TRZEJ NIEZBĘDNI I ZBAWIENNI.doc

(45 KB) Pobierz
TRZEJ NIEZBĘDNI I ZBAWIENNI

TRZEJ NIEZBĘDNI I ZBAWIENNI

                                              ( O nas i Archaniołach praktycznie)

 

          Groteskowy i żałosny jest ktoś powtarzający: „Wszystko mam pod kontrolą”, bo to albo wyraz jego niedojrzałości i głupoty, ale i zarozumiałości, i arogancji. Jednak przy modzie na samouwielbienie, jest to dość popularne. Choćby jednak ów ktoś nie wiem jak „wierzył w siebie”, jak wizualizował swoją moc i omnipotencję, to w końcu dopada go bezbronność, bezsilność i bezwolność. A wtedy nagle rozpacz, depresja, myśli samobójcze, bo tak się kończy status bycia bogiem. Wielu już w historii usiłowało stawać się bogami i kończyli marnie. Szkoda, że to niczego nie nauczyło dzisiejszych pogan.

           Ci jednak, co poznali już swoją zwyczajną ludzką kondycję i jej ograniczoność, a jednak zerkają ku wyżynom człowieczeństwa, wierząc, że jednak stworzeni zostali przez Boga do trochę wyższych rzeczy, niż aspiracje pogan – mają szansę odkryć niezastąpionych przyjaciół na tej drodze. W myśl zdania Ernesta Brylla: „Byśmy nie zapomnieli, że przyjaciół mamy. Oni wołają do nas, my do nich wołamy”. Tak pisał o Archaniołach, czyli o wyższej rangi Aniołach  do zadań specjalnych. Poznając w Biblii z imienia trzech z nich: Archanioła Michała, Gabriela i Rafała, odkrywamy prawdziwą moc, jaką otrzymali od Boga do spełniania dzieła zbawienia. Nie zostali jej pozbawieni, bo wojna o dusze ludzkie się nasila, a oni są ich obrońcami, pomocnikami i uzdrowicielami. Na ile jednak to wiemy i pamiętamy?

            Może dobrze uświadomić sobie najpierw tę naszą obecną kondycję i konteksty, w jakich się znajdujemy, żeby odkryć niezbędność i zbawienność tych potężnych duchów danych także nam do wsparcia w wędrówce ku niebu i w walce o dusze.

 

O NASZEJ BEZBRONNOŚCI I OBRONIE PRZED ZŁEM – ARCHANIOŁ MICHAŁ

 

             - „A co w tym takiego złego?” – pyta ten i ów zarozumiale, „bawiąc się” w wywoływanie duchów; oglądając namiętnie horrory; wróżąc sobie czy komuś z kart Tarot; tatuując ciało tajemnymi symbolami; nosząc pierścienie Atlantów; uprawiając jakiś tam rodzaj jogi… Cóż, zło rzadko uderza frontalnie z całą swą potwornością  i niszczycielską siłą. Raczej łasi się, łudzi, kusi, bagatelizując zagrożenie w myśl powiedzenia: „Diabeł liże swoją ofiarę zanim ją pożre”. Tylko w dawnych opowieściach cyrograf – dokument sprzedający diabłu duszę – podpisywało się gdzieś o północy własną krwią, wobec jakiegoś ciemnawego jegomościa. Teraz można to zrobić „wygodnie” przez Internet według gotowego formularza; podczas gry komputerowej na wysokim lewelu; angażując się w tajemną „terapię”; wypisując się z Kościoła pod czyjeś tam dyktando… A im mniej teraz w domach pacierza, kropielnic, spowiedzi, przydrożnych krzyży, różańca, tym większy przystęp owego zła do nas w zawoalowanych postaciach, wobec którego stajemy się częstokroć bezbronni. Wystarczy osłabić czy odebrać ludziom wiarę w moc kapłańskiego błogosławieństwa, znaku i formuły rozgrzeszenia czy konsekracji, żeby inni „kapłani” zaczęli przejmować władzę nad duszami, ale i nad losami ludzi w większości ochrzczonych, do niedawna wierzących, czy nawet religijnych. Ludzi dziwnie szybko się z tego „wyzwalających” i wyrzekających wiary, łaski i zbawienia. Dotyczy to coraz bardziej dzieciaków w internetowej sieci, na których zarzucają swoje sieci współcześni łowcy dusz. Stąd te ciche czy krzykliwe apostazje, bluźnierstwa, spisywane ręcznie cyrografy, bynajmniej nie dziecinne.

                 To już bywało w dziejach, że kiedy rosło uwikłanie ludzi w różne rodzaje magii, wróżbiarstwa, ezoteryzmu, czy demonizmu; w różne postacie zła i zniewalanie przez nie czy opętanie, wybuchały mordercze rewolucje, wojny i bestialstwo. Jakby zostały tam uwolnione demony albo ludzie zaczęli się do nich upodabniać. Niebezpieczne jest teraz podobieństwo do tych czasów.

 

                    Stąd tak niezbędna i zbawienna postać Archanioła Michała o imieniu „Któż jak Bóg!”, stającego do walki ze zbuntowanymi aniołami i strącającemu je do piekieł, co opisuje Biblia. Nie przestaje on nadal walczyć z mocami piekielnymi, o czym świadczą tysiące cudów wzywanego i stającego w obronie już nie bezbronnych. Ma on pod zbrojną opieką państwa i miasta, parafie i wspólnoty zakonne, wiernych swoich czcicieli na całym świecie. Odmawiający Litanię do Archanioła Michała i odprawiający specjalne nabożeństwo oraz tę krótką modlitwę-egzorcyzm, wielokrotnie doświadczyli pomocy duchowej przy napaściach złego, podczas nocnych koszmarów, nękania i pokus. Staje on w obronie nie tylko modlących się, ale i polecanych jego obronnej mocy. Dotyczy to szczególnie wspomnianych wyżej dzieciaków brnących czasem w demonizm czy satanizm.

 

NASZE SŁABOŚCI I SŁABOSTKI – WŁAŚCIWE UMOCNIENIE – ARCHANIOŁ GABRIEL

 

                     - „Człowiek składa się ze słabości” – mówią często ci, którym się już nie chce zapanować nad sobą; popracować nad złymi nawykami czy nad nałogiem; zrobić coś ze swoim życiem; uporządkować sumienie… Słabostki i słabości się usprawiedliwia, samemu się z nich rozgrzesza; tłumaczy się pop-psychologią, która nie lubi pojęcia „silna wola”, za to tworzy nowe „choroby” czyniące z ludzi wiecznych pacjentów. Napominającym zamyka się usta stwierdzeniem: „Ty mnie nie osądzaj! To jest moja prywatność!”. Tak słabości stają się nawykami, uzależnieniami, czyli bezsilnością wobec skłonności, pokus czy atrakcyjności zła. Ta bezsilność jakoby zwalnia z obowiązku, z wierności, zwłaszcza w erotyce, gdzie „można sobie pozwolić na wiele: na pornografię, czy różne wynaturzone formy zaspokajania wyrafinowanych doznań. („Najlepszy sposób na pokusę, to jej ulec”, „Kiedy rządzą żądze, wtedy ja nie rządzę” czy „Jutro pokutować zacznę – dziś mi jeszcze grzechy smaczne.”).

                        Rzadko jednak kto przyznaje się ze szczerością do innej powszechnej słabości, czyli do braki odwagi, inaczej mówiąc do tchórzostwa. A to – coraz powszechniejsze - jakoby też usprawiedliwia różne niewierności, podłości, oszustwa, zdrady. Ze strachu można dopuścić się czegoś nieludzkiego, bezdusznego, okrutnego, będąc jakoby bezsilnym wobec „siły strachu”.

                         Człowiek pozwalający sobie wciąż na słabości, powoli osuwa się w lenistwo fizyczne, umysłowe, moralne, duchowe i religijne. Jest bezwolną marionetką swoich kaprysów, zachcianek, nałogów. Zaczyna zapadać na abulię (zanik woli) i na apatię (niechęć do obowiązków stanu,  aktywności, pracy, starań, troski). To już nie słabość, ale inercja, marazm, degrengolada we wszystkim (prócz przyjemnostek i rozrywki).

 

I tu ma swoje miejsce postać Archanioła Gabriela, którego imię tłumaczy się jako Boży Mocarz. Takim się jawi w Księdze Daniela, jako karcący, ale i przybywający w godzinie gniewu Bożego, przy końcu czasów. Zanim jednak one nadejdą, jest posłańcem, zwiastunem Bożych obietnic wobec Zachariasza i Maryi. Doświadczenie jego obecności łączy się z odczuciem wielkiej mocy, ale i światła przenikającego umysł i serce. W litaniach do Archanioła Gabriela wyrażają to wezwania: Siło Boga, Siło Prostoty, Siło w słabości”… Bezsilność człowieka to także bezradność, niemoc umysłu, serca i woli. Dlatego potrzeba nam takich małych Zwiastowań, po których poddajemy się nie własnej niemocy, ale mocy Bożej Łaski wspomagającej choćby małe ludzkie kroki w stronę Boga i dobra.

Dobrze jest przemedytować to wezwanie Archanioła Gabriela słowa skierowane do Maryi: „Pełna Łaski … Pan z tobą…” I prosić o to.

 

NASZE CHOROBY DUCHOWE – WŁAŚCIWE UZDROWIENIE – ARCHANIOŁ RAFAŁ

 

             - „Abyśmy tylko zdrowi byli!” – to brzmi jak zaklęcie, bo zdrowie jest na pierwszym miejscu każdego zestawu życzeń. A półtoraroczna opresja sanitaryzmu chyba nie wyleczyła ludzi z tego swoistego kultu zdrowia, które jakoby musi „być najważniejsze”. Dochodzi nawet do tego, że niektórzy w obronie zdrowie poświęcają życie… Zdrowie bowiem może stać się obsesją (zdrowa żywność, woda, odzież, diety, styl życia, suplementy), a nawet religią (vide: veganizm). I choć też jak zaklęcie powtarza się powiedzenie, że „w zdrowym ciele zdrowy duch”, to widzimy, że największe nawet zdrówko nie wygeneruje pokoju i pogody ducha, ot tak, samo z siebie, z ciała. Bo niby skąd te nerwice, psychozy, autoagresje, różne stopnie depresji u całkiem zdrowych i młodych? Może zamiast mnożyć różne stany depresji czy zaburzeń dobrego samopoczucia oraz leczenia antydepresantami, trzeba byłoby niejednokrotnie poczytać o starej – dobrze znanej dawnym mnichom acedii. A była ona duchowym zgnuśnieniem, niechęcią do tego, co jest, a uganianiem się za iluzjami, fantomami, awatarami życia, radości i szczęścia. Albo tak po staremu zapytać: „Czego dusza pragnie?” i czy czasem nie znajduje się ona w stanie długiej agonii. A to rozpoznaje się po nudzie, po wstręcie do życia i ludzi, po skłonności do rozmaitych rozrywek i pobudzeń, po swoistym zmysłowym delirium. Wielu teraz zna się na różnych schorzeniach ciała i odpowiednich terapiach, ale niewielu chce słyszeć o chorobach duszy (choćby na grzech, niewiarę, rozpacz) i sumienia. Albo o chorobie na narcyzm, czyli opętanie samym sobą… U psychologów kolejki coraz dłuższe, ale rzadko który z nich zna się na życiu duchowym, na głodach duszy… a uzdrowiciele czy szamani mogę wpędzić tylko w gorsze opętanie.

 

I tu jest miejsce dla Archanioła Rafała, którego imię tłumaczy się „Bóg uzdrawia”. Poznajemy go w piękniej Księdze Tobiasza, gdzie zjawia się w domu o zaburzonych trochę relacjach i ślepocie ojca, ofiarowując towarzyszenie synowi w długiej wędrówce do dłużnika. I tak trafiają do innego domu, gdzie demon zabija nowożeńców Sary i potrzeba tam uzdrowienia miłości, aby uwolnić od demona Sarę, dom i miłość. To ten Archanioł wie, jak uzdrowić domy i rodziny, ale i domowników pogrążających się we wzajemnej obojętności, w obcości, w zakręceniu wokół siebie samych lub w obsesjach urazów, wzajemnej ślepoty duchowej, co jest przekleństwem nie jednego domu, gdzie dawno nie gościł Pan Bóg i modlitwa. Archanioł Rafał nazywany był „Lekiem Bożym”, więc o to trzeba go prosić, jak o balsam na rany, ale i niedowidzące serca.

 

Oczywiście, skłonny do magicznego myślenia człowiek, może się zawieść, że Mocarze Niebiescy nie „zadziałają” tak jak on chce i natychmiast. Ale oni przychodzą z Bożą Łaską. A ta powinna być chciana i oczekiwana („Łaska jest łaską i może być zabrana”), ale także podjęta i spożytkowana, czyli nie zmarnowana. A jest nad czym z nią pracować, o czym było powyżej. Ale nie samemu, bo z Archaniołami!

 

                                                                     Brat Tadeusz Ruciński FSC

 

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin