Isaacs Susan - Po kompromitacji - (02. Judith Singer).pdf

(1582 KB) Pobierz
SUSAN ISAACS
Po kompromitacji
Przełożyła Anna Palmowska
Larry ‘emu Ashmeadowi,
mojemu redaktorowi i przyjacielowi
z wyrazami miłości
Rozdział 1
W Halloween, wyjątkowo ciepły w tym roku, czytałam
kąśliwą rozprawę na temat poparcia Wendella Willkiego dla
polityki wojennej Franklina Delano Roosevelta, od czasu do
czasu wydając torebkę M&M-ów poprzebieranym dzieciakom
domagającym się cukierków. W tym czasie Courtney Logan,
blondynka z dołeczkami w policzkach, absolwentka Princeton
wyróżniona dyplomem
magnea cum laude,
była konsultantka
banku inwestycyjnego Patton Giddings, żona przystojnego
Grega, matka pięcioletniej Morgan i osiemnastomiesięcznego
Travisa, smażąca wspaniałe dżemy z brzoskwini,
kolekcjonerka starych haftów krzyżykowych, była prezeska
Towarzystwa Miłośników Shorehaven, zniknęła z Long Island
bez śladu.
Dziwne. Bogate przedstawicielki klasy średniej z
przedmieść, które noszą roleksy i dwa razy w tygodniu idą do
kosmetyczki na depilację górnej wargi, nie znikają bez śladu.
Choć nigdy jej nie spotkałam, Courtney wydawała się kobietą
twardo stąpającą po ziemi. Niecały rok wcześniej w lokalnej
gazecie na pierwszej stronie ukazał się artykuł ojej firmie.
StarBaby kręciła filmy wideo o pierwszym roku życia dzieci.
„Pomyślałam, że to się musi udać, bo w głębi serca
wiedziałam, że takich osób jak ja są tysiące”, opowiadała
Courtney. „Wszystko zaczęło się, gdy oglądaliśmy z Gregiem
film, który nakręciliśmy o Morgan, naszej córce. Piętnaście
minut o tym, jak wpatruje się w zabawki zawieszone nad jej
kołyską! Oczywiście ślicznie, bardzo rezolutnie się wpatruje,
ale… A potem przez kolejne piętnaście minut ssie kciuk! I
niewiele więcej. Nagle uderzyło mnie, że przy Travisie,
naszym synku, włączyliśmy kamerę, dopiero gdy skończył
sześć miesięcy!” (Nigdy nie mogłam zrozumieć mody na
nadawanie dzieciom jako imion nazwisk. Choć przyznaję, że
takie imiona inaczej się nosi, bo przecież trudno sobie
wyobrazić małych Greenbergów Johnsonów taplających się w
kałuży w marynarskich ubrankach.) A wracając do
wypowiedzi Courtney: „Zrobiło mi się smutno. Poczułam się
winna! Tyle straciliśmy! Właśnie wtedy przyszło mi do głowy,
że dobrze by było, gdyby jakiś profesjonalista zjawiał się u nas
raz na miesiąc i kręcił film o naszym dziecku!”
Oczywiście wzięłam poprawkę na afektowany styl
„Shorehaven Beacon”, jednak wyczułam, że to od Courtney
Bryce Logan pochodzi przynajmniej połowa tych
wykrzykników. Najwyraźniej była jedną z tych nieuleczalnych
optymistek, których nigdy nie potrafiłam zrozumieć, a tym
bardziej naśladować. Courtney zrezygnowała z ciekawej,
intratnej posady na Manhattanie. Zamieniła towarzystwo
błyskotliwych, eleganckich kolegów z banku inwestycyjnego
na dwoje osobników zainteresowanych głównie badaniem
zawartości swoich nosów. I co? Czy choćby jedna łza żalu
spłynęła po jej policzku, gdy oglądała z dziećmi
Ulicę
Sezamkowa?
Czy odczuwała ucisk w gardle, gdy pociąg o
ósmej jedenaście, wypełniony jej rówieśnikami w garniturach
od Dany Buchman, odjeżdżał do miasta? Nie. Najwyraźniej
damom takim jak Courtney, dla których nie ma rzeczy
niemożliwych, bycie pełnoetatową mamą sprawiało
nieziemską rozkosz. Jakieś mieszane uczucia? Dajcie spokój!
Dla nich emerytura to tylko kolejny etap w karierze,
macierzyństwo – kolejna szansa na popisanie się swoimi
możliwościami.
Podobało mi się jednak w Courtney to, że mówiła o
Shorehaven nie tylko z sympatią, ale także z uznaniem i
znajomością jego historii. No dobra, właściwie jego legend.
Wspomniała reporterowi, że jedna ze scenerii, którą
wykorzystuje StarBaby, to nasze doki. I dodała, że właśnie
tam Walt Whitman napisał swój słynny dwuwiersz
Do ciebiel
Tak naprawdę Courtney tylko powtarzała bzdurną miejscową
legendę. Mimo to byłam jej wdzięczna, że ceniła sobie nasze
miasto (i urodzonego na wyspie poetę).
Chyba nawet powiedziałam do siebie: Hm, powinnam ją
poznać. Cóż, jestem historykiem. Czuję sympatię do każdego,
kto przywołuje przeszłość na forum publicznym. Pracuję w St.
Elizabeth College, gdzie większość czasu spędzam na
pyskówkach w katedrze historii. Jestem profesorem i pracuję
na kontrakcie w tej tak zwanej placówce szkolnictwa
wyższego, dawniej żeńskiej, prowadzonej przez zakonnice,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin