Karolina Wilczyńska - Kawiarenka za rogiem 3 - Rachunek za szczęście, czyli caffe latte.pdf

(1077 KB) Pobierz
Po szpitalnym korytarzu roznosił się zapach zupy mlecznej i już
z daleka Miłka usłyszała charakterystyczny stukot metalowego
wózka, którym pracownica firmy cateringowej rozwoziła śniadanie.
Chyba przyszłam za wcześnie – pomyślała dziewczyna.
Właściwie była pewna, że powinna poczekać jeszcze przynajmniej
dwie godziny, ale nie mogła już wytrzymać w pustym mieszkaniu.
Tymon nadal nie wrócił, nie zadzwonił, a ona miała za sobą
kolejną nieprzespaną noc. Wiele razy chciała wybrać numer do
mężczyzny, ale powstrzymywała się w ostatniej chwili. Uznała, że
nie powinna tego robić. To on musiał zdecydować.
Przewracała się w pustym łóżku z boku na bok i o siódmej rano
stwierdziła, że dłużej nie da rady. Założyła ciepły sweter, bo Tymon
nie zostawił jej obiecanych pieniędzy, a wiedziała, że kurtkę będzie
musiała oddać siostrze.
Nie szkodzi – pomyślała. – I tak wrócimy taksówką, więc nie
zmarznę.
Przeliczyła drobne w portfelu. Miała dwadzieścia sześć złotych.
Powinno wystarczyć, a może jeszcze zostanie na świeże pieczywo.
Na razie zadowoliła się kromką przedwczorajszego chleba
z plasterkiem szynki.
– Oby dzisiaj udało się coś zarobić w kawiarence. – Westchnęła,
mijając drzwi do kolejnych sal. – Wiki powinna się dobrze
odżywiać, powinnam zrobić większe zakupy.
Perspektywa nie była wesoła, ale Miłka postanowiła nie obciążać
problemami siostry. Dlatego kiedy nacisnęła klamkę, uśmiechnęła
się.
– Cześć! – przywitała Wiktorię, starając się, żeby jej głos brzmiał
radośnie. – Nie mogłam się już doczekać, więc jestem trochę
wcześniej.
– Jakoś mi trudno uwierzyć, że tak bardzo chcesz mnie
z powrotem. – Wiki spojrzała z powątpiewaniem.
– Jak możesz tak mówić!
– Miłka, ja naprawdę nie wiem, skąd w tobie tyle dobroci. Jestem
dla ciebie tylko kłopotem.
– Nie opowiadaj bzdur! – oburzyła się dziewczyna. – Lepiej
powiedz, czy już mogę pakować twoje rzeczy?
– Sama nie wiem… Jeszcze nie było obchodu. Ale wczoraj
lekarka, która miała dyżur, powiedziała, że wszystko w porządku,
więc…
– W takim razie ja pakuję, a ty zjedz śniadanie.
– Śniadanie? Popatrz na to. – Wskazała talerzyk, na którym była
kromka chleba, łyżeczka marmolady i dwa plasterki mielonki. –
A zupy mlecznej nie cierpię, dobrze wiesz.
– Wiki, nie marudź. – Miłka nie dawała za wygraną. – Nie
możesz wyjść głodna. Poza tym nie wiemy, jak długo jeszcze
będziemy musiały czekać. Zjadaj, co jest. – Podała siostrze talerz.
Chociaż szpitalny posiłek nie wyglądał apetycznie, to uznała, że
w obliczu ich sytuacji finansowej, lepsze to niż nic.
Wiktoria niechętnie zaczęła skubać chleb. Minę miała jak dziecko
zmuszane do jedzenia przez troskliwą matkę.
– Wiesz, tak samo wyglądałaś, kiedy musiałaś zjeść na obiad
wątróbkę. – Miłka się roześmiała. – Pamiętam doskonale te sceny
przy stole.
– Ja też ich nigdy nie zapomnę. – Wspomnienie sprzed lat
wywołało uśmiech na twarzy Wiktorii. – Za to ty zjadałaś wszystko
i nigdy nie grymasiłaś. I rodzice stawiali mi ciebie za wzór. Żebyś
wiedziała, jak cię wtedy nie znosiłam!
– Niech cię pocieszy, że ta grzeczność mi nie posłużyła. Moje
kilogramy nie wzięły się z niczego. Teraz mogę tylko żałować, że
nie protestowałam.
Mówiła pozornie żartobliwie, ale w głębi duszy naprawdę tak
myślała. Zawsze zazdrościła Wiktorii świetnej figury. I powodzenia
u chłopców.
– Nie żałuj. Ja na tym za dobrze nie wyszłam. – Siostra jakby
czytała w jej myślach. – A dodatkowe kilogramy też teraz mam. –
Położyła rękę na brzuchu.
– Nie mów o nim w ten sposób – poprosiła Miłka. – To w końcu
twoje dziecko.
– Okej, w porządku, mogę nie mówić. Ale i tak wiesz, jaka jest
prawda.
Miłka westchnęła. Cały czas miała nadzieję, że Wiki jednak
zmieni zdanie. Na razie jednak nic tego nie zapowiadało.
Na czas obchodu musiała wyjść z sali. Na szczęście lekarze nie
zamknęli za sobą drzwi i usłyszała to, na czym jej najbardziej
zależało.
– Może się pani powoli zbierać. Wypis będzie około trzynastej.
Kiedy ordynator ze współpracownikami poszli dalej, natychmiast
wróciła do siostry.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin