Jasna strona ksiezyca.pdf

(495 KB) Pobierz
Sławomir Bogacki
JASNA STRONA
KSIĘŻYCA
Kup książkę
© Copyright by Sławomir Bogacki & e-bookowo 2010
Grafika i projekt okładki: Anna Pietraszek
ISBN 978-83-61184-89-8
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
Kontakt: wydawnictwo@e-bookowo.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I
2010
Kup książkę
Sławomir Bogacki:
Jasna strona Księżyca
|
4
Zbieżność osób i nazwisk, oraz sytuacji może być jedynie przypadkowa.
www.e-bookowo.pl
Kup książkę
Sławomir Bogacki:
Jasna strona Księżyca
|
5
T
o był podły hotelik, tak przynajmniej mówiono. Ja będąc tu widziałem co inne-
go. Pokój na poddaszu był wyposażony w wygodne łóżko, okno było skierowane
na Wisłę. Mało ludzi wie, że nasze miasto leży nad dwiema dużymi rzekami. Po-
patrzyłem chwilę na spokojną rzekę. Płynęła bóg jeden wie gdzie i po co. Usia-
dłem wygodnie na łóżku. Wyjąłem pistolet, położyłem go na stoliku obok. Mag 95 lśnił.
Odkąd zostałem sam na tym świecie bez mamy, taty, żony kochałem chyba już tylko ten
pistolet. Pasował mi. Chronił mnie i co najważniejsze bronił przed złem. Wyjąłem z torby
fałszywe pieniądze i pm 84. Ten pistolet miałem nielegalnie. Nigdy go nie używałem prócz
strzelnicy. Jego 9 mm rozwalało wszystko. Dziś musiałem przygotować się na najgorsze.
Wciągnąłem tych drani w moją grę. Spojrzałem w sufit. Kocham tak leżeć, wpatrywać się
w jeden punkt. Dźwięk komórki oznaczał jedno. Wyjeżdżają z miasta. Będą tu za jakieś
20 minut. Sprawdziłem raz jeszcze, czy wszystko mam. Lewa kasa dobrze podrobiona. Ci
kretyni nie zorientują się. Dadzą mi towar, a wtedy ja wyczuję moment i rozprawię się
z nimi. Oby się tylko udało. Wyszedłem przed hotelik. Musiałem rozejrzeć się, czy nie ma
tu jakiś dzieci. Nigdy ich nie miałem, ale pamiętałem, jak to jest być dzieckiem. Wszyst-
ko, co się wtedy widzi, poznaje zostaje na lata. Zapach, smak z dzieciństwa jest niepowta-
rzalny. Nie chce by tu, w tym miejscu podczas strzelaniny, jeśli do niej dojdzie jakiemuś
dziecku narobić traumatycznych wspomnień. Wróciłem do środka. Zapytałem recepcjo-
nistki:
Przepraszam jestem sam w całym hotelu?
Tak.
To dobrze – pomyślałem. Teraz rozumiem, dlaczego wybrali to miejsce. Spojrzałem
Spojrzała na mnie. Miała niebieskie oczy, jak ja.
na dziewczynę w recepcji raz jeszcze. Chciałem jej powiedzieć: „uciekaj dziewczyno stąd,
ponieważ za chwilę tu duzi chłopcy, co niedorośli do swych lat będą udowadniać, kto ma
większy kark”. Patrzyłem na nią.
Mogę panu w czymś pomóc? – zapytała.
Nie, nie, dziękuję.
Niech się mnie pan nie boi – zażartowałem.
Dlaczego miałbym się bać?
Jesteśmy tu zupełnie sami – dalej żartowała.
Aha. Zawsze tak jest? – zapytałem.
Nie, nie. Wieczorami będzie tłoczno. To hotelik, jak to mówią, internetowy.
Internetowy? – Spojrzałem na nią. – Nie rozumiem.
No wie, pan, pary z netu.
www.e-bookowo.pl
Spojrzałem na nią.
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin