Opowiadanie Damy i rycerze.docx

(7 KB) Pobierz

Opowiadanie E. Stadtmüller Damy i rycerze

 

Damy i rycerze

 

                Pierwszego września do grupy Ady dołączył nowy kolega. Jasne loczki, niewinne spojrzenie błękitnych oczu – prawdziwy aniołeczek. Niestety, szybko okazało się, jaki z Jaśka łobuz. Gdy inni bawili się spokojnie, on patrzył tylko, jak komuś dokuczyć. A to zburzył chłopakom prawie już gotowy zamek z klocków, a to skrócił włosy najpiękniejszej lalce, a to królewnie na obrazku dorysował wąsy…                                   

  Na dodatek upodobał sobie Adę i zalecał się do niej z wdziękiem hipopotama ciągnąc za kucyki. Pani wciąż go upominała… Wszystko na nic.             Biedna Ada zupełnie straciła humor i z niechęcią chodziła do przedszkola.

– Olek, powiedz mu coś – prosiła Ada.

Tylko co mu powiedzieć? Na szczęście w grupie Olka pojawił się pan Remigiusz Szarmancki z warsztatami  dobrych manier i przez cały dzień uczył chłopaków, jak być prawdziwymi rycerzami, a dziewczynki, jak być prawdziwymi damami.                                           Kiedy zachwycony Olek opowiadał o tym w domu, Ada westchnęła:                   

– Oj, przydałaby się taka szkoła naszemu Jaśkowi...                           

Olek podrapał się za uchem i po chwili  miał już gotowy plan. Nazajutrz odbył naradę z zaprzyjaźnionymi rycerzami ze swej grupy i przygotowali dla młodszych kolegów i koleżanek prawdziwe rycerskie szkolenie. Doświadczeni rycerze szkolili młodszych kolegów, a doświadczone damy udzielały rad młodszym koleżankom. Na koniec pani Basia (ta od  starszaków) zorganizowała prawdziwy rycerski turniej dobrych manier. Wśród wielu różnych konkurencji było: sprzątanie zabawek na czas, używanie magicznych słów, wykonywanie różnych zadań w zespole i pokojowe rozwiązywanie sporów. Nagrodą dla każdej prawdziwej damy i każdego prawdziwego rycerza były kartonowe ordery wykonane przez grupę starszaków. Ma się rozumieć, każdy chciał zasłużyć na takie odznaczenie, Jasiek też. Prawdę mówiąc, szanse miał niewielkie, ale udało mu się. A wszystko dlatego, że jedno z zadań polegało na tym, aby podejść do kolegi lub koleżanki i o coś ładnie poprosić, podziękować lub… przeprosić. Ada zebrała całą swą odwagę, podeszła do Jaśka i poprosiła, aby jej nie dokuczał, a przede wszystkim nie ciągnął za włosy, bo to boli. I wtedy stało się coś, co wprawiło w osłupienie całe przedszkole. Jasiek, zamiast zaśmiać się albo pokazać język, ukłonił się Adzie jak prawdziwy rycerz i powiedział: – Bardzo przepraszam, to się już nie powtórzy. Za tę deklarację pani pani wręczyła Jasiowi nagrodę. Był to medal zrobiony własnoręcznie przez Olka, a to zobowiązuje.

 

 

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin