Joy.pdf

(5198 KB) Pobierz
Dla wszystkich Małych Kobietek – ponieważ zasługu-
jecie na własną gwiazdę. Czy to będzie gwiazdka z nieba,
gwiazda rocka, czy gwiazda przy Hollywood Boulevard,
wybór zawsze należy do Was.
2
Kup książkę
ROZDZIAŁ 1
Schizophrenic Conversations
John.
Był światłem jej życia. Może nie od zawsze, ale od wielu
lat trwał przy niej. Człowiek, któremu nigdy nie trzeba było
nic powtarzać dwa razy. Zawsze pojawiał się dokładnie
wtedy, gdy był potrzebny, i znikał, kiedy nie chciała widzieć
nikogo – nawet jego. Zdawał się tak samo prawdziwy, jak
koleżanki z pracy, ciemność powoli zapadająca za oknem
czy lodówka, w której nigdy nie było nic słodkiego właśnie
wtedy, kiedy miała na to ochotę.
Mogłaby zaryzykować stwierdzenie, że był dla niej naj-
ważniejszy na całym świecie, ponieważ tworzył wokół siebie
pole, w którym mogła ukryć się przed całym światem wła-
śnie. Niezależnie od sytuacji zawsze zjawiał się we właściwym
miejscu i we właściwym czasie. Nawet we właściwych miej-
scach i czasach, jeśli mogła to tak ująć.
Dla niego zawsze była doskonała. Niezwykła. Jedyna
i na zawsze.
– Udawaj, że jestem wspaniała – prosiła, kiedy wracała
po ciężkim dniu i wtulała się w wytarty kąt kanapy. A on
3
Kup książkę
przysiadał na odwróconym tyłem do przodu krześle, opierał
brodę o wysokie oparcie i mruczał, wpatrując się w nią błę-
kitnymi oczami:
– Czemu mam udawać? Przecież taka jesteś. A ja od-
dałbym ci wszystko, co najcenniejsze, gdyby nie to, że dla
mnie nie ma nic droższego od ciebie. Wiesz o tym, Joy.
Wierzyła mu. Pozwalał jej istnieć z dnia na dzień i wstawać
każdego kolejnego poranka z myślą, że tym razem świat prze-
kona się, jaka jest świetna i błyskotliwa. Wszyscy stwierdzą,
że powinno się jej płacić przynajmniej dwa razy więcej, awan-
sować ją i zaprosić na przyjęcie tak obrzydliwie ekskluzywne,
że naprawdę nie miałaby co na siebie założyć.
Jednocześnie ona pozwalała istnieć jemu.
Dlatego też codziennie dziękowała niebiosom, że nigdy,
przenigdy nie spotkała go w rzeczywistości. I miała szczerą
nadzieję, żeby nie powiedzieć pewność, że do tego nie doj-
dzie.
Gdyby kiedyś na niego wpadła poza własną głową, naj-
prawdopodobniej pękłoby jej serce.
Była więc bliska zawału, kiedy dowiedziała się, że John
rzeczywiście przyjeżdża do pobliskiego miasta. Koleżanka
z pracy prawie ją zabiła, gdy oznajmiła, że są jeszcze wolne
bilety na koncert, i spytała, czy nie chciałaby się wybrać.
Może uda im się przepchnąć bliżej sceny. Wyobrażasz sobie…
– …być tak blisko? To w ogóle cud, że przyjeżdżają na to
zadupie! No nie mów, że jesteś zajęta, twoje zabójczo pry-
4
Kup książkę
***
watne imprezy składają się z ciebie i pilota od telewizora,
wszyscy o tym wiedzą!
Kilka głów w biurze odwróciło się w ich kierunku.
Joy westchnęła. Wredne babsko mogło nie dodawać, że od
telewizora. To mógł być pilot NASA. Pilot odrzutowca. Do
diabła, nawet pilot wycieczek!
– Nawet jeśli nie wiedzieli, to teraz już wiedzą – zauwa-
żyła, opadając na krzesło i próbując ukryć się za sztuczną
roślinką. Fikusem czy czymś podobnym.
– To kupuję bilety – powiedziała jej koleżanka, Bella,
wciąż pochylając się nad biurkiem.
Joy jęknęła w myślach: „Nie chcę. Nie chcę, nie chcę, nie,
nie, nie, nie, nie mogę go zobaczyć…”.
– Jasne – odparła na głos, wiedząc, że opór byłby da-
remny. Jeśli Bella coś sobie ubzdurała, wszelkie kłótnie były
z góry skazane na porażkę. – Do jakiegoś tylnego rzędu.
I nie spodziewaj się, że nagle zamienię się w kobietę wampa
i będę rzucać stanik na scenę.
– Nie chcesz powiększyć ich kolekcji damskiej bielizny?
– Nie.
Nie. W tym wypadku wszystkie jej wcielenia zgadzały
się w stu procentach.
Resztę dnia w pracy spędziła tak bezproduktywnie, jak
tylko się dało, nie narażając się na zwolnienie.
Wykonała kilka telefonów, ale nawet na torturach nie byłaby
w stanie powiedzieć, czego dotyczyły. Chyba nawet coś zamó-
wiła, więc przynajmniej jeśli chodzi o tę rozmowę, to prędzej
czy później okaże się, czy były to ulotki, czy fioletowe szklane
5
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin