Agnieszka Olejnik - Dworek w Miłosnej 3 - Jeszcze będzie przepięknie.pdf

(1713 KB) Pobierz
ROZDZIAŁ 1
Park otaczający dworek pogrążył się w ciszy, zdawał się drzemać
pod kożuszkiem śniegu. Ada z westchnieniem usiadła przy biurku,
by otworzyć laptopa. Była syta, najedzona świątecznymi
pysznościami. Aż za bardzo.
– Nigdy więcej – westchnęła. – Gdybym jeszcze kiedykolwiek po
wigilii wzięła dokładkę uszek, daj mi po łapach.
– Masz to jak w banku – obiecał jej syn. – Ale jeżeli będę sobie
chciał dokroić keksu, musisz zrobić to samo.
– Też pękasz z przejedzenia?
– Czuję się tak, jakbym już pękł. Nie mogę się ruszać.
– No dobrze, w takim razie jutro robimy sobie dzień postu.
– Wierzysz w to, mamo? – roześmiał się Dawid. – Przecież
właśnie jutro wujek wytoczy swoje najcięższe działa. Widziałem
w lodowni takie pyszności, że nie masz pojęcia! Jajka faszerowane
łososiem, pieczeń rzymska, gęsia szyja nadziewana, bigos z białą
kiełbasą… No po prostu cuda! Wiem też z pewnego źródła, że na
obiad będzie obłędnie pachnący rosół z domowym makaronem,
a dziś w nocy w piekarniku ma się suszyć beza.
– Po co tyle tego?! – jęknęła Ada. – Przecież nawet gdybyśmy
przez te dwa dni świąt tylko dojadali resztki z wigilii, już byłoby
jedzenia w bród. A on jeszcze coś piecze?
– Przecież to lubi. A skoro lubi, to dlaczego miałby sobie
odmawiać? – zapytał filozoficznie jej syn. – Po co otwierasz
komputer? – zmienił temat. – Chyba nie zamierzasz pracować
w wigilię?!
– Nie, robię sobie trzydniowy odpoczynek. Ale muszę odpisać na
maila. À propos, jak planujesz spędzić sylwestra?
– Co?
Dawidowi nawet do głowy nie przyszło, że miałby cokolwiek
planować. Nigdy dotąd nie spędzał sylwestra poza domem. Po
trosze dlatego, że nie miał paczki przyjaciół, z którymi mógłby witać
nowy rok, a po trosze – ponieważ całe to wielkie celebrowanie
zmiany daty odrobinę go śmieszyło.
– Nigdy o to nie pytałaś – zauważył, nie kryjąc zaskoczenia. –
A skoro tym razem pytasz, to wnioskuję, że sama coś planujesz.
– Inteligentna bestia! – mruknęła Ada z zadowoleniem. – Nie, nie
planuję. Ale napisała do mnie ciocia Gosia z Poznania, nie wiem,
czy ją pamiętasz…
– Ta, co nie jest ciocią? Ta ze spływów?
– Właśnie ta. Niedawno rozwiodła się z mężem i jeszcze nie
radzi sobie z samotnością. Zaproponowała coś w rodzaju zjazdu
koleżanek ze studiów. Tyle że zjazd się chyba nie uda, bo pozostałe
dziewczyny mają już plany. Ale może przynajmniej ja dotrzymałabym
jej towarzystwa. Więc gdybyś na przykład chciał gdzieś wyjść
z Zuzią…
– Mamo!
– No co?
– Po pierwsze: Zuza nie jest moją dziewczyną. Dlaczego
miałbym gdzieś z nią wychodzić?
– Wydawało mi się, że się przyjaźnicie.
– Jeśli już, to zaprzyjaźniamy. Stopniowo. Nawet wolniej niż
stopniowo.
– Jest taka nieufna?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin