O czlowieku ktory patrzyl w niebo.pdf

(802 KB) Pobierz
Kup książkę
©Copyright by Aleksander Sowa 2018
Okładka: Aleksander Sowa
Zdjęcia: Aleksander Sowa
Skład: Aleksander Sowa
Redakcja i korekta: Łukasz Mackiewicz
– eKorekta24.pl
ISBN: 978-83-945444-5-4
--
Aleksander Sowa|Self-Publishing
www.wydawca.net
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub
całości bez zgody wydawcy zabronione.
Opole, marzec 2018 r.
Kup książkę
I.
Tamtego dnia wszyscy uświadomili sobie, że nie
znali Leona Windisza, który latał nad Tatrami
drewnianym szybowcem. Od czasu, kiedy owład-
nęło nim pewne wielkie pragnienie, wzbudzał
wśród innych pilotów śmiech, politowanie i kpi-
ny.
– Jest z nim coś nie w porządku – oświadczył
ojciec chłopca. – Nie lataj z nim.
– Dlaczego?
– Nie chcę, żebyś z nim latał.
– Mówiłeś, że to dobry pilot.
– Na starość coś mu się w głowie poplątało –
odparł ojciec, kończąc dyskusję.
Chłopiec latał z różnymi pilotami, lecz loty
z żadnym nie były takie jak te ze starym Windi-
szem. Mały ani razu nie wymiotował, nawet przy
akrobacjach, a z innymi nieraz czuł mdłości. Nikt
też tak miękko jak Leon nie potrafił posadzić
Bociana.
Pewnego razu, w czasach, kiedy mogli latać
razem, chłopiec usnął w locie. Stary krążył pod
podstawami chmur, wlatywał w nie i latał pomię-
dzy nimi, niczym w dolinach gigantycznych
wzgórz. Wznieśli się niemal trzy kilometry nad
lotnisko i Stary nie chciał rezygnować z takich
warunków. Człowiek ten ponad wszystko kochał
latanie. Rozrzedzone powietrze i kołysanie szy-
bowca znużyły chłopca, aż usnął. Stary pilot,
Kup książkę
widząc w owiewce odbicie jego śpiącej twarzy
i opadającą głowę, pilotował najdelikatniej, jak
umiał. I mimo intensywnie pracującej tego dnia
termiki nie obudził go przyziemieniem. Mały
otworzył oczy dopiero wtedy, kiedy szybowiec
zatrzymał się i opuścił skrzydło.
– Chciałbym wykręcić się wyżej niż ktokol-
wiek inny – zwierzył się Stary.
– Chcesz pobić rekord?
– Tak – odparł Leon, a w jego oczach coś za-
błysło. – Chcę i zrobię to. Zobaczysz.
– To jak wysoko musisz wzlecieć?
Stary zastanowił się chwilę. Zapalił śmier-
dzącego papierosa, zaciągnął się i jak zwykle
zakaszlał. Chłopiec nie lubił, kiedy jego siwy
przyjaciel palił, ale go kochał, więc milczał.
– Najlepiej byłoby – odparł Windisz – na po-
nad dziesięć kilometrów.
– Nad lotniskiem?
– Myślałem raczej o wysokości od wycze-
pienia – uściślił pilot. – Nad lotniskiem to jedena-
ście.
– To byłby rekord Polski?
– Tak. – Szybownik pokiwał głową. – I świa-
ta – dodał, patrząc badawczo błękitnymi oczyma.
– Ale chcę tego dokonać. I dokonam – mruknął,
zaciskając usta.
Wszystko w Windiszu było stare. Był chudy,
żylasty, a twarz miał pomarszczoną i poprzecina-
ną bruzdami. Skóra na jego twarzy i rękach była
ciemna, opalona, pełna plam od przebywania na
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin