DEMON NIESYCENIA.doc

(42 KB) Pobierz
DEMON NIENASYCENIA

DEMON NIENACYCENIA?

                                            

                                                                Patrz zawsze uważnie, czy to, co masz,                                                                                              służy tobie, czy ty sam już temu służysz? I bacz, czy coś cię czasem już nie zniewala lub nie opętuje.

                  Opętanie bowiem, nie musi być od razu to diaboliczne. Może być całkiem zwyczajne. Może się nazywać manią, obsesją, bzikiem...na punkcie zbierania czegoś, gromadzenia, magazynowania, grania i pasji wygrywania. Może być tylko rosnącą koniecznością zaspokajania jakiejś wyłącznej potrzeby (lub coraz większej ilości potrzeb), jakiejś namiętności, żądzy... Niekoniecznie od razu złej, ale nie wiadomo jak i kiedy, powoli pętającej duszę.

                                             *

 

                    Czasem wiele może zobrazować baśń czy przypowieść. Jest więc taka opowieść o pewnym nadwornym cyruliku, człowieku pogodnym i beztroskim do chwili, gdy usłyszał on dziwny szept spomiędzy gałęzi przydrożnego drzewa: „Czy chcesz mieć może siedem baryłek złota? Jeśli tak, to ono już czeka na ciebie w domu.” Dziwne, ale jakoś dotychczas zupełnie wystarczało mu to, co miał i czuł się szczęśliwy, lecz ten szept obudził w nim nagle żądzę posiadania takiego skarbu. Nie zapytał jednak, kto to szepcze lub skąd ma pochodzić owe  złoto, tylko pognał do domu. A tam naprawdę czekało na niego siedem sporych baryłek wypełnionych złotymi monetami. No, nie do końca siedem, bo ostatnia była jednak do połowy pusta. I to właśnie wprawiło owego cyrulika w dziwne poczucie braku czy nienasycenia. Nie potrafił jakoś cieszyć się tym złotem, które już miał, tylko robił wszystko, aby tę ostatnią baryłkę dopełnić. Za prawie wszystko, co zarabiał, skupował złoto, przetapiał i wrzucał do tej niepełnej baryłki. Ale jednak złota tam nie przybywało. Cyrulik poprosił więc o wyższe pobory, sprzedawał pamiątki rodzinne, pożyczał... ale dopełnić baryłki za nic nie mógł. Czuł jakby coś go opętało czy zniewoliło. Kiedyś spotkał go dawny przyjaciel i zdumiony jego wyglądem powiedział: „Wiesz, wyglądasz na takiego, co dał się opętać demonowi nienasycenia. Pewnie dostałeś sporo złota, prawda?” Cyrulik nie pojmował, skąd tamten może o tym wiedzieć. – „Bo widzisz, ja też dostałem od niego sporo złota, które mogłem posiadać – powiedział tamten - ale pod warunkiem, że nie mogłem za nie nic kupować. I wtedy wpadłem w szaleństwo pomnażania go... Dla niego samego, rozumiesz? Dzięki Bogu, że mnie okradli, bo chyba byłbym już obłąkany. Oddaj diabłu to złoto, bo nie ono tobie służy, ale ty jemu.”

                                            *

                        Dziwnie podobny do tej opowieści jest film Krzysztofa Kieślowskiego „Dekalog X”, w którym na samym początku umiera kolekcjoner znaczków – pasjonat. On i jego rodzina żyli w nędzy, podczas, gdy w jego kolekcji znaczków była istna fortuna. Jego dwóch dorosłych synów ogląda właśnie beznamiętnie skrzętnie zbierany i zabezpieczony zbiór. Beztrosko więc odstępują za niewielką sumę jeden niepozorny znaczek, który nagle okazuje się bezcennym unikatem. I wtedy oni, którzy dotąd nienawidzili ojca za tę jego pasję, której nie pojmowali, a która wpędziła rodzinę w biedę, wpadają w podobny do niego amok. Robią wszystko, by odzyskać cenny znaczek, mimo posiadanej ogromnej ich kolekcji. Jeden z nich, aby go odkupić, nawet sprzedaje własną nerkę... To już nie jest pasja – ale swoiste opętanie pożądaniem jednej, małej rzeczy, która przesłania im wszystko. Kiedy wreszcie odzyskują ów znaczek, zastają na drugi dzień puste, okradzione z całej tej kolekcji mieszkanie. Wtedy jeden z nich kupuje w kiosku zwykły znaczek, by od niego zacząć, jak ojciec, gromadzić kolekcję… To taka świecka ilustracja X przykazania - przestrogi przed zbytnim pożądaniem rzeczy...

 

                                              *

 

                           Ciekawe, że w przesłaniu wielu reklam mówi się o wolności, którą jakoby ma ofiarować nam czy umożliwić jakaś proponowana czy kusząca rzecz. A potem okazuje się, że bez niej w końcu nie sposób się obejść. Za rzeczą – jedną, drugą, n-tą - idą pewne czynności, rytuały, zachowania, które z przyzwyczajeń stają się obsesjami, natręctwami, a nawet nałogami. Te jednak się często bagatelizuje, bo przecież jakoby większość ludzi je ma i im ulega. A to, co powszechne – zdaniem wielu – jeśli nie jest dobre, to nie jest takie złe. Tylko, że w końcu to, co miało służyć człowiekowi, uszczęśliwić go, zapanowuje nad nim, pęta i zniewala. A może właśnie o to chodzi producentom tych rzeczy częstokroć zbędnych? Bo ta prawdziwa wolność jest dla wielu takim nie do uniesienia ciężarem, że pozbędą się jej pod byle jakim pretekstem i dla byle czego. Nowe rodzaje niewolnictwa są teraz nie tylko aprobowane, ale wręcz pożądane. Tylko, że nikt prawie tego zniewoleniem czy niewolnictwem nie nazywa. Dlatego tak łatwo tworzy się zniewalające państwo, media, mody… Bo jest dla kogo.

 

                                               *

                              Po co jest więc nam post? Na pewno nie jest to tylko kościelny wymysł, wymóg, przepis, zakaz, tradycja. To jest także, a może  przede wszystkim sposób na zapanowanie nad tym przemożnym: „Ja muszę to mieć! Ja się bez tego nie mogę obejść! Dlaczego ja jeszcze tego nie mam?” Post to takie pogodne podejście do tzw. musu czy konieczności i odkrycie, że one nie są wcale koniecznościami. Post jest odkrywaniem, że człowiek wcale nie ma tak wielu przemożnych potrzeb. I że owszem, ma on jeszcze inne potrzeby, o których zapomniał i o których milczą uparcie lub oszukują je reklamy, diety, terapie. Można byłoby tu powtórzyć za jednym chłopcem: „Post to wolność ducha od ciężaru brzucha”.

                                                  *

 

                               Tak można byłoby napisać o nowym gatunku człowieka „homo consumens”, że im więcej on konsumuje, im większy w nim konsument, tym jakby mniej w nim człowieka, istoty złożonej także z ducha. Nieopanowane, kompulsywne apetyty rosną bowiem razem z pustką serca i duszy (vide anoreksja i bulimia). W pewnej baśni zapytano władcę despotę: „Jak panujesz nad tą masą niewolników?” , a ten odpowiedział: „Nieustannie podsycam ich pożądanie wciąż nowych rzeczy i pokarmów.” Tak właśnie można zamieniać ludzi w syte, lecz wciąż łaknące czegoś bydlątka. Czy w takim razie można byłoby powiedzieć: „Poszczę, więc jestem?” Zapewne! Od wieków antycznych bowiem, ceniono sobie jedną z cnót kardynalnych „umiarkowanie” A zwłaszcza chrześcijanie wiedzieli, że tak to działa. Że kto odmawia sobie czegoś, nie tracąc przy tym pogody ducha, staje się bardziej wolny, opanowany, spokojny, współczujący, miłosierny… Że coraz więcej w nim miejsca dla Boga, który karmi te najgłębsze ludzkie głody. Dobrze o tym pomyśleć, porozmawiać, popróbować…w czas Wielkiego Postu przed Wielkanocą, kiedy nasze życie może nabrać naprawdę nowego smaku.

                                                   *

                                  Był u nas taki brat Jan cichy, skromny, chudy i bardzo pogodny, pozbywający się tego, co dostał, nader szybko. Tak mało zajmujący się sobą, a tak bardzo przejęty nieprawdopodobną ilością znajomych i przyjaciół, za których nocami się modlił i spełniał jakieś praktyki pokutne. Do każdego zwracał się „duszo ty moja” Nazywaliśmy go więc „Dusza”. Czasem jednak szedł na pobliski bazar i chodził między przepełnionymi towarem kramami, niczego jednak nie oglądając i nie kupując. Zapytałem go kiedyś, spotykając go na tym bazarze: „A czego brat Dusza tutaj szuka?: A on pogodnie uśmiechając się powiedział „A idę tu czasem popatrzeć, duszo ty moja, bez ilu rzeczy ja jestem szczęśliwy.”

                                    Może to jest sposób na opanowania i wypędzenie z siebie demona nienasycenia? Na ujrzenie, jak wiele się już ma, nie dziękując za to i czego się wcale mieć nie musi, by poczuć się szczęśliwym. Uszczęśliwionym, bo w głębi ducha uwolnionego od śmiecia, a napełnianego Obecnością Tego, który sam Szczęściem jest.

 

                                                  Brat Tadeusz Ruciński FSC

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin