Begley Jamie - Biker Bitches 2 - Fat Louise.pdf

(1103 KB) Pobierz
agawa55
Jamie Begley
Fat Louise (Biker Bitches #2)
tłum. nieof. agawa55
agawa55
MAPA TREEPOINT
KENTUCKY
2
agawa55
OPIS
Potrzebowała bohatera, zamiast tego dostała Cade'a.
Cade nie był bohaterem. Był koczownikiem, wędrowcem bez żadnych więzi i takie życie
mu się podobało. Wynajęty, żeby uratować Fat Louise i jej rozpieszczoną siostrę z kartelu w
Meksyku, za odpowiednio wysoką kwotę podjął się tego ryzyka. Gdy zobaczył zdjęcie kobiety
z szarymi oczami, postanowił ją znaleźć, pieprzyć i zapomnieć o niej. Nie ma szkody, nie ma
winnych. Ale łatwiej było to powiedzieć, niż zrobić, jeśli chodzi o tę zwyczajną Jane.
Spodziewał się motocyklowej suki, która znała zasady, zamiast tego dostał Fat Louise.
Fat Louise nie miała zamiaru narażać swojej załogi na niebezpieczeństwo. Musiała się
nauczyć radzić sobie samej z problemami, nawet jeśli jednym z nich był wysoki motocyklista,
na którym musiała polegać, jeśli miała uratować swoją siostrę. Po wyjeździe z Meksyku nie
spodziewała się już nigdy więcej zobaczyć Cade'a, ale wystarczyła jedna noc z nim, żeby jej
udowodnić, że nawet serce suki może zostać złamane.
*
*
*
3
agawa55
Prolog
Benedict Montgomery wszedł do obskurnego baru, starając się nie okazywać strachu,
gdy nieliczni mężczyźni w barze odwrócili się, żeby spojrzeć na niego stojącego w drzwiach.
Gorąc panujący na zewnątrz w Corpus Christi był duszący, ale w ciemnym barze też nie
było dużo chłodniej. Odciągając kołnierzyk koszuli, przeszedł obok stołów w stronę baru, gdy
meksykański barman podniósł przegrodę baru i stanął przed nim.
- Szukam Cade’a Reeda.
- Co chcesz do picia? - zapytał barman, cofając się za bar, czyniąc to oczywistym, że nie
stoi tam, żeby udzielać informacji za darmo.
- Wystarczy piwo.
Kiedy barman postawił przed nim piwo, Benedykt położył pieniądze na ladzie. Ponieważ
barman milczał, dołożył jeszcze kilka banknotów do stosu.
- Jest na zapleczu. To nie potrwa długo, usiądź.
Barman odszedł, żeby obsłużyć kogoś na końcu baru.
Benedykt usiadł przy stoliku z boku baru i nieśmiało napił się piwa, czekając.
Chwilę później otworzyły się drzwi po drugiej stronie baru i wszedł przez nie wysoki
mężczyzna z piękną meksykańską kobietą, którą obejmował ramieniem. Usiedli przy stoliku
przy ścianie, osłonięci mrokiem baru.
Barman skinął głową w ich kierunku, dając znać Benedictowi, że to jest ten mężczyzna,
którego on szukał.
Benedykt wstał od swojego stołu, starając się wyperswadować sobie wyjście stąd. Tylko
desperacja, którą odczuwał, sprawiła, że przeszedł przez bar i podszedł do mężczyzny siedzą-
cego w mroku. Musiał odchrząknąć, zanim mógł się odezwać.
- Cade Reed?
Ciemne oczy przyglądały mu się beznamiętnie.
- Kto pyta?
- Jestem Benedict Montgomery. Chciałbym z tobą porozmawiać prywatnie, jeśli mogę?
- Dlaczego?
- Chciałbym zaoferować ci pracę.
- Jestem na emeryturze. Wyjdź, zanim któryś z miejscowych zdecyduje się zabrać ci ten
zwitek gotówki z twojej kieszeni. Nie jestem tym zainteresowany.
Zaczął trącać nosem szyję kobiety, z którą przyszedł. Jej zmysłowe szepty sprawiały, że
było to oczywiste, że ta para miała ze sobą związek seksualny, czyli coś, czego on i jego żona
nie dzielili już o wiele dłużej, niż Benedykt chciał o tym myśleć. Minęło dużo czasu, od kiedy
nawet jego żona i on rozmawiali ze sobą serdecznie, a tym bardziej komunikowali się jako
kochankowie.
Benedict mógł zrozumieć, że Cade nie chce zostawić pięknej kobiety, która przesuwała
4
agawa55
dłońmi po jego klatce piersiowej.
- Przysłał mnie George Connell.
Cade westchnął zirytowany, zanim podniósł głowę i popatrzył złowrogo na Benedicta.
Skinąwszy głową w kierunku baru, powiedział:
- Martina, daj mi dziesięć minut.
- To wszystko, ile ci będzie potrzeba - zachichotała wstając, a Cade za ten komentarz dał
jej klapsa w jej wycofujący się tyłek.
Kiedy odeszła Benedict usiadł na krześle naprzeciwko mężczyzny, który nie wyglądał
na zadowolonego, że mu przerwano.
- Czego chcesz?
- George dał mi twoje nazwisko. Powiedział, że możesz wydostać dla mnie moje córki.
Cade uniósł sardonicznie brwi.
- Gdzie dokładnie są twoje córki?
- W Peñueli, to jest miasto na południu Meksyku.
- Wiem, gdzie to, do cholery, jest i moja odpowiedź brzmi
nie,
powiedz George'owi, aby
ci znalazł kogoś innego, kto chce umrzeć. To jest misja samobójcza.
Benedict zbladł po jego reakcji.
- Nie ma nikogo innego. Connell podał mi twoje nazwisko tylko dlatego, że nie dawałem
mu spokoju.
- W takim razie masz gówniane szczęście - skinął na Martinę, żeby wróciła.
- Proszę. Zapłacę ci tyle, ile zechcesz. Jestem bogatym człowiekiem. Sam poszedłbym je
poszukać, ale nie wolno mi jechać do Peñueli, ponieważ czasami pracuję dla rządu.
Cade znowu machnął na kobietę, a Benedict przerwał, biorąc głęboki wdech.
- O jakich pieniądzach mówimy?
Benedict polizał swoje suche wargi, pijąc piwo, zanim zapytał:
- A ile by to miało być?
- Nie wiem. Niech pomyślę. To jest niebezpieczne. Do diabła, martwy człowiek nie jest
w stanie wydawać pieniędzy, bez względu na to, ile to jest, ale jest taka liczba, która mogłaby
sprawić, że byłbym skłonny zaryzykować...
- Ile to jest?
- Sto kawałków.
- Dobrze - odpowiedział natychmiast Benedict.
Cade zmrużył oczy.
- Myślę, że powinienem poprosić o więcej.
Benedict postawił piwo na brudnym stole.
- Jeśli wyciągniesz moje córki, dam ci dodatkowe sto jako premię.
- Mówimy o dolarach amerykańskich, prawda?
Benedict skinął głową.
- Cholera, to trudne do odrzucenia, ale jedną kobietę może się udać wyciągnąć, ale dwie
to będzie to prawie beznadziejne
- pomyślał Cade -
będę musiał unikać gangów i federalnych.
Człowiek znika tam w mgnieniu oka.
- Podniosę tę kwotę do trzystu, sto za każdą z moich dziewczynek, plus kolejną premię w
wysokości stu tysięcy dolarów, kiedy je odzyskam.
- Pieprz mnie - Cade cicho zagwizdał - masz umowę.
Benedict oparł się na krześle, drżąc. Sięgnął do kieszeni, wyciągnął chusteczkę i wytarł
czoło. Był gotów zapłacić i dwa razy tyle, żeby odzyskać córki.
- Nie wiedziałem, że ktoś jeszcze używa tych rzeczy.
Benedykt zaczerwienił się, pospiesznie wkładając chusteczkę do kieszeni, zanim włożył
rękę do drugiej kieszeni i wyjął z niej dwie fotografie, które położył na stole pomiędzy nimi.
- Ta po prawej to moja najmłodsza córka, Bailey, a ta druga to Jane. Na zdjęciu Jane jest
blondynką, ale kilka dni przed zniknięciem zafarbowała włosy na brązowy kolor. Powinienem
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin