Zakazenie.pdf

(836 KB) Pobierz
NIE UCIEKNIESZ, NIE UKRYJESZ
SIĘ
SIĘ
ROZPRZESTRZENIA
T
EN
M
AG
FR
Tytuł oryginału:
CONTAGIOUS
Copyright © 2008 by Scott Sigler
This translation published by arrangement with Crown Publishers, an imprint of
the Crown Publishing Group, a division of a Random House LLC.
Copyright © for Polish edition by Wydawnictwo Gmork Świątkowska Ryba sp.j.
Wrocław 2015
Copyright © for the Polish translation by Marek Pawelec, 2015
Wszelkie prawa zastrzeżone.
All rights reserved.
Korekta, redakcja i skład:
DOMINIKA ŚWIĄTKOWSKA
Projekt okładki:
PRZEMYSŁAW RYBA
Wydanie I
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana
w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób, włącznie
z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów,
bez pisemnej zgody wydawcy.
Wydawnictwo Gmork Świątkowska Ryba Sp. j.
ul. Domeyki 16 53-209 Wrocław
www.gmork.pl
email: wydawnictwo@gmork.pl
tel: 795 626 546
ISBN: 978-83-941000-4-9
ISBN (ebook): 978-83-941000-5-6
Kup książkę
SCOTT SIGLER
ZAKAŻENIE
(fragment)
Przełożył: Marek Pawelec
Kup książkę
PROLOG
20 stycznia
To musiał być żart.
Wkręcanie kogoś pierwszego dnia w pracy to nic nowego,
ale John Gutierrez nie spodziewał się, że ktoś odważy się zrobić
mu kawał
tego
pierwszego dnia.
W dniu inauguracji.
Takich rzeczy nie robiło się prezydentowi Stanów Zjedno-
czonych.
– To wcale nie jest śmieszne, Murray – warknął John. – Ten
kraj ma sporo poważnych problemów, a to zdecydowanie wy-
kracza poza granice dobrego smaku.
Murray Longworth popatrzył zaskoczony.
– Żart…? To nie żart, panie prezydencie.
Ależ oczywiście, że tak. John Gutierrez nie urodził się wczoraj.
Rozejrzał się po Gabinecie Owalnym, oceniając reakcje
głównych doradców. Tom Maskill, jego nerwowy zastępca sze-
fa gabinetu, bezskutecznie próbował przybrać wyraz skonster-
nowania. Sekretarz obrony Donald Martin siedział rozparty ze
skrzyżowanymi nogami na zabytkowej kanapie. Donald był wa-
szyngtończykiem starej szkoły – wysoki, biały, siwiejący, w do-
pasowanym garniturze… Wyglądał, jakby stały za nim pienią-
dze z plantacji. Szefowa gabinetu, Vanessa Colburn, siedziała na
fotelu w paski i z wyglądu stanowiła przeciwieństwo Donalda
– młoda czarnoskóra kobieta. Miała rzeczową, pokerową twarz,
a jej lodowate spojrzenie mogłoby zmrozić każdego. W tej chwili
wpatrywała się wprost w niejakiego Murraya Longwortha, za-
stępcę dyrektora CIA.
Murray również wyglądał jak klasyczny waszyngtończyk,
jednak innego typu niż Donald. Jego garnitur zdecydowanie nie
4
Kup książkę
należał do tanich, ale podobnie jak właściciel, był nieco zmięty
i zużyty. Murray przekroczył wiek emerytalny, miał lekką nad-
wagę i brwi wiecznie zmarszczone w niezadowoleniu. Prezen-
tował sobą wygląd częsty wśród dinozaurów Waszyngtonu, wy-
gląd, który Vanessa na własny użytek określiła mianem „białas
z czasów zimnej wojny”. Był zastępcą dyrektora CIA, ale nie tym
głównym. Murray przeważnie pracował na drugim planie.
– Dużo o tobie słyszałem, Murray – stwierdził John. – Przed
zajęciem tego stanowiska rozmawiałem ze wszystkimi pięcioma
byłymi prezydentami. Spośród wielu miłych rzeczy, które mieli
do powiedzenia, tylko jedna osoba była przez wszystkich wy-
mieniana po nazwisku: właśnie ty. Mówili, że jesteś… jakby to
powiedzieć… osobą od załatwiania szczególnych problemów.
– Tak, panie prezydencie – potwierdził Murray.
– Zaczynam podejrzewać, że wszyscy robili to z określonego
powodu, po prostu żeby wkręcić mnie w tę niedorzeczną histo-
rię o trójkątach zakażających Amerykanów i zmieniających ich
w psychopatycznych morderców.
– Sir – oburzył się Murray. – Zapewniam, że to nie żart.
– To czemu nie słyszeliśmy o tym wcześniej? – Vanessa zapy-
tała głosem niemal równie pozbawionym wyrazu, jak jej twarz.
– Prezydent Hutchins zdecydował o utajnieniu sprawy – wy-
jaśnił Murray. – A w tym właśnie jestem bardzo dobry.
Na potrzeby swojej prezentacji Murray sprowadził do gabi-
netu duży telewizor. Nowoczesne urządzenie wyglądało trochę
nie na miejscu w Gabinecie Owalnym, urządzonym tak, aby
epatował wagą historii i tradycji. John popatrzył na znierucho-
miały na ekranie obraz: niewątpliwie martwa staruszka z bul-
wiastym, niebieskim naroślem w kształcie trójkąta na ramie-
niu. Nie na skórze czy pod nią, ale jako jej część. Pod zdjęciem
umieszczono podpis z nazwiskiem: „Charlotte Wilson”.
Według Murraya to narośle sprawiło, że Wilson za pomocą
rzeźnickiego noża zamordowała swojego syna, a potem zaatako-
wała dwóch policjantów, którzy zastrzelili ją w obronie własnej.
Kup książkę
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin