Starość.odt

(20 KB) Pobierz

Starość

 

Z trzeciego piętra schodzę radośnie,

bo w kalendarzu ma się ku wiośnie,

no i spaceru gna mnie potrzeba

zwłaszcza że słońce i błękit nieba....

 

Gdy już po parku idę alei

nagle pot zimny koszulę klei,

bowiem pytanie w głowie mi tkwi:

czy aby kluczem zamknąłem drzwi?

 

W spiesznym powrocie znów myśl się rodzi:

Nic nie poradzisz – starość nadchodzi.

Żuję kolację - w niej polędwica

me podniebienie smakiem zachwyca.

 

Pogodnie dumam o tej starości....

Czy ona musi stale nas złościć?

Przecież jest piękna. Masz sporo czasu...

Chcesz iść nad wodę, albo do lasu,

 

to sobie idziesz – nikt ci nie broni.

Z łóżka zbyt wcześnie też nikt nie goni,

bowiem nie musisz pędzić do pracy

jak wszyscy twoi młodzi rodacy.

 

Siedzę i czytam. Nagle myśl żywa

jakimś pragnieniem z fotela zrywa.

Robię trzy kroki, staję przy szafie

i jak na cielę na nią się gapię...

 

Pojęcia nie mam po co ja wstałem?

Czego tak bardzo i nagle chciałem?

Oj, coraz bardziej mi to już szkodzi,

że ta nieszczęsna starość nadchodzi.

 

Co prawda wigor z wolna przekwita,

lecz po co wigor u emeryta?

Podwyżki pensji już nie wyprosisz,

należną gażę poczta przynosi...

 

Spokojnie patrzysz jak świat się zmienia,

gdyż wiek ci daje mądrość spojrzenia...

Więc wiwat starość! Niechaj nam służy,

nawet gdy trochę chwilami nuży.

 

Bowiem, jak sądzę, w tym rzecz jest cała,

by jak najdłużej  ta starość trwała...

 

Rejnar Kern

(Tłumaczył Tadeusz Rejniak)

 

 

 

Goldberg

 

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin