Cartland Barbara - Zew miłości.pdf

(809 KB) Pobierz
Cartland Barbara
Zew miłości
Najpiękniejsze miłości 158
Tytuł oryginału THE WILD CRY OF LOVE
Rozdział 1
ROK 1899
Nie
zamierzasz chyba tego zrobić,
beau-père! -
krzyknęła Valda.
- Ależ zrobię to, bez wątpienia – odpowiedział hrabia de Merlimont. -
Przeanalizowaliśmy wspólnie z twoją matką wszystko bardzo wnikliwie.
Nadszedł już czas, Valdo, abyśmy poszukali dla ciebie męża.
Dziewczyna mruknęła coś, wyraźnie poirytowana.
- Nie myślę poślubiać jakiegoś Francuza, którego sami wybraliście dla
wany moją osobą. Wyjdę za tego, kogo pokocham! - powiedziała zdecy-
dowanie.
Patrzyła wyzywająco. Gniew powodował,
że
wyglądała jeszcze bardziej
atrakcyjnie niż zwykle. Była prześliczną dziewczyną, nie należało się więc
dziwić,
że
zarówno matka, jak i ojczym zaczęli zastanawiać się nad jej
przyszłością. Miała niezwykle piękne włosy o płomiennym odcieniu, tak
modnym w Wiedniu, typowo angielskie niebieskie oczy i ciemne rzęsy,
które jej ojciec zwykł przypisywać irlandzkim przodkom.
Jedno było pewne, myślał hrabia, patrząc na nią - bardzo się podobała w
Paryżu, mimo
że
nie wyglądała na Francuzkę. Oprócz niezwykłej urody,
którą obdarzyła ją natura, szczupłej, pełnej gracji sylwetki i bystrości umy-
słu, Valda była niezwykle bogata. Po
śmierci
ojca, jako jego jedyne dziec-
mnie. Nigdy go nie widziałam, a zapewne on także nie jest zaintereso-
TL
R
ko, odziedziczyła ogromną fortunę i właściwie nie było powodów, aby
martwić się o jej przyszłość.
- Wiesz równie dobrze jak ja, Valdo - powiedział -
że
we Francji rodzi-
ce planują małżeństwa dzieci.
- W takim razie nie chcę Francuza za męża! - odparła ostro.
- Ale nie myśl sobie przypadkiem,
że
rzecz ma się inaczej w Anglii -
ciągnął hrabia, nie zwracając uwagi na jej słowa. - Angielskie dziedziczki,
takie jak ty sama, wydaje się za dystyngowanych arystokratów, których
sprawy finansowe nie stoją zbyt dobrze.
- Ale jest chyba na
świecie
jakiś kraj, w którym miłość także bierze się
pod uwagę? – zapytała Valda ze smutkiem.
- Wszyscy szukamy miłości, Valdo. W większości przypadków męż-
czyźni i kobiety, którzy mają podobne gusty i zainteresowania, odnajdują
się w małżeństwie i z czasem ich związek wieńczy miłość.
- Tak jak było z tobą i mamą - zauważyła.
- Właśnie - odpowiedział hrabia - ale twoja matka była wdową, a nie
dziewiętnastoletnią dziewczyną, która, co tu dużo mówić, nie wie jeszcze
zbyt wiele o
życiu.
- Dlaczego
tak
uważasz?
-
zapytała
zaczepnie.
Hrabia uśmiechnął się.
- Od początku byłaś pod
ścisłą
opieką - powiedział - i choć trochę po-
dróżowałaś, nigdy jednak nie robiłaś w
życiu
niczego na własną rękę.
- To nie moja wina! - odpowiedziała szorstko.
W oczach hrabiego pojawiły się cieplejsze błyski.
TL
R
- Nie twierdzę,
że
to czyjaś wina, raczej uważam,
że
było to bardzo
mądre postępowanie, ale fakt pozostaje faktem,
że
nigdy nawet nie wybra-
łaś
sukni bez rady matki. Nie miałabyś pojęcia, jak dostać się stąd do Pary-
ża,
gdybyś była zdana tylko na siebie. Jakże więc miałabyś umieć mądrze
wybrać męża na resztę
życia?
- A jeśli zostawię wybór tobie, to jak się upewnisz,
że
to będzie odpo-
wiedni dla mnie człowiek? - zapytała Valda. - A co się stanie, jeśli go po-
tem znienawidzę?
- W takim przypadku nie zmuszałbym cię do małżeństwa, nawet gdyby
przygotowania do
ślubu
były już w toku - odrzekł hrabia. - Ponieważ jed-
nak cię kocham i znam bardzo dobrze, obiecuję ci znaleźć męża, który
- Nigdy nie uwierzę,
że
jest wiele takich wzorów doskonałości męskiej,
oczekujących, abym rzuciła się w ich ramiona - powiedziała sarkastycznie.
- A skoro są tacy wyjątkowi, to dlaczego wciąż pozostają jeszcze wolni?
Hrabia westchnął.
- Nie będę ukrywał przed tobą, Valdo, bo jesteś na to zbyt inteligentną
dziewczyną,
że
arystokrata, którego wybiorę ci na męża, będzie miał na
uwadze przede wszystkim twój majątek. Ale jesteś przecież tak piękna,
że
na pewno cię pokocha prędzej czy później.
- A jeśli... nie? - zapytała cicho Valda.
Wiedziała,
że
Francuzi oprócz
żon
miewają także kochanki. Jej matka i
ojczym byliby przeraże- ni, gdyby tylko zdawali sobie sprawę, jak wiele
Valda wie o intrygach i
affaires de coeur
ich przyjaciół i znajomych. Służba,
a nawet guwernantki często plotkowały na ten temat, nie bacząc na obec-
sprosta wszystkim naszym oczekiwaniom.
TL
R
ność dzieci, które przecież nie były głuche. Valda bardzo lubiła przysłu-
chiwać się ich rozmowom, choć nigdy nie dała poznać tego po sobie, aby
nie wzbudzić podejrzeń.
Hrabia de Merlimont i jego atrakcyjna angielska
żona
prowadzili bardzo
ożywione
życie
towarzyskie. W swoim paryskim domu i w innych po-
siadłościach rozrzuconych po całej Francji przyjmowali przeróżnych gości
z towarzystwa.
Valda, gdy była jeszcze młodziutką uczennicą, spotykała się z nimi,
zgodnie z angielskim zwyczajem, jedynie przy herbacie o piątej po połu-
dniu. Tak było w Londynie. We Francji panie rzadko siadywały razem ga-
wędząc przy ręcznych robótkach. Tu tylko
łaskawie
witały się z Valda, a
czyły się tuż przed jej wejściem. Valda przysłuchiwała się tym rozmowom i
czasami niektóre z nich zachowywała w pamięci:
t
,,La
marquise
ma nowego
cher ami
Jest czarujacy i bardzo dobrze ułożony,
ale madame Boyer jest wściekła! Należał przecież do niej, zanim tamta go
uwiodła".
„Czy słyszałyście,
że
hrabia de Rougement przedostatniej nocy wrócił
do domu, nie zapowiadając się, i zastał Pierre'a w
łożu
swej
żony?
Trudno
go sobie wyobrazić w roli zazdrosnego męża, ale przynajmniej wie już te-
raz, jak się czuje mąż zdradzany! Sam przecież często przyczyniał się do
przyprawiania rogów innym!"
„Widziałam Jacques'a w zeszłym tygodniu. Był razem z tym fascynują-
cym stworzeniem z Folies- Bergères. Mówią,
że
urządził ją na rue Saint-
TL
R
już w chwilę potem zwykły wracać do pikantnych ploteczek, którymi ra-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin