Celia Kyle - The Billionaire Werewolf's Witch całość.pdf

(473 KB) Pobierz
~1~
Tłumaczenie: malwa-larwa
~2~
Rachel Riordan nie jest prawniczką. Nawet w telewizji. Jest sekretarką i to niezbyt dobrą. Ale
kiedy miliarder Grant Hemming, prezes Hemming Industries, prosi ją, aby przejrzała kontrakt,
robi to. Ponieważ poza tym,
że
podpisuje jej wypłatę, jest też super gorący.
Pomiędzy czytaniem różnych klauzul i pocałunkami, kilka rzeczy wychodzi na
światło
dzienne:
Ona jest czarownicą, których, tak się składa, nienawidzą zmiennokształtne wilki.
On jest zmiennokształtnym wilkiem, który, pamiętajcie, nienawidzi czarownic.
Są partnerami, niezręczne?
I, oh, wampiry chcą ich
śmierci.
The Billionaire Werewolf’s Witch
Celia Kyle
Tłumaczenie: malwa-larwa
Tłumaczenie: malwa-larwa
~3~
Rozdział 1
Wszyscy trzej przedstawiciele Baker, Slate & Cromwell wyglądali, jakby spoglądali
śmierci
w oczy.
W pewien sposób, tak właśnie było.
Prawnicy, grupa rzekomo bezstronnych ludzi, chcieli, aby sfora Granta Hemminga
zniknęła. Och, wątpił,
żeby
zniszczenie Sfory Hemminga było ich pomysłem, ale on i jego
wilki wyginęłyby bez względu na ich intencje.
Wampiry coś kombinowały.
Kartki, które trzymał w dłoni były ciężkie i pachniały
świeżym
drukiem. Smród
zaatakował jego wrażliwy nos, a jego wewnętrzny wilk kichnął, próbując się go pozbyć.
W sali konferencyjnej znajdowały się inne zapachy i dźwięki, na których mógł się skupić.
Jak kwaśny posmak strachu, który przywarł do mężczyzny po jego prawej stronie. Albo
zapach zmartwienia, które ogarnęło kobietę po lewej. Słyszał również ciche szczękanie zębów,
dochodzące od trzeciego mężczyzny w pokoju.
Na pierwszy rzut oka, w dokumentach przed nim było dokładnie to, o czym rozmawiali,
więc…
Skąd strach?
Dlaczego partnerzy firmy prawniczej wysłali niewykwalifikowanych pracowników,
zamiast samym przybyć na tak ważne spotkanie?
Grant pozbierał dokumenty w jeden stos i położył go na długim stole konferencyjnym,
zrobionym z drzewa wiśniowego. Przeskanował stronę ze streszczeniem, którą przygotowali,
w poszukiwaniu czegokolwiek, co by wyjaśniało zdenerwowanie ludzi.
Mężczyzna po jego prawej przetarł czoło chustką, wycierając zbierający się na nim pot.
„Czy wszystko w porządku, panie Hemming? To merytorycznie ta sama umowa, którą pański
ojciec podpisał z Lucre Holdings.”
Merytorycznie. Jasne.
„Na to wygląda.”
Ale wygląd potrafił być zwodniczy.
Kobieta po jego lewej podała mu długopis. Przedmiot drżał w jej rozdygotanych
dłoniach. „Zechciałby pan podpisać, sir?”
Grant odnosił sukcesy i, co najważniejsze, pozostawał przy
życiu
przez ponad dwieście
lat, dzięki temu,
że
słuchał instynktu i nie zamierzał zignorować uczucia zagrożenia. Zatrzymał
się na chwilę i spojrzał przez okno rozciągające się od podłogi po sufit, by podziwiać wieczorny
Tłumaczenie: malwa-larwa
~4~
zachód słońca, mieszaninę odcieni
żółtego,
pomarańczowego i fioletowego, które dekorowały
niebo. Co przyniesie noc, jeśli odmówi?
„Właściwie, to chciałbym to przejrzeć przez noc. Zadzwonię do Baker’a rano, jeśli będę
miał jakieś pytania i spotkam się z reprezentantami Lucre jutro wieczorem.” Odsunął się od
stołu i wstał. Człowiek po jego prawej sięgnął po dokumenty, ale Grant zabrał mu je sprzed
nosa. „Chyba nie macie problemu z tym,
że
wezmę je i przejrzę, prawda? Baker spędził lata
mówiąc mi,
że
nie powinienem podpisywać kontraktu, jeśli najpierw go nie przeczytam.”
Odór paniki uderzył jego zmysły, pokój tak nią przesiąkł,
że
nie był pewien, czy dłużej
to wytrzyma. „N-n-nie, sir.”
Wilk w nim
ślinił
się na myśl o powaleniu słabych, nieznośnych ludzi. W jakiś sposób
próbowali go oszukać, poprowadzić zdradliwą
ścieżką,
która mogłaby zaszkodzić sforze.
Bestia gotowała się z potrzeby zniszczenia zagrożenia.
Gdyby nie byli ludźmi, Grant pozwoliłby swojemu wilkowi przejąć kontrolę.
Z przyjemnością.
„Dobrze.” Wyszedł z pokoju, rezygnując z wymieniania uprzejmości. Jeśli odkryje,
że
jego obawy są nieuzasadnione, to poprosi sekretarkę o przesłanie przeprosin i koszyka
prezentowego.
Ale, biorąc pod uwagę jego podejrzenia, raczej pośle ich do piekła.
Wychodząc z sali konferencyjnej, odetchnął pierwszym wolnym od strachu
powietrzem, jakim mógł się cieszyć od ostatniej godziny.
W chwili, gdy przekroczył próg, jeden z jego strażników, Hagan, zrównał się z jego
krokiem. „Alfo.”
„Mamy problem.”
„Sir?” Wilcze stopy w butach uderzały o podłogę biura, ale dźwięk był tłumiony przez
pluszową nawierzchnię.
Zawsze gotowy na konfrontację Hagan, miał na sobie swój typowy strój: czarną skórę
i wojskowe buty. Wyróżniał się gdziekolwiek pojechali, zwłaszcza w siedzibie Hemming
Industries, ale kiedy Grant po raz pierwszy zapytał go, dlaczego wybrał taki strój, tamten
uciszył go kilkoma słowami.
„Mogę wyglądać ładnie, a ty możesz być martwy. Albo pod skórą mogę nosić swoją
małą, prywatną armię. Wybieraj.”
Grant głosował za skórą. Tylko dlatego,
że
sfora Hemminga przestrzegała starych praw
i powstrzymywała się od haniebnych wyzwań, nie oznacza,
że
robiła tak również reszta
świata.
Przez co ochroniarz był, niestety, koniecznością.
Tłumaczenie: malwa-larwa
~5~
Pchnął drzwi do swojego biura, wszedł i podszedł prosto do swojego masywnego
biurka z lśniącą nawierzchnią, na którą rzucił kontrakt. Delikatne kliknięcie drzwi
zasygnalizowało,
że
był sam na sam ze swoim strażnikiem, więc usiadł na swoim fotelu.
Grant przebiegł dłonią po włosach, martwiąc się o przyszłość sfory. „Musisz znaleźć
mi prawnika.”
„Mamy prawnika. Nawet kilku.”
Popatrzył na Hagana. „Potrzebuję kogoś, kto się nie ugnie, jeśli zaoferują mu
wystarczająco pieniędzy.”
Drugi wilk podniósł jedną brew. „Myślałem,
że
już takich mamy. Korzystaliśmy
z usług firmy Bakera od wieków. Co się zmieniło?”
„Cholera, Hagan.” Nienawidził bycia wyzywanym.
„Cholera, Grant.” Odpowiedział drugi rozbawionym głosem.
„Dupek z ciebie.”
„Cała przyjemność po mojej stronie, przynajmniej, dopóki ktoś mnie nie wykopie
z mojego stanowiska.” Uśmiechnął się Hagan. „Więc, co się, do cholery, zmieniło?” Jego
strażnik opadł na pobliską kapę nie czekając na zaproszenie, i grzebał w kieszeniach kurtki, aż
znalazł papierosa. „Wiedziałem,
że
jeszcze jeden mi został.”
„Twoja partnerka skopie ci tyłek, jak wrócisz do domu.” Grant skupił się na kontrakcie
przed nim.
„Ach, radości płynące z posiadania partnerki.” Hagan odpalił zapalniczkę i zapalił
papierosa. „Marudzi tylko do momentu, jak pochylam ją przez…”
Alfa przewrócił oczami. „Idź i znajdź mi prawnika, Hagan.”
„Wciąż nie powiedziałeś mi dlaczego.” Papieros płonął jasno.
„Bo wygląda na to, ze wampiry chcą nas zniszczyć i wykorzystują do tego nasz
odwieczny kontrakt.”
***
Ostatnia sekretarka wyszła pół godziny temu, więc Rachel cieszyła się odrobiną ciszy.
Zwłaszcza,
że
mogła się dzięki temu skupić na wszystkim, czego nie zrobiła wcześniej tego
dnia. Ponieważ była powolna. Baaaaardzoooo. Bóg nie stworzył jej na sekretarkę. Co to, to
nie.
Przejrzała kalendarz na ekranie i wysłała kilka maili, krzywiąc się, gdy zdała sobie
sprawę,
że
nieco późno powiadamia swoich szefów o spotkaniu o ósmej rano. Ups.
Tłumaczenie: malwa-larwa
Zgłoś jeśli naruszono regulamin