Townend Carol - Rycerze Szampanii 01 - Niepokorna dama.pdf

(1212 KB) Pobierz
Carol Townend
Niepokorna dama
Tłumaczenie:
Anna Pietraszewska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Październik 1173 roku, wschodnia wieża zamku Ravenshold w
hrabstwie Champagne
Lucien Vernon, hrabia d’Aveyron, szturchnął ostrzem sztyletu
coś, co do złudzenia przypominało wróble truchło.
Oczom własnym nie wierzę – odezwał się, wykrzywiając usta. –
Co to jest, u licha?
Obrzucił niechętnym wzrokiem walające się dookoła resztki;
garstkę wyschniętych na wiór kości, kupkę motylich skrzydeł na dnie
glinianego garnca, oraz moździerz pełen dziwacznie poskręcanej kory,
która nikomu przy zdrowych zmysłach nie mogła się do niczego
przydać. Tłuczek był wyszczerbiony, a drewniany blat stołu ledwie
widoczny pod warstwą kurzu, śniętych much, kasztanów i żołędzi.
Zasuszony nietoperz? – snuł domysły sir Raoul de Courtney. –
Albo… ropucha? – Przyjrzał się podejrzliwie słoikowi z jakąś mętną
cieczą. Namyślał się przez chwilę, lecz wrodzona dociekliwość w
końcu wzięła gorę nad obrzydzeniem.
Przez zalegające w oknie olbrzymie pajęczyny do wnętrza izby
wdarły się właśnie pierwsze promienie słońca. Raoul uniósł naczynie
do światła i upuścił je z hukiem, wnet pojąwszy, co jest w środku.
Mon Dieu!
– zawołał, marszcząc nos. W jego głosie dało się
słyszeć wyraźny niesmak. – Tfu! Święci pańscy! Nie dość się już
napatrzyłeś? Powiadam ci, Luc, nic tu po nas. Pora się zabierać.
Vernon zerknął na kompana, dotykając dłonią blizny na lewej
skroni. Stara rana dokuczała mu, odkąd dotarły do niego wieści o
niespodziewanej i zgoła przedwczesnej śmierci Morwenny. Wciąż nie
potrafił myśleć o niej bez emocji.
Daruj, przyjacielu. Miałem nadzieję, że może właśnie tu
znajdziemy jakąś wskazówkę. Wciąż nie wiem, dlaczego umarła. A
przecie musiała być jakaś przyczyna. Ludzie nie odchodzą z tego
świata ot, tak sobie. Na psa urok, przyszło mi uciec się do
przekupstwa, żeby ojciec Thomas „łaskawie” przyzwolił na godziwy
pochowek na cmentarzu. Imaginujesz sobie?
De Courtney kiwnął głową i westchnął ze zrozumieniem.
Ponoć znów pojawiły się pogłoski, jakoby odprawiała gusła.
Domyślasz się, kto tym razem rozsiewał plotki?
Niestety. Łudziłem się, że się czego dowiemy, ale widać nie
było nam pisane…
Hrabia Aveyron zacisnął z żalem powieki. Jego
duszę przepełniał nieutulony smutek.
Czemu los tak srodze go doświadcza? Gdybyż tylko zjawił się w
porę… Sprawy mogłyby potoczyć się zupełnie innym torem… Nie
widział jej od tak dawna… Będzie ze dwa lata… A teraz jest już za
późno. Nic nie wróci jej światu.
Wyrzuty sumienia ścisnęły go za gardło niczym mosiężna obręcz.
– Niech cię nie zwiedzie to, coś tu zobaczył – rzekł, spoglądając
wymownie na stół i zgromadzone na nim utensylia.
była czarownica.
Nie frasuj się. Wiem przecie.
Zadręczała się, ot i wszystko. – Lucien pociągnął nosem i
wypuścił głośno powietrze. Całe wnętrze przeniknęła ostra woń
stęchlizny i… śmierci. Zdało mu się, że tu, w zachodniej wieży, czas
jakby stanął w miejscu, a wszystkie sprzęty pokryły się bielmem
rozkładu. – Dawniej taka nie była… Nie poznałbyś jej…
I owszem, słyszałem, że inne dziewki ongiś zazdrościły jej
urody.
Nie inaczej. Śliczna była jak z obrazka. Żałuj, żeś jej nie
widział, nim poszliśmy do ołtarza. Powiadam ci, panna jak
malowanie.
Znany jesteś z tego, że czarną magię masz za nic, bracie, ale coś
mi się widzi, że Morwenna rzuciła na ciebie urok.
Vernon parsknął śmiechem.
Byłem wtenczas ledwie chłopięciem. To i nie dziwota.
Piętnaście wiosen to jeszcze nie wiek męski. Zresztą, czy to ja jeden
dałem się omotać pięknym licom? Ty sam, o ile mię pamięć nie
zawodzi…
De Courtney uniósł dłoń, aby go powstrzymać.
Cóż, nie mogę zaprzeczyć, ale sza o tym. Po cóż zaraz
wywlekać tak stare dzieje? – Wzdrygnął się, spojrzawszy na zebrane
przez Morwennę „narzędzia magii”. – Niczego więcej tu nie
Żadna z niej
Zgłoś jeśli naruszono regulamin