00:00:05:Hatch! Leonard Hatch. 00:00:12:Hatch!|- Jeżeli chodzi Panu o mnie|to moję imię to Kubla Chan. 00:00:16:Och, proszę mi wybaczyć, panie Chan,|nakryto do stołu. 00:00:20:W Xanadu rozkazu mocą|pałac rozkoszy wzniosłem wspaniały, 00:00:24:Jak Pan widzi, siłą przyzwyczajenia, 00:00:26:Jadam tylko z arystokracją. 00:00:29:Wasza Wyskość,|pańska gwardia czeka. 00:00:34:Tak samo jak mój koniec. 00:00:54:Słodka branka 00:03:00:Doris Mae! 00:03:02:Ciii! 00:03:04:Doris Mae! 00:03:06:Doris Mae! Doris Mae! 00:03:10:Co tu się dzieje?! 00:03:13:Wąż, Mamo!|Największy grzechotnik jakiego kiedykolwiek widziałaś! 00:03:18:Och, Doris Mae!|- Nie, Mamo! Nie rąb go, mamo! 00:03:22:Odsuń się zanim Ci odrąbię stopę!|- Ale chciałam z niego zrobić trofeum! Nie! 00:03:27:Och, mamo!|- Trofeum? Po co Ci takie trofeum? 00:03:32:Był piękny.|- Nic nie ma pięknego w wężach! 00:03:36:poza dziurą w której go chowasz. 00:03:39:Och, popatrz. 00:03:42:To była jedna z naszych najlepszych kur,|Doris Mae. 00:03:45:Szkoda, Doris Mae.|Naprawdę szkoda. 00:04:57:Hej! Hej! 00:05:00:"Oto dzisiejsze wiadomości:|Pacjent Leonard Hatch 00:05:03:uciekł dzisiaj rano ze szpitala |psychiatrycznego Boston's Northfield 00:05:07:i prawdopodobnie dalej przebywa w okolicy|Może być niebezpieczny." 00:05:10:"1.75m wzrostu, smukła budowa,|niebieskie oczy, 35 lat." 00:05:15:Zastrzeliłam grzechotnika Tato.|- Był w kurniku?|- Nie, nie zdążył. 00:05:18:Ale był blisko.|- O której Cię ten koleżka odwiózł? 00:05:22:A, około 11.|- Co robiliście? 00:05:25:No wiesz, to i tamto.|- Nie zbywaj mnie tym i tamtym. 00:05:29:Wybiegłaś stąd w czystych dżinsach,|pachnąca gumą balonową by iść do kina? 00:05:33:Poszliśmy do kina Tato.|- Na jaki film?|- Nie znam nazwy. 00:05:37:Spóźniliśmy się. 00:05:39:To było o tej kobiecie co nienawidziła |tego faceta. I kiedy poszła go zabić 00:05:43:to zaczeła mu współczuć|i skończyli w ramionach. 00:05:46:No pewnie, że skończyliście!|- Skończyliśmy w czym? 00:05:48:W ramionach.|- Mówię o filmie, tato. 00:05:51:Mówię Ci, jeżeli jakiś chłopak|chociaż Cię dotknie, zastrzelę go! 00:05:56:To był chłopak Carl'a Smathers'a, Hank.|- Jak to czyni go innym? 00:06:00:Smathers posiada sklep.|- Co Smathers kiedykolwiek zrobił dla nas 00:06:03:poza policzyniem nam |za dużo za zamówione zasłony? 00:06:06:Co innego kupiłeś mi do tego domu|przez ostatnie 16 lat? 00:06:09:Nawet nie dostałam kurtyn, które chciałam.|- Dostałaś! 00:06:11:Nie, chciałam z liściami winogron 00:06:13:a nie z winogronami. 00:06:17:Co robiliście po filmie?|- Winogrona. 00:06:19:Pokazał mi jak rzucać nożem. 00:06:22:A potem poszliśmy na ryby nad rzekę.|- I nie próbował niczego? 00:06:26:Przestań ją męczyć.|- Nie chowam ladacznicy. 00:06:29:To, że Ty tylko z takmi wychodziłeś|zanim mnie poznałeś to nie znaczy, 00:06:33:że wszystkie dziewczyny są ladacznicami.|- Nie pamiętam żebyś Ty mi sprawiała problemy. 00:06:36:Już po 10 minutach |zaczęłaś mi opowiadać |jak Ci wycięli wyrostek robaczkowy. 00:06:53:Możesz odejść|i umyć... kurnik. 00:07:05:Kiedy skończysz z kurnikiem,|będe naprawiał ogrodzenie dla bydła. 00:07:10:Idź do miasta,|i kup mi trochę drutu u Charlie'go. 00:07:13:I przy okazji weź mi torbę torfu. 00:07:41:Myślisz, że Ty masz źle? 00:07:45:Nie byłam przyzwyczajona|by żyć w takich warunkach. 00:07:51:Pomyśl o tym co byśmy mieli|gdybyśmy zostali w St Louis. 00:07:54:To znaczy? 00:07:57:Na pewno nie życie na farmie,|tego jestem pewna. 00:08:03:Miałam do wyboru... 00:08:05:...kilku kawalerów do wzięcia. 00:08:10:Nie będę się tym martwiła,|ponieważ nie byłabym sobą. 00:08:14:Co powiedziałaś?|- Gdybyś wyszła za jednego z tych kawalerów, 00:08:17:miałabym inne geny|i chromosomy, ale mam Twoje i taty 00:08:21:więc jestem sobą i się nie martwie.|- Gdzie nauczyłaś się tak pyskować? 00:08:24:Uczysz się od Hank'a Smathers, prawda? 00:08:28:Wszystkiego czego się nauczyłam to rzucanie nożem.|- Nie pyskuj, Doris Mae. 00:08:35:Geny... 00:08:38:...chromosomy, one tworzą dzieci. 00:08:45:Sam Bóg wie, że |nie potrzebujemy ich więcej. 00:08:49:To jest kolejna rzecz,|którą nie zamierzam się przejmować. 00:09:44:Żyj długo i szczęśliwie. 00:09:47:Hej Harry.|- Cześć młoda.|- Co słychać? Jak biznes? 00:09:51:Tak sobie, ale coś zarabia.|A co u Ciebie? 00:09:53:Zastrzeliłam grzechotnika dzisiaj rano.|- Nie żartuj!|- Yep. 00:09:57:Musiał mięc 150 do 180cm długości. Wielki.|- 150 do 180cm? 00:10:01:Taka skóra może przynieść|jakieś 50, 60 dolarów. 00:10:04:Wiesz jak ją wysuszyć? Przybijasz |ją do tablicy, skrobiesz od góry, 00:10:09:i nacierasz solą.|Dużą ilością. I nacieraj bardzo mocno. 00:10:13:Niech przejdzie do skóry. Następnie ją bierzesz, |kładziesz na słońcu, 00:10:17:i niech schnie około tygodnia. 00:10:19:Wiesz, mógłbym to zrobić za Ciebie,|wezmę tylko jakieś 5% 00:10:23:Dostaniemy dobrą cenę|od przejeżdżających turystów, nie? 00:10:27:Ta. Ale zgadnij co.|- Co?|- Mama go porąbała. 00:10:49:Hej, Harry. Mam dla Ciebie wosk. 00:10:51:Hej, DM. 00:10:53:Co słychać na świecie? 00:10:55:To samo co zwykle.|- Zastrzeliła dzisiaj 150 do 180cm grzechotnika!|- Naprawdę? 00:10:59:Wiesz jak go wysuszyć?|Już to robiłem! 00:11:03:Tylko, że jej Mama pocięła towar.|- Och. Zatrzymałaś sobie grzechotkę? 00:11:07:Mam. Popatrz.|Yep. I jak? 00:11:10:Wow! Popatrz na to. 00:11:13:8, 9... 11, 12! 00:11:15:To była duża sztuka! 00:11:18:Prawdziwa piękność. 00:11:20:Zatrzymaj ją.|Przyniesie Ci szczęście. 00:11:23:Serio?|- Serio. 00:11:25:I następnym razem|jak ktoś porąbie Twojego węża, 00:11:28:daj mi znać, a przyjadę złamać|parę nosów. Rozumiesz? 00:11:31:Tak, dziękuje. 00:11:36:Szybciej. Szybciej! 00:11:39:To wszystko co mam.|- Włóż też swój portfel 00:11:42:Portfel. OK.|- Szybciej. Szybciej!|OK. Już. 00:11:45:Teraz zdejmuj ciuchy.|- Co?|- Twoje ciuchy. 00:11:49:Nie chce byś za mną szedł|kiedy stąd wyjdę. 00:11:51:Poczekaj, czy to jest pistoler na wodę? 00:11:53:To zabójcza spluwa.|- To by nie zrobiło dziury nawet w... 00:11:57:Daj spokój, oddaj mi pieniądze|i nic się nie stało. 00:12:04:Jak się miewasz?|- W porządku. 00:12:07:Widziałem tutaj Twoją ciężarówkę.|- Yep. 00:12:09:Potrzebujesz pomocy?|- Poradzę sobie. 00:12:13:Wczoraj było bardzo miło. 00:12:16:A Ty?|- Cieszę się, że się dobrze bawiłeś. 00:12:19:Muszę wracać do domu.|Znasz mojego tatę. 00:12:24:Słyszałem, że zastrzeliłaś|1.8 metrowego grzechotnika dzisiaj rano. 00:12:29:Chryste, czy całe miasto musi|rozmawiać o tym cholernym wężu? 00:13:53:Jaki masz problem? Benzyna się skończyła?|- Nie jestem taka głupia. 00:13:57:Rozwaliłam głupią chłodnicę. 00:13:59:Podwieźć Cię?|- Chciałabym tylko podjechać |kilka kilometrów. 00:14:04:Wsiadaj, podwiozę Cię. 00:14:36:Mieszkasz w okolicy?|- Nie, tylko przejeżdżam. 00:14:39:Tak jak większość.|Tylko przejeżdżają. 00:14:43:Nie obwiniam ich.|Nie za bardzo jest po co się zatrzymywać. 00:14:46:Nie wyglądasz na |zbyt zadowoloną z okolicy. 00:14:50:Znam lepsze miejsca.|- Jak? 00:14:53:Saint Louis.|- Czemu Saint Louis? 00:14:56:A... nie wiem. 00:15:02:Dalej w szkole?|- Wyrzucili mnie. 00:15:05:Naprawdę? Czemu?|- Uderzyłam nauczyciela. 00:15:15:Jakbyś chciała się stąd|wydostać to byś się wydostała.|- Żartujesz sobie? 00:15:19:Tata by mnie zabił.|- Co Twój tata robi?|- Posiada ranczo. 00:15:23:Właściwie posiadał|dopóki nie zaatakowała pryszczyca. 00:15:27:Nie wiem jak na niego teraz wołać|może poza "farmer". 00:15:31:Hoduje kurczaki. Ale każe mi robić|większość roboty. 00:15:34:Dlatego by mnie zabił gdybym uciekła.|- Ale chciałabyś, prawda? 00:15:39:To co chce nie ma żadnego znaczenia. 00:15:42:Wręcz przeciwnie, moja Pani. 00:15:44:To co chcesz|jest początkiem wszystkiego. 00:15:51:Na tym zakręcie będe wysiadała. |Lepiej zacznij zwalniać. 00:15:59:Proszę Pana!|To był mój zakręt! 00:16:02:Zatrzymaj się! Zatrzymaj się! Zatrzymaj się cholera! 00:16:07:Cicho. 00:16:09:Usiądź i uspokój się. Bez paniki. 00:16:21:Uważaj! Jeżeli teraz wyskoczysz,|to tylko się skaleczysz. 00:16:25:Po prostu się uspokój. Nic Ci się nie stanie. 00:16:28:O czym Ty mówisz?! Właśnie się dzieje!|- Mówiłaś, że chcesz uciec. 00:16:31:Gdzie Ty mnie zabierasz?|- Xanadu! 00:16:38:Jesteś walnięty.|- Twoja nauka|właśnie się wznowiła, moja Pani. 00:16:41:Gdzie rzeka Alph swe święte wody toczy 00:16:44:W grot głębi, gdzie się gubią ludzkie oczy|ku morzu, które słońca nie zaznało.. 00:16:48:O! Ta rozpadlina do głebi romantyczna,|dzikie miejsce, 00:16:52:tak święte i zaklęte|jakby natchniona zanikiem księżyca 00:16:56:Kobieta łkała |za kochankiem demonicznym. 00:17:01:Czemu po prostu mnie nie wypuścisz? 00:17:03:Posłuchaj, obiecuję, że nikomu nie powiem.|- Nikomu. 00:17:14:Jeżeli chcesz mnie zgwałcić|dlaczego się nie zatrzymasz i tego nie zrobisz? 00:17:18:Wtedy mógłbyś mnie odstawić|i pojechać w swoją stronę, dobrze?|Co Ty chcesz ze mną zrobić? 00:17:23:Uspokój się! To może być dla Ciebie bogate doświadczenie.|- Jak długo to potrwa? 00:17:27:To doświadczenie?|- To, moja Pani, zależy wyłącznie od Ciebie 00:17:37:Co to jest?|- To Alph, święta rzeka. 00:17:41:Nigdy wcześniej nie widziałaś rzeki? 00:17:44:Nie.|- I założę się, że nigdy też |nie byłaś w górach. 00:17:47:Tylko je widziałam.|- Och, moja Pani, 00:17:51:rzeka jest stopniałym śniegiem|z fontan i jaskiń, 00:17:55:słoneczny pałac |z lodowymi pieczarami. 00:17:58:O jaką przyjemność|Ci chodziło? 00:18:01:Mam prawo wiedzieć czego|się spodziewać, prawda? 00:18:04:Jedyną jaka istnieje, moja Pani.|I istnieje tylko w umyśle. 00:18:16:Witaj w Xanadu. 00:18:26:Jak Ci się podoba? 00:18:29:Prawdopodobnie znaleźli już samochód Taty|i zaczęli mnie szukać. 00:18:32:Oczywiście, że tak.|Ale tutaj Cię nie znajdą. 00:18:36:Ktokolwiek zbudował tę chatkę|musiał podróżować konno. 00:18:39:Nie widziałem tutaj żywej duszy.|- Za...
Barbarido