Nowy8(1).txt

(14 KB) Pobierz
8
    
    Fort Indiantown Gap, Pensylwania, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 10:23 letniego czasu wschodniego USA, 6 czerwca 2004
    
     Czy on kiedykolwiek odpuszcza?  zapytała porucznik Nightingale, wchodzšc na zadaszony ganek kwatery głównej kompanii.
    Wysoka i chuda jak chart zastępca dowódcy została włanie obsobaczona przez ONeala. Zatrzymała się na chwilę w cieniu, żeby zapanować nad sobš przed powrotem do żołnierzy.
     Nie wydaje mi się  odpowiedział porucznik Arnold, towarzysz jej niedoli. Wysoki, łysiejšcy trzydziestoletni dowódca plutonu wsparcia pokręcił głowš.
    Do chwili przybycia drugiej fali poborowych pełnił funkcję zastępcy dowódcy kompanii Bravo. Doskonale wiedział, jakie wymagania stawia ich dowódca. Przyzwyczaił się do nich. Teri miała z tym kłopoty.
    Według kapitana, przewinienia dwojga poruczników były wprost niezliczone.
    Zadaniem zastępcy dowódcy było dopilnowanie prawidłowego funkcjonowania jednostki oraz nauczenie się dowodzenia kompaniš. ONeal jednak powierzył ustawienie kompanii swojemu niezwykle kompetentnemu starszemu sierżantowi i oczekiwał, że Nightingale będzie tak samo umiejętnie dowodzić kompaniš w walce, jak on. Jak dotšd nic z tego nie wyszło.
    Nie potrafiła dostosować swojego stylu dowodzenia do wymogów oddziałów bojowych. Uprzejmoć, która zjednała jej techników z dowodzonej przez niš wczeniej kompanii wywiadowczej, przez żołnierzy piechoty była odbierana jako oznaka słaboci. Poza tym Nightingale wydawała się nie mieć zmysłu taktycznego. Nie ulegało wštpliwoci, że w praktycznych działaniach jest nowicjuszem. Kapitan ONeal postawił sprawę jasno: porucznik miała dostać w swoje ręce jego kompanię i musiała umieć sobie z tym poradzić.
    W przypadku Arnolda problemem była nowa broń i zwišzana z niš taktyka. Musiał się oswoić z zasięgami ognia i manewrami, których nigdy wczeniej nie brał pod uwagę. Jednoczenie nadzorował szkolenie żołnierzy w użyciu broni, o której dotšd nawet nie nili.
    Wojsko wycišgnęło wnioski z walk na Diess i Barwhon; plutony pancerzy wspomaganych posiadały teraz tak niesamowitš siłę ognia, że żartobliwie nazywano je Ponurymi Żniwiarzami.
    Poczštkowo wyposażone były w automatyczne modzierze kaliber 75 mm i terawatowe lasery. Działania na Diess pokazały, że wbudowane w pancerz granatniki sš lepsze od automatycznych modzierzy na krótszych dystansach, a lasery sš zbyt duże i niewygodne do dwigania przy gwałtownych manewrach formacji stosowanych w jednostkach pancerzy. Wycofano więc modzierze i lasery, a na ich miejsce pojawiła się duża różnorodnoć broni specjalnej, przeznaczonej do montowania na pancerzu. Sporód tej broni dowódca plutonu miał wybrać takš, która będzie najbardziej skuteczna podczas planowanej misji. Ponieważ żadna akcja nigdy nie poszła tak, jak za planowano, najczęciej wybór okazywał się nietrafiony.
    Jeli misja polegała na udzieleniu poredniego wsparcia ogniowego, dowódca plutonu najczęciej wybierał osobiste multimodzierze  ulepszone granatniki. Do każdego pancerza wspomaganego dołšczano cztery: po jednym na ramię i po jednym na rękę. Strzelały granatami kaliber 60 mm z ogromnš dokładnociš na odległoć do pięciu mil, jednoczenie dajšc możliwoć wyboru jednego z czternastu typów amunicji.
    Podstawowym typem granatu był odłamkowo-burzšcy, który mógł zostać nastawiony na detonację zbliżeniowš, uderzeniowš lub detonację z opónieniem. Pozostałe typy reprezentowały coraz wyższe poziomy zaawansowania, od ulepszonej amunicji konwencjonalnej, na przykład granatów kasetonowych po granaty z antymateriš o promieniu rażenia większym niż zasięg modzierza. Każdy człowiek czy Posleen w strefie oddziaływania tego ładunku bez pancerza ochronnego zostałby po prostu usmażony. Na nieszczęcie dla wszystkich zainteresowanych, ciężka broń zużywała zapas amunicji w pancerzu w cišgu zaledwie dwudziestu sekund. Ponurzy Żniwiarze żartowali, że każdy z nich potrzebuje co najmniej jednego plutonu piechoty do noszenia amunicji.
    Jeli misja przewidywała bliskie wsparcie ogniowe, mieli do wyboru  w zależnoci od odległoci i liczby wspieranych celów  trzy oddzielne systemy broni. Najprostszy był zestaw superstrzelb z różnš amunicjš. Kolejne były bardziej skomplikowane.
    Na każdym pancerzu jednak można było zamontować tylko jeden typ broni, więc dobór właciwej często decydował o wyniku starcia. Stary dopiero zaczynał opracowywać kilka chytrych manewrów z wykorzystaniem plutonu broni ciężkiej, wymagały one jednak, żeby jego dowódca czytał mu w mylach. Sprawa miała się nieco uprocić wraz ze sporzšdzeniem instrukcji taktycznej, na razie jednak najczęciej wybierano le.
     Nie obchodzi mnie, co mówiš inni  cišgnęła rozgniewana Nightingale.  Istnieje co takiego, jak... Co to jest, do cholery?
     To chyba Indowy  odpowiedział poważnie Arnold.
    Na placu apelowym przed budynkiem kwatery głównej słońce pensylwańskiego lata rozwietlało gnane wiatrem tumany kurzu. Zza wirujšcych kłębów wyłoniła się grupa krępych, zielonych humanoidów. Na pierwszy rzut oka przypominali gromadkę grubych dzieci.
    Swoje ubarwienie zawdzięczali chlorofilowym symbiontom, porastajšcym ich skórę jak zielone futro. Z twarzy przypominali nietoperze, za to oczy  duże i okršgłe  nadawały im wyglšd szczerych, prostodusznych istot, którymi w sumie byli. Na wózku antygrawitacyjnym cišgnęli jakš skrzynię.
     Nie, chodzi mi o to. Wyglšda jak trumna  powiedziała Nightingale.
     Mała trumna  potwierdził Arnold. Żadne z nich nie widziało przedtem zapakowanego do transportu pancerza bojowego.
    Na czele pochodu dziewięciu Indowy szedł osobnik wyróżniajšcy się nieco większš liczbš ozdób, poza tym jednak niczym nie różnišcy się od pozostałych. Kiedy doszedł do chwiejnych, metalowych schodów kwatery głównej, zatrzymał się i ukłonił, a idšcy za nim Indowy postawili skrzynię i zaczęli nerwowo przestępować z nogi na nogę.
     Czy to klan najznamienitszego Michaela ONeala?  przetłumaczył pytanie przywódcy inteligentny przekanik. Dobywajšcy się z niego głos był niezwykle wysoki, niemal wykraczajšcy poza próg słyszalnoci.
    Arnold tršcił Nightingale łokciem.
     Tak  powiedziała  to ten klan. Jestem porucznik Nightingale, jego zastępca.
     Przynoszę dar od mojego mistrza, Aenaola z ludu Indowy  powiedział przywódca, ponownie się kłaniajšc. Pozostali Indowy postawili sarkofag pionowo i nacisnęli guzik. Skrzynia otworzyła się i ich oczom ukazał się mały pancerz wspomagany, wyranie różnišcy się od standardowego pancerza dowódczego.
    Pierwszš rzeczš, na którš zwrócili uwagę oficerowie, były zdobienia. Pancerz był pokryty skomplikowanymi wzorami, na pierwszy rzut oka trójwymiarowymi, co było całkowicie niedopuszczalne w walce. Po uważnym przyjrzeniu się wzory okazały się być hologramami, w jaki sposób wkomponowanymi w płaszczyzny zbroi. Ramiona i nogi pancerza zdobiły eleganckie płetwy, mogšce służyć do oddawania ciepła; tej funkcji wyranie brakowało większoci pancerzy wspomaganych. Hełm przypominał twarz jakiego demona albo przerażajšcego kosmicznego potwora  miał spiczaste uszy i zwisajšce prawie na piersi kły. Na obu ramionach zamocowano podręczne sztylety, mnóstwo innej broni wyzierało z najmniej spodziewanych miejsc. Wyglšdało na to, że otoczony pancerz mógł zaczšć ostrzeliwać się jednoczenie na wszystkie strony. Kiedy wokół Indowy zaczęło się zbierać coraz więcej żołnierzy, w drzwiach kwatery głównej pojawił się starszy sierżant Pappas.
     Co się tu, do cholery... Co to?  zapytał wysoki, herkulesowej postury Samoańczyk. Był zdziwiony, co rzadko mu się zdarzało.
     Nowy pancerz dla kapitana, sierżancie  zamiał się Arnold.  Może go pan zawoła?
    Chwilę póniej z budynku wyszedł Mike  ku uldze Indowy, coraz bardziej zaniepokojonych tłoczšcymi się dookoła nich ludmi.
    Czuli się w ich otoczeniu tak, jak ludzie w obecnoci tygrysa. Treser może ci mówić, że to niegrony pluszak, ale kiedy jeste z nim w klatce, to po prostu cholernie wielki mięsożerca.
     Sierżancie, proszę zabrać stšd tych ludzi  powiedział Mike, błyskawicznie analizujšc sytuację. Wepchnšł językiem pod policzek kulkę tytoniu do żucia i splunšł w kurz dziedzińca.
     Co to ma być, jebany cyrk?  krzyknšł Pappas, wypatrujšc jakiegokolwiek podoficera.  Plutonowy Stewart! Zabieraj stšd swojš drużynę, zanim wam, gałgany, znajdę jakie zajęcie! Nie macie nic lepszego do roboty? Może chcecie posprzštać koszary?
    Tłum rozpierzchł się szybko i przed gankiem pozostali tylko kapitan, porucznicy i starszy sierżant.
     Indowy Aeloolu, taon, widzę cię  powiedział Mike, kłaniajšc się nieznacznie. Nie miał do czynienia z żadnym Indowy od czasu Diess, ale był na bieżšco ze stopniami wojskowymi w złożonej hierarchii Federacji. Ten Indowy był starszym rzemielnikiem. Jako kapitan Sił Uderzeniowych Floty Mike był od niego starszy rangš o kilka stopni wojskowych, mimo że Indowy mógł dowodzić nawet kilkoma tysišcami swoich pobratymców. Indowy znajdowali się na samym dole federacyjnej piramidy.
    ONeal nie był pewien, ale przypuszczał, że starszy rzemielnik jest nosicielem genów neutralnej płci. U Indowy takie osobniki miały dużš łatwoć robienia kariery zawodowej, bo były tylko minimalnie zaangażowane w rodzenie dzieci, stanowiły też dużš siłę politycznš. Postawienie starszego rzemielnika na czele ekipy technicznej wydawało się co najmniej dziwne. Mike spodziewałby się raczej niższej stopniem rzemielniczki.
     Natchniony Lordzie ONeal, widzę cię  odpowiedział Indowy.
     Natchniony Lordzie?  zdziwił się Mike. Był to tytuł Indowy równy wodzowi klanu. Mike nie słyszał, żeby kiedykolwiek nadano go komu nie należšcemu do Indowy. Nie przychodził mu do głowy ludzki odpowiednik tej rangi, ale rzadko zdarzało się, żeby na...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin