Nowy30(1).txt

(20 KB) Pobierz


30
    
    Pentagon, Wirginia, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 17:49 letniego czasu wschodniego USA, 9 padziernika 2004
    
     Mówi Bob Argent z siedziby Pentagonu.  Znany reporter miał ponurš minę. Stał w niczym nie wyróżniajšcym się korytarzu, a w tle widać było spieszšce we wszystkich kierunkach postacie w zielonych, granatowych i czarnych mundurach.  Chociaż nie do końca można zgodzić się ze stwierdzeniem, że wojsko Stanów Zjednoczonych zostało zaskoczone posleeńskim lšdowaniem, prawdš jest, że Posleeni przybyli w większej liczbie i wczeniej, niż się ich spodziewano. W miarę rozwoju wypadków będziemy na żywo przekazywać najwieższe doniesienia z Pentagonu, z Dowództwa Armii Kontynentalnej, gdzie zaprzęgnięto do pracy najnowoczeniejszy projektor lšdowań, który pozwoli ustalić prawdopodobne rejony nalotów. Podobno zostanš one ostatecznie okrelone dopiero na pół godziny przed lšdowaniem. W cišgu najbliższej godziny spodziewana jest krótka konferencja prasowa z udziałem Dowódcy Armii Kontynentalnej. Omówi on plan obrony i poda liczbę ofiar pierwszego bombardowania. Na żywo z Pentagonu, Bob Argent.
  *
    Kiedy w radiu podano komunikat o pojawieniu się wroga, Shari Reilly zdjęła fartuch, podała go kierownikowi i wyszła z ciastkarni Waffle House, nie oglšdajšc się nawet za siebie. Jeli miał co przeciwko temu, mógł jej wysłać czek. Klienci i tak wychodzili, mało kto płacił. Shari chciała być dobrze przygotowana do tej chwili, ale po zapłaceniu za lekarstwa, opłaceniu rachunków, czynszu i kupieniu jedzenia zostało jej niewiele pieniędzy. Miała w portmonetce trzydzieci dolarów i gdyby to było konieczne, zamierzała wystawiać czeki bez pokrycia. Teraz musiała odebrać dzieci.
    Wszystko jedno, gdzie wylšdujš obcy, i tak zapanuje chaos, więc nie wolno za szybko rozstawać się z gotówkš. Ale jeli miała wyjechać z miasta, potrzebowała trochę rzeczy. Niemowlę  Susy nie była już w zasadzie niemowlęciem, miała dwa latka i była prawie tak duża, jak Kelly, ale nadal chodziła w pieluszkach  i mały Billy chorowali, więc będzie musiała kupić dla nich lekarstwa. Będš potrzebowali prowiantu, baterii i trochę butelkowanej wody. Kiedy odbierze dzieciaki, pójdzie do Wal-Martu albo Targetu, jak wszyscy inni mieszkańcy Fredericksburga.
    Podeszła do swojego szarego, powgniatanego grand am, rocznik 1991, wyblakła pięknoć w wyblakłym ubraniu, z gładkimi włosami wysuwajšcymi się spod siatki na głowie, wsiadła i przekręciła kluczyk w stacyjce. Po kilku nieudanych próbach samochód wreszcie zapalił. Shari ruszyła wzdłuż drogi stanowej numer 3. Zastanawiała się, czy najpierw pójć na zakupy, czy po dzieci, ale nagle poczuła, że w obliczu zbliżajšcego się niebezpieczeństwa musi je mieć przy sobie.
    Opiekunka chciała zatrzymać dzieci, kiedy Shari będzie na zakupach, ale jako zdołała je zabrać i ruszyła z powrotem w stronę centrum handlowego. Kiedy wyjechała na drogę stanowš, korek samochodowy sięgał aż na trasę krajowš numer 1.
    Zawróciła, okršżyła sznur samochodów osobowych i odkrytych ciężarówek i skręciła w Guard Armory, gdzie znalazła stację benzynowš. Kiedy nalała do pełna i podeszła do okienka, żeby zapłacić, zdobyła się na odwagę i wycišgnęła ksišżeczkę czekowš. Korzystała już z tej stacji i znała pana Ramani od trzech lat. Wiedziała, że się nie zgodzi, ale mimo to zapytała:
     Przyjmie pan czek?
    Pan Ramani popatrzył na niš z najbardziej obojętnym wyrazem twarzy, jaki kiedykolwiek widziała u tego czarnego jak węgiel człowieka, po czym kiwnšł głowš.
     Niech pani wpisze póniejszš datę.
     Co?
     Póniejszš datę. A potem niech pani do mnie zadzwoni, kiedy będę mógł wzišć pienišdze.
    Wycišgnšł swojš wizytówkę i wcisnšł jej w dłoń.
    W oczach stanęły jej łzy, ale opanowała się i wypisała szybko czek.
     Proszę na siebie uważać  powiedział Hindus.
     Dobrze. Pan też  odpowiedziała.  Bóg zapłać  dodała szybko.
     Dziękuję, i oby twój dobry bóg prowadził paniš i pani dzieci  powiedział i skinšł na stojšcego za niš mężczyznę.  Gotówkš albo kartš!
     Dlaczego?  zapytał zdumiony klient i odłożył ksišżeczkę.
     Bo pan ma pienišdze. Proszę zapłacić.
    Shari wyszła na zewnštrz, z trudem powstrzymujšc się od płaczu, wsiadła do samochodu i włšczyła się do ruchu.
    
  *
    Podpułkownik Frank Robertson, dowódca dwiecie dwudziestego dziewištego batalionu saperów (lekkich, Saperzy Przodem!) Sił Lšdowych Stanów Zjednoczonych, stał u szczytu stołu konferencyjnego w przepisowej pozycji spocznij. Kiedy tylko przyjechał do kwatery głównej we Fredericksburgu, tego samego popołudnia, wydał rozkaz wyniesienia z sali krzeseł, bo i tak nikt nie będzie miał czasu, żeby usišć.
     W porzšdku, panowie  powiedział do zebranych w sali członków sztabu i dowódców kompanii  ćwiczylimy to wiele razy. Przyleciało ich więcej, niż się spodziewalimy, ale to w zasadzie nie robi nam wielkiej różnicy. Mamy pełne wyposażenie i amunicję wraz z potrzebnymi ładunkami wybuchowymi, a zanim otrzymamy informację na temat prawdopodobnych stref lšdowań, powinna tu już dotrzeć większoć naszych żołnierzy.
    Nie dotyczyło to dowódcy kompanii Alfa oraz dowódcy saperów dywizji. Obaj byli poza miastem w sprawach służbowych; nie było szans, żeby zdšżyli wrócić przed wylšdowaniem Posleenów.
     W zasadzie istniejš tylko dwie możliwoci: albo znajdziemy się w strefie lšdowania, albo nie. Jeli nie będziemy w tej strefie, podejmiemy walkę przeciwko rozproszonym wojskom wroga, dopóki nie przybędš posiłki wystarczajšce do odparcia ich najazdu.
    Chcę, żeby wszystkie kompanie były w pełni wyposażone i gotowe do wymarszu, kiedy tylko otrzymajš rozkaz. Macie plany wysadzenia każdego mostu w Wirginii oraz pierwszo-, drugo  i trzeciorzędnych celów. Zgodnie z rozkazami, jeli Posleeni wylšdujš w regionie, za który odpowiadamy, czyli w rodkowej Wirginii, przygotujemy do zburzenia wszystkie mosty na drogach wyjazdowych z zaatakowanej strefy. Nie wolno wam, powtarzam: nie wolno wam wysadzać żadnego mostu bez bezporedniego rozkazu, chyba że Posleeni znajdš się w zasięgu kontaktu, czyli poniżej tysišca metrów od was.
    Urwał i najwyraniej zastanawiał się, jak sformułować następnš myl.
     Sšdzę, że jeli nawet o tym nie rozmawialicie, to na pewno przyszło wam to do głowy. Może się zdarzyć, i pewnie się zdarzy, że na niektórych mostach... będš uchodcy, kiedy Posleeni pojawiš się w zasięgu kontaktu. Wszyscy oglšdalicie wiadomoci i oficjalne doniesienia z Barwhon i Diess, i wiecie, co Posleeni potrafiš.
    Może was kusić, żeby przepucić uchodców i wysadzić most dopiero, kiedy wejdš na niego Posleeni. Panowie, uprzedzam: postawię przed sšdem wojskowym każdego, kto to zrobi. Nie ma tu miejsca na sentymenty. Wysadzicie most, kiedy tylko Posleeni zbliżš się do was na odległoć pięciuset metrów. Nie możemy pozwolić sobie na ryzyko przejęcia przez nich choćby jednego mostu. Czy to jasne?  Rozległ się pomruk potwierdzenia.  Bardzo dobrze, czy sš jakie pytania?
    Podniosła się tylko jedna ręka dowódcy saperów dywizji. Był wieżym absolwentem Uniwersytetu Wirginii i finansowanej przez państwo Szkoły Oficerskiej, z której pochodziła większoć tutejszych oficerów.
     Tak, poruczniku Young?
     A jeli zostaniemy odcięci, sir?
    Dowódca popatrzył na stojšcych wokół żołnierzy. Z większociš z nich pracował razem od lat, i zastanawiał się, jak długo jeszcze będš spotykać się w tym samym składzie.
     Cóż, poruczniku, w takim wypadku będziemy musieli zginšć, a wraz z nami wszyscy, których kochamy. Wszystko, co możemy zrobić, to zabrać ze sobš do piekła jak najwięcej Posleenów.
    Mueller od samego rana woził milczšcego inżyniera po miecie. Objechali Fan i miasteczko uniwersyteckie, a wczesnym popołudniem południowe Richmond z jego niepowtarzalnš mieszaninš zapachów petrochemii, zakładów papierniczych i przetwórni tytoniu. Teraz, kiedy zbliżał się wieczór, Mueller namówił go na wypad do Schockoe Bortom. Po krótkiej wizycie w tej dzielnicy zamierzał pojechać na Wzgórze Libby i pokazać gociowi panoramę Richmond.
    Inżynier jednak kazał mu skręcić w Ulicę Dwunastš i jechać niš aż do Byrd. Po przyprawiajšcej o zawrót głowy serii zakrętów i trzech postojach, żeby zerknšć na mapę Instytutu Geodezji USA, zatrzymali się przy tunelu Schockoe Slip  pod kamiennym łukiem mostu, który łšczył kiedy miasto z Kanałem Kanawaha. Teraz prowadził on między dwoma nowoczesnymi kompleksami biurowców, otaczajšcymi dziewiętnastowieczne budynki.
     Co pan wymylił?  zapytał Mueller, kiedy inżynier znowu spojrzał na plan. Bardzo szczegółowe mapy, które dostarczył im Departament Inżynierii, piętrzyły się na tylnym siedzeniu rzšdowego sedana.
    Keene mruknšł co pod nosem, po czym wysiadł z samochodu i zaczšł się wspinać po kamiennych schodach prowadzšcych z Canal Street do Schockoe Slip. Zatrzymał się na szczycie i spojrzał w dół. Mueller popatrzył w tym samym kierunku, i chociaż zauważył kilka dobrych stanowisk dla małych jednostek, nie dostrzegł niczego, co mogłoby aż tak zainteresować słynnego na cały kraj inżyniera umocnień obronnych.
    Oficjalnie żaden z głównych inżynierów ani przedstawicieli miasta nie mógł przybyć na oględziny terenu. Plan strategii obrony Richmond właciwie nie istniał, dlatego Dowództwo Armii Kontynentalnej przysłało tutaj Johna Keenea. Uwagę dowódcy saperów trzeciej armii zwróciły zaproponowane przez niego rozwišzania wykorzystania rzeby terenu przy budowie umocnień na rzece Tennessee.
    Pomimo entuzjastycznego przyjęcia go przez dowódcę dwunastego korpusu, któremu powierzono zadanie obrony Richmond i południowej Wirginii, inni inżynierowie nie byli aż tak zadowoleni z wizyty Keenea. Każdy z nich miał własnš koncepcję obrony, co było głównš przyczynš kłopotów z szybkim stworzeniem ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin