MacGregor Rob - Indiana Jones i Delficka Pułapka.pdf

(1075 KB) Pobierz
ROB MACGREGOR
I DELFICKA PUŁAPKA
(INDIANA JONES AND THE PERIL AT DELPHI)
Przełożył: Kosik Tomasz
Wydawnictwo: Amber 1999
Spis treści
Karta tytułowa
Prolog
1. Szkolni kawalarze
2. Wiszący bohaterowie
3. Lodowata dama
4. Dadaiści i jazz
5. Spotkania
6. W drodze
7. Incydent w Atenach
8. Podróż do Delf
9. Powrót
10. Krew bogów
11. Incydent w tawernie
12. W oparach
13. Przepowiednie
14. Ostatnia nadzieja
15. Manewry
16. Królewskie przyjęcie
17. Przy ognisku
18. Pod strażą
19. Hipnotyczne opowieści
20. Nowe wzniesienie
21. Przyjaciele z Paryża
22. Omfalos
23. Ucieczka z Delf
24. W pałacu
Prolog
Delfy, Grecja - 1922
Indy wisiał w ciemności jak rogal księżyca, podtrzymywany przez linę,
która wpijała mu się w pachy i klatkę piersiową. Z góry dochodziły go
krzyki, ale nie mógł zrozumieć ani słowa. Odchylił głowę do tyłu. Otwór
wysoko nad nim dawał tyle światła, ile migocząca na niebie gwiazda.
– Dorian! - wrzasnął. - Daj mi jeszcze jedną pochodnię!
Jego głos odbił się echem od ścian szczeliny. Nie wiedział, czy go
usłyszała. Otarł policzek o ramię i zerknął w dół. Wokół była ciemność,
czarna zasłona, która dezorientowała go, oszałamiała. Zakręciło mu się w
głowie. Zamknął oczy i mocniej chwycił linę. Zdawało mu się, że zaraz
poleci w ślad za swoją pierwszą pochodnią w bezkresną ciemność poniżej.
Nie było przestrzeni ani czasu, tylko siła grawitacji i wciągająca pustka.
Minęło dopiero kilka minut, a jemu wydawało się, że wisi już od paru
godzin czekając, aż przyślą mu światło.
– Jones! - krzyknęła Dorian.
Jej głos rozbrzmiał w otaczającej ciszy. Spojrzał w górę i dostrzegł
migoczący odblask zmierzający w jego stronę. Lina wiła się jak wąż z
ognistym językiem. Indy uchylił się, gdy pochodnia przelatywała obok jego
głowy. Złapał linę i przyciągnął pochodnię.
Uchwycił ją i odetchnął z ulgą. Spojrzał na ścianę przed sobą. Nie był
już pewien, czy to właściwa ściana. Może znajdował się zbyt głęboko.
Szarpnął linę dwukrotnie i Doumas, asystent Dorian, opuścił go o kolejne
dwie stopy. Wreszcie znalazł się naprzeciwko tablicy. Wystawała z
kamiennej ściany jak płyta z nagrobka i była lekko nachylona ku dołowi.
Wyciągnął z plecaka metalowy uchwyt i przybił go młotkiem do ściany.
Już miał umieścić w nim pochodnię, gdy coś zwróciło jego uwagę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin