Kasandra.pdf
(
5035 KB
)
Pobierz
Kasandra
Edward Guziakiewicz
Kasandra
Fragment
2
Kup książkę
Rozdział 1
Wyrafinowana aparatura sklonowała zmysłową wojow-
niczkę aż w trzech egzemplarzach, posypało się z istnego rogu
obfitości, więc dwie zachwycające młódki z tej niespodziewa-
nej serii — jako zbędne — musiały trafić do pieca krematoryj-
nego. Nieogarniony system po swojemu korygował błędy, które
popełnił ktoś mi nieznany. W najbliższym hibernatorze spał
trzeci klon. Ostatnia kopia się ostała. Stałem w nabożnym sku-
pieniu, nie naruszając sakralnej ciszy stworzenia. Zachłannie
wpatrywałem się w ujmującą gładką twarz, łabędzią szyję,
kształtne ramiona i cudowne piersi. Pierwszy raz miałem do
czynienia z innym androidem, a do tego płci
żeńskiej.
Ogromny owalny iluminator dawał widok na okrytą płasz-
czem atmosfery planetę i poznaczony
śladami
uderzeń meteo-
rów surowy księżyc. Za pancerną
ścianą
pieca huczało i strzela-
ło, jakby miało roznieść generator na strzępy, co dowodziło,
że
niszczone
żeńskie
klony dobrze wyposażono pod względem mi-
litarnym. Sam też nie mogłem narzekać na zabezpieczenia. W
przypadku krańcowego niepowodzenia akcji i konieczności za-
tarcia wszystkich
śladów
byłem w stanie zniszczyć cały glob.
Na szczęście, nigdy tak się nie skompromitowałem. Radziłem
sobie i nie musiałem uciekać się do
środków
nadzwyczajnych.
Byłem terminatorem, dzieckiem wysoko rozwiniętej prote-
tyki i inżynierii genetycznej, cyborgiem do zadań specjalnych,
wielofunkcyjną samoistną
świadomością,
zdolną do licznych
wcieleń i otrzymującą przed każdą misją genetycznie nowe cia-
ło, ale nie wiedziałem, komu zawdzięczam istnienie. Nie zna-
łem mocodawców, mimo
że
wiązały mnie z nimi
śluby
bez-
3
Kup książkę
względnego posłuszeństwa. Budzono mnie co pewien czas, po-
zostawiając mi
świetlaną
pamięć poprzednich udanych akcji na
gwieździstych szlakach i wyznaczając nowe zadania. Ta sama
masywna kulista baza, z zewnątrz niewidoczna, ten sam genera-
tor, lecz za każdym razem dojmująco inna rasa w kosmosie...
Obecność Kasandry mile mnie zaskoczyła. Nie przypusz-
czałem,
że
dostanę kogoś do pomocy, bowiem dotąd działałem
w pojedynkę. Dobiegł końca poranek stworzenia i otworzyła
oczy, a do hibernatora cicho podpłynęła niska platforma z kom-
pletem damskiej bielizny. Wstydliwie przeniosłem się do są-
siedniej grodzy, wywołując na wirtualnym ekranie dane doty-
czące przydzielonej mi partnerki. Sprawdziłem stopień zgodno-
ści.
Sięgał dziewięćdziesięciu siedmiu procent, z czego wynika-
ło,
że
nasze relacje mogły mieć charakter intymny. Przejrzałem
inne parametry, z niepokojem zatrzymując wzrok na wyświetla-
jącym się na czerwono ostrzeżeniu „Nieznany błąd kodu”. Do-
znałem olśnienia i pojąłem, dlaczego klonowano ją kilka razy.
Generator usiłował stworzyć wojowniczkę bez błędu. A skoro
mu się to nie udało, dał sobie spokój, przerzucając na mnie ob-
owiązek uporania się z konsekwencjami.
Musiałem stłumić w sobie zachwyt partnerką. Towarzyszą-
cy mi w tajnej misji cyborg mógł nagle zawieść, stawiając mnie
w sytuacji bez wyjścia. Powinienem był mieć się na baczności.
— Będzie dobrze — głośno się pocieszyłem, mimowolnie
odchrząkując w zwiniętą pięść. Zawsze mi się udawało. Tym
niemniej poczułem,
że
moje dłonie zwilgotniały.
Była to już moja dziewiąta interwencja, Kasandry dopiero
pierwsza. Ósma wiązała się z wyprawą w niezmierzone głębiny
oceanu w bliźniaczym układzie Ga-a. Otrzymałem wówczas
ciało ogromnego morskiego potwora. Miałem dopaść wytypo-
waną samicę i ją zapłodnić, a tym samym przekazać jej perfek-
cyjnie obrobiony materiał genetyczny. Udało mi się z tym upo-
rać, jednak nie obyło się bez długiej zaciekłej walki z agresyw-
nymi samcami, które usiłowały prześcignąć intruza z gwiazd w
pogoni za wybranką. Pomyślałem o planecie, na którą miałem
4
Kup książkę
się teleportować. O dziwo, dobrze znałem ją z drugiej misji.
Wcieliłem się wówczas w postać Aleksandra Macedońskiego.
Prowadziłem wojska przeciw Persom, galopując na czele armii
na ognistym Bucefale. W nieustannych podbojach dotarłem aż
do Indii. Ile czasu minęło od owych wydarzeń? Porównałem
tamtą wiedzę o globie z obecną. Upłynęło przeszło dwa tysiące
lat.
— Cześć, golemie! — z poczuciem wyższości rzuciła Ka-
sandra, kiedy poradziła sobie z toaletą i znalazła mnie, roz-
glądając się po pomieszczeniach.
Wyglądała na dziewiętnaście lat i była odrobinę wyższa
ode mnie. Sam miałem trzydzieści sześć. Czarny obcisły kom-
binezon podkreślał jej smukłą sylwetkę. Ciemne lekko kręcące
się włosy okalały twarz i sięgały do ramion. Pasowała do roli
stewardessy. Szczupła aż do przesady, zdradzała niezwykłą
sprawność fizyczną.
Kończyłem modyfikować mój profil psychiczny. Miałem
na to swoje sposoby. Na wszelki wypadek obniżyłem poziom
przystosowania do partnerki do osiemdziesięciu czterech pro-
cent. To mi dawało przewagę w sprawach uczuciowych i po-
zwalało być odpornym na jej wdzięki. Jako król Aleksander
miałem pod dostatkiem kobiet i nie
śniłem
nocami o gładkich
dziewczęcych łonach. Kasandra była ładna, to fakt, ale mogłem
się bez niej obejść. Wcześniejsze misje nauczyły mnie ostroż-
ności.
— Mam na imię Apollo — spokojnie odrzekłem, chcąc
przełamać pierwsze lody. — Cieszę się,
że
będziemy razem
pracować.
— A ja nie! — odszczeknęła.
Puściłem mimo uszu tę impertynencję. Pomyślałem sobie,
że
ktoś sobie z nas zakpił, narzucając nam greckie imiona lub
że
zależało mu, bym nie zapomniał o roli dumnego Aleksandra.
W „Iliadzie” Homera Kasandra była córką króla Troi, Priama,
a od Apolla otrzymała dar wieszczenia. Gdy odrzuciła jego mi-
łość, rozgoryczony syn Zeusa sprawił,
że
przestano wierzyć jej
5
Kup książkę
Plik z chomika:
PDFator
Inne pliki z tego folderu:
Sorry memory Poznaj najlepsze metody zapamietywania.pdf
(1085 KB)
Kasandra.pdf
(5035 KB)
A mialo byc tak pieknie.pdf
(3815 KB)
Aleje wykolejencow.pdf
(289 KB)
Akademia Wenus.pdf
(186 KB)
Inne foldery tego chomika:
3ds max
50 zadań i zagadek szachowych
Access
Acrobat
Administracja
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin