcia restauracji „Bella Lucia" w Qu'Arim. Sam szejk RS

pisał po angielsku, lecz cała dokumentacja dostarczana przez biuro

architektoniczne oraz firmę budowlaną była po francusku.

Mając wgląd w całość korespondencji, Melissa wiele

dowiedziała się o biznesie Maksa i o jego planowanym rozwoju. To

byłaby pierwsza restauracja „Bella Lucia" za granicą i gdyby

prosperowała dobrze, Max zamierzał założyć następne w innych

krajach. Z kolei szejk budował luksusowy kurort nad morzem, który

miał być najpiękniejszym miejscem w całym regionie.

Melissa żałowała, że ona sama nigdy tam nie pojedzie. W

Londynie padało, Szwajcaria leżała pod śniegiem. Jak cudownie

byłoby pojechać w styczniu do kurortu na południu, wylegiwać się na



2

plaży, chodzić po malowniczych targach i kupować egzotyczne wyroby po śmiesznie niskich cenach... Nic z tego, ona najwyraźniej

była skazana na zimny klimat. McDonaldowie mieszkali w

Massachusetts, tam też leżał śnieg. No trudno.

- Masz chwilę? - spytał Max, który właśnie podszedł do jej

biurka.

- Oczywiście.

Wciąż nie przywykła do faktu, że to jej nowy przyrodni brat, ale

bardzo go lubiła.

- W takim razie pozwĂłl na moment do mojego biura.

W gabinecie Melissa usiadła na jednym z krzeseł dla gości, Max

zajął miejsce w fotelu za biurkiem i przez chwilę przyglądał jej się w milczeniu, a na jego ustach błąkał się lekki uśmiech.

- W niedzielÄ™ lecÄ™ do Qu'Arim na spotkanie z Surimem.

Rozpoczęto już budowę, chcę ją zobaczyć, zanim podpiszę końcowy

RS

dokument. Ponieważ dzięki twoim tłumaczeniom udało się wiele

spraw załatwić szybko i sprawnie, to... - na chwilę zawiesił głos -

może chciałabyś lecieć ze mną?

- Do Qu'Arim? AleĹĽ jak najbardziej!

- Jedziemy na tydzień, wracamy w przyszły weekend. Będziemy

mieszkać u Surima. - Uśmiechnął się. - W jego domu dałoby się

ugościć batalion wojska.

- Byłeś już u niego?

- Kilka razy. On z kolei gości u mnie, kiedy przyjeżdża do

Londynu. Studiowaliśmy razem w Eton, z tym że on wyjechał na

ostatnim roku.



3

- Czemu? - spytała, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej o szejku, którego miała poznać.

- Ponieważ jego ojciec zginął i Surim musiał przejąć rządy.

- W wieku szesnastu czy siedemnastu lat? Jak ktoś tak młody

może rządzić krajem?

- Miał bardzo dobrych doradców. - Wstał, sygnalizując w ten

sposĂłb koniec rozmowy. - Koniecznie zabierz coĹ› eleganckiego, jak

znam Surima, pójdziemy na co najmniej jedno przyjęcie. Wyjeżdżamy

w niedzielÄ™ rano.

Podniosła się również, nie kryjąc podekscytowania. Miała

ochotę zatańczyć z radości.

- Wielkie dzięki za tę propozycję, Max.

- Wiesz, potrzebuję cię tam do pomocy, w razie czego będę miał

na miejscu tłumacza. Oczywiście jest wielu tłumaczy francuskiego,

ale ty znasz całą sprawę od podszewki.

RS

Melissa wróciła do swojego biurka, a szeroki uśmiech jeszcze

długo nie znikał z jej twarzy. Pojedzie do Qu'Arim! Uwielbiała

podróżować i poznawać nowe miejsca. Udało jej się zobaczyć już

sporą część Europy, ale jeszcze nigdy nie była na Bliskim Wschodzie,

egzotycznym, kuszÄ…cym i tajemniczym, jakĹĽe odmiennym od zimnej i

deszczowej Anglii.

Kiedy wyszła z pracy zapadł już zmrok i oczywiście ciągle

padało. Zastanawiała się, czy jednak nie wziąć taksówki. Miała

parasol, ale perspektywa marszu w zimnym deszczu pośród kałuż nie

była szczególnie pociągająca. Z drugiej strony rozgrzewała ją sama



4

myśl o czekających na nią słonecznych plażach, więc ostatecznie wybrała metro.

Ku swemu rozczarowaniu w domu nie zastała nikogo, widać

mama i Robert wyszli gdzieś razem. Oczywiście Melissa cieszyła się,

że mama wreszcie kogoś znalazła - od śmierci taty upłynęło wiele lat -

ale czasami czuła się trochę odstawiona na boczny tor.

Gdyby sprawy potoczyły się inaczej, prawdopodobnie ona sama

też właśnie pławiłaby się w szczęściu u boku świeżo poślubionego

męża. Bardzo się pomyliła co do Paula, w rezultacie czego nie

zamierzała już nigdy kierować się instynktem. Teraz będzie

mÄ…drzejsza.

Pobiegła na górę, żeby usiąść przy komputerze i wyszukać w

internecie wszystkie dostępne informacje o Qu'Arim.

W niedzielÄ™ rano Melissa i Max polecieli do Rzymu, skÄ…d mieli

bezpośredni lot do Qu'Arim. Wylądowali na miejscu późnym

RS

popołudniem, a Melissa wystawiła twarz do słońca, gdy tylko

wysiedli z samolotu. Mmm, jak ciepło! Wiał lekki wiatr, przynosząc

skądś słodki zapach kwiatów.

- Och, już mi się tutaj podoba! - zawołała z zachwytem, kiedy

szli po płycie lotniska w stronę hali przylotów.

- Mówiłaś coś? - spytał z roztargnieniem Max, który przez całą

drogę pracował i jak zwykle myślał o sprawach zawodowych.

- Że ładnie tutaj - odparła rzeczowym tonem, starając się

dostosować do jego nastroju.

W rzeczywistości nie posiadała się z podekscytowania. Gdy

krążyli przed lądowaniem, patrzyła w dół na lazurowe wody Zatoki



5

Perskiej i miała cichą nadzieję, że trafi jej się jakieś wolne popołudnie.

W hali przylotów podszedł do nich wysoki mężczyzna o

kruczoczarnych włosach i niemal czarnych oczach. Na widok

uśmiechu, jakim powitał Maksa, serce Melissy na moment zamarło.

Do tej pory uważała swojego przyrodniego brata za przystojnego, ale

ten mężczyzna bił go pod tym względem na głowę! W eleganckim

ciemnoszarym garniturze i pąsowym krawacie wyglądał jak

biznesmen z Europy. W ogóle wiele osób na lotnisku było ubranych

na sposób zachodni, ledwie paru ludzi nosiło tradycyjne arabskie

stroje. Melissa poczuła się nieco rozczarowana, ponieważ pragnęła

zobaczyć coś egzotycznego, a nie kolejną wersję tego, co już

doskonale znała.

Zauważyła nieopodal dwóch mężczyzn bacznie lustrujących

otoczenie, odgadła, że to ochrona szejka. Max przedstawił sobie ich

RS

oboje, a wtedy Surim Al-Thani lekko skinął głową i uniósł dłoń

Melissy do ust. Poczuła ciepło jego warg na swojej skórze, a

intensywne spojrzenie czarnych oczu niemal ją zahipnotyzowało.

Serce zabiło jej mocniej, zrobiło jej się gorąco.

- Witamy w Qu'Arim - rzekł głębokim, miłym głosem. Mówił po

angielsku niemal bez śladu obcego akcentu. - Mam nadzieję, że mój

kraj spodoba się pani. Gdyby w trakcie pobytu potrzebowała pani

czegoś, proszę tylko powiedzieć.

W odpowiedzi ledwie zdobyła się na krótkie:

- Dziękuję.



6

Czuła, że trochę zawrócił jej w głowie. Mogłaby słuchać

brzmienia tego głosu przez cały dzień. Patrzeć w przepastne oczy o

przenikliwym spojrzeniu. Wzięła się jednak w garść i przypomniała

sobie, w jakim celu tu przyjechała. Zadurzenie się w przyjacielu

Maksa nie leżało w jej planach.

Ruszyli w stronę wyjścia. Przyjaciele pogrążyli się w rozmowie,

zaĹ› Melissa ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin