Nowy69(1).txt

(5 KB) Pobierz
68
    
    Waszyngton, Dystrykt Kolumbia, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 10:48 letniego czasu wschodniego USA, 11 padziernika 2004
    
     Możemy w czym pomóc, poruczniku?  spytał sierżant Leo.
    Stary miał tak smutnš minę, że podoficer jeszcze u niego takiej nie widział. Nawet smutniejszš niż wtedy, kiedy mylał, że skończyła im się żywnoć.
    Siedział na schodach pomnika Lincolna i patrzył w wodę basenu.
    Był kolejny wspaniały jesienny dzień. Wydawało się, że przyroda lekceważy ich głupie gry wojenne. Nawet bombardowania kinetyczne nie miały żadnego wpływu na przepiękne wschody i zachody słońca.
    Porucznik Ryan patrzył na odbicie pomnika w wodzie. Jego nastrój wahał się między histeriš a depresjš. Uważał, że wypełnił swój pierwszy zawodowy obowišzek lepiej niż ktokolwiek miał prawo oczekiwać. Nawišzanie łšcznoci z Missouri pozwoliło mu dokonać rzezi Posleenów, a żołnierze jego plutonu spisali się pod ostrzałem jak weterani.
    Zgubili wprawdzie swojš jednostkę, ale to nie była ich wina. Nie było także jednostki, do której mogliby się przyłšczyć. A jednak teraz zastanawiano się nad przebiegiem jego dalszej kariery. Fakt, że zamienił większš częć dywizji Posleenów w krwawš papkę, nie miał żadnego znaczenia.
    A teraz jeszcze na dodatek i to.
    Brał udział w prawdziwej walce dopiero kilka dni, ale miał wrażenie, że wykształcił się u niego pewien instynkt. A on podpowiadał mu, że Posleeni zmiotš z powierzchni ziemi jedyny punkt kontroli ładunków wybuchowych, a to oznacza, że przejmš most. Wtedy byle jak sklecone jednostki na Mall rozsypiš się jak potłuczone szkło, a Posleeni zdobędš samo serce Ameryki.
    Utrata Mall wytnie Stanom Zjednoczonym serce. Cholera, może mieć nawet poważny wpływ na morale żołnierzy. Amerykanie narzekajš na swój rzšd przez cały czas, ale to nie znaczyło, że nienawidzš symboli przeszłoci, które tutaj, w tym miejscu się wznosiły.
    A do tego wszystkiego może dojć tylko dlatego, że jeden głupi oficer nie zwraca uwagi na to, co mówi mu podręcznik, dowiadczony młodszy oficer i zdrowy rozsšdek.
     Wszystko w porzšdku, sierżancie.
    Wstał i głęboko odetchnšł. W powietrzu czuło się lekki swšd z pożarów na południu, gdzie piechota morska zaminowała Pentagon mikrobombami jšdrowymi.
    Miałem rację, pomylał Leo, siedzimy w gównie. On wiedział, co trapi porucznika, i czuł to samo. Był w końcu instruktorem minowania. A kapitan totalnie spierdolił sprawę. Kiedy porucznik minował most 123, Leo czekał, żeby w razie czego pomóc w rozplanowaniu ładunków. Ale porucznik sam wyliczył odpowiednie wagomiary ładunków wybuchowych, i nie tylko obmylił trzy metody zapłonu, ale także trzy różne punkty kontroli. Była to może zbytnia ostrożnoć, ale dowódca wolał dmuchać na zimne. Ryzykanctwo przy rozkładaniu ładunków burzšcych było baaaardzo stanowczo niewskazane.
     Jak tam żołnierze?  spytał porucznik i ponownie pogršżył się w rozmylaniach.
     W porzšdku, sir. Dostalimy żywnoć i amunicję. Cholera, udało się nawet zorganizować cztery kółka.  Czuł, że oficer nagle przestał go słuchać. Spojrzał w tym samym kierunku co porucznik, ale dostrzegł tylko pomnik odbijajšcy się w zwierciadle wody.
    Porucznik na chwilę zamknšł oczy, po czym gwałtownie je otworzył.
     Sprowad ich tu!  rzucił.  Niech przyniosš ładunki. I to już!
     Tak jest, sir!  Sierżant pucił się biegiem po schodach, zanim jeszcze zdšżył się zastanowić, o co chodzi. W końcu nie należy się sprzeciwiać dowódcy.
    Po chwili porucznik szedł przez rozbrzmiewajšce echem pomieszczenie powięcone największemu humanicie albo  jak kto woli  największemu tyranowi w dziejach Ameryki. Zatrzymał się przed małymi drzwiami. Kiedy przychodził tu jako dziecko, zawsze zastanawiał się, dokšd prowadzš. Kto odstrzelił już zamek, więc porucznik wszedł do następnego pomieszczenia. Prowadziły stšd w dół schody. Porucznik umiechnšł się. Zachciało im się, kurwa, walczyć z jego krajem? mieli, kurwa, podskoczyć saperom?
    Kiedy ostatni żołnierz plutonu ruszył w dół po schodach, w pomnik uderzył pierwszy ładunek plazmy.
    
  *
    Dotknięcie strumienia zjonizowanego deuteru zmieniło twarz pomnika w parę. Poczštkowo nikt nie zauważył nadlatujšcych Wszechwładców, ale już po chwili całe Maił wypełniło się szybko zbliżajšcymi się spodkami, których działa zmiatały wszystko, co znalazło się na drodze między pomnikiem a mostem.
    
  *
    Kenallurial wydał okrzyk radoci, gnajšc naprzód w swoim tenarze. A więc tak wyglšda szał bitewny tenaal, o którym tyle mówiono! Czuł, że wreszcie odzyskał siły, i skupił się tylko na swoim zadaniu. Thresh płonęli w ogniu jego wystrzałów, a on się z tego cieszył. Zajęli drugi koniec mostu i znienawidzeni technicy wojskowi zostali pokonani. Wysłał Arnatadrę, żeby usunšł ładunki wybuchowe, a sam ruszył na wielki budynek.
    Podleciał tenarem do miejsca, gdzie wczeniej znajdowały się pozycje techników i wylšdował. Nie było ladu ich urzšdzeń, pozostały tylko kable, miejscami wtopione w skałę albo wijšce się po ziemi. Ponieważ nie znał ich przeznaczenia, wolał ich nie dotykać; to zajęcie dla Arnatadry.
    Triumfalnie uniósł szpony. Niech no tylko Ardanaath spróbuje pomniejszyć znaczenie tego zwycięstwa. Most nad rzekš jest w rękach jego armii. Niech piekło pochłonie tych thresh.
    





Zgłoś jeśli naruszono regulamin