Superdrwal Ksiazka o rabaniu.pdf

(11632 KB) Pobierz
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
SPIS TREŚCI
P RZ E DMO WA
WS T Ę P
viii
Dziesięć powodów,
dla których warto
zostać drwalem
xii
Do lasu!
Drzewo!
1
17
ROZ DZIA Ł 1
ROZ DZIA Ł 2
ROZ DZIA Ł 3
ROZ DZIA Ł 4
ROZ DZIA Ł 5
ROZ DZIA Ł 6
ROZ DZIA Ł 7
Narzędzia drwala
39
Rąbanie i układanie
Poczuj żar
91
65
Płoń, dziecino, płoń
Zawody drwali
S Ł OW N I K
DOD AT E K
107
123
148
152
156
P ODZI Ę K O WA N I A
Kup książkę
Poleć książkę
Przedmowa
THOREAU STWIERDZIŁ NIEGDYŚ, że drewno
opałowe ogrzewa dwukrotnie — najpierw w trakcie
rąbania, a następnie podczas spalania. Jeżeli
rzeczywiście tak się czujesz po ścięciu drzewa,
a następnie pocięciu pnia, porąbaniu i ułożeniu
drewna, napisz do mnie, a ja spojrzę przychylniej
na Walden
1
. Omawiane zjawisko ogrzewa
i wzmacnia ciało oraz duszę nie dwa, lecz sto razy.
Stanowi ono również łącznik z naszą przeszłością oraz
ujawnia siły i umiejętności, których większość osób
nigdy w sobie nie odkryje lub ich nie użyje. Pomyśl,
jak bardzo pierwsi osadnicy musieli być zżyci ze swo-
imi siekierami, toporkami, ręcznymi piłami i klinami.
Każdy mieszkaniec rubieży musiał się posługiwać
tymi narzędziami równie zwinnie, jak współczesny
drwal pilarką. Karczowanie terenu stanowiło swoistą
kulturę, a jej ambasadorem była siekiera.
Lasy, w których spędzaliśmy czas, można po-
dzielić na trzy zasadnicze rodzaje, wszystkie po-
wszechnie występujące w Nowej Anglii: wyżynne
puszcze stanowiące źródło twardego drewna, wy-
żynne lasy iglaste oraz podmokłe tereny (na tych
ostatnich spędziliśmy mnóstwo czasu, starając się
zdobyć jak największą ilość drewna drzew liścia-
stych). Dwa ostatnie obszary zawierają znacznie
mniej drewna opałowego i o wiele trudniej je stam-
tąd transportować. Głównym źródłem drewna na
terenach podmokłych jest klon czerwony, natomiast
wzgórza w naszej okolicy pokryte są jesionami, bu-
kami, brzozami białymi i żółtymi, a także czereśnia-
mi wymieszanymi z obszarami występowania choin
kanadyjskich i sosen wejmutek.
Nie spędzilibyśmy tysięcy godzin w lasach, gdy-
byśmy ich nie kochali. Mało tego, nauczyliśmy się
w nich (indywidualnie i wspólnie) myśleć oraz roz-
mawiać w niespotykanie swobodny, szczery sposób.
Dodam jeszcze, że każdy z nas widział takie cuda
przyrody, których nikt nie powiązałby z ostrym
warkotem piły spalinowej. Mój brat Charlie (w dal-
szej części książki będę go nazywał „Tood” — nie
pytaj, skąd ten pseudonim) wraz z ojcem do dzisiaj
wspominają trzpiennika
2
składającego jaja w je-
sionowym pniu. Delikatna ciemnoniebieska istota
z wyraźnie przewężonym odwłokiem przyjęła pozę
przypominającą platformę wiertniczą i wsunęła
nieprawdopodobnie długie, cieniutkie pokładełko
wprost w jakieś włókienko bielu. Cokolwiek miało
się wylegnąć, mój brat z ojcem byli świadkami jego
początków.
1 Zbiór 18 esejów filozoficznych napisanych przez Henry’ego
Davida Thoreau —
przyp. red.
2 Owad należący do rzędu błonkoskrzydłych —
przyp. red.
viii
Superdrwal. Książka o rąbaniu
Kup książkę
Poleć książkę
Pewnego wieczoru (mógł to być każdy chłodny je-
sienny wieczór) tata poczuł w trzewiach niejasny nie-
pokój i odwrócił się tylko po to, aby na długą chwilę
zmierzyć się wzrokiem z niedźwiedziem czarnym. Po
przyjrzeniu się hałaśliwemu intruzowi baribal w końcu
odwrócił się i zajął własnymi sprawami. Tata z kolei za-
czął znowu myśleć jak cywilizowany człowiek, gdyż ta
chwila konfrontacji włączyła w Nim zwierzęcy instynkt.
Mnie kiedyś zatrzymały zdumiewające, hipnotyzu-
jące ślady nocnego morderstwa lub uczty — zależy, jak
się na to spojrzy. Brodziłem po kolana w śniegu, kie-
rując się ku zalesieniu, i napotkałem ślady wiewiórki
ziemnej, przemykającej w jakimś tylko sobie znanym
interesie. Trop kierował się w tym samym kierunku,
co ja, więc zwróciłem nań większą uwagę. Nieco da-
lej ślady się zwężały i w pewnym momencie gwał-
townie skręcały. Kilka kroków wcześniej na śniegu
znaczyły się ślady łudząco przypominające anielskie
skrzydła. Dwa długie ząbkowane półksiężyce spowi-
ły delikatne ślady wiewiórki. Widok i analiza śladów
zdarzenia rozbudziły we mnie instynkt, lecz również
zmysł dedukcji. Niezaprzeczalny cichy dowód ataku
sowy, mgliście przeczuwanego przez wiewiórkę, wy-
pełnił mnie lodowatą grozą. Każdy z nas przeżył taką
chwilę, gdy niewyraźnie wyczuwamy, lecz ostatecz-
nie ignorujemy nieodwołalnie nadchodzącą tragedię.
Znalezienie dowodu na to, że to okropne uczucie ma
korzenie w przyrodzie, potrafi dodać otuchy osobie
obawiającej się, że wszelkie zwierzęce odruchy zostały
wyparte przez współczesną cywilizację.
Gdy pisaliśmy tę książkę jesienną porą, Tata zacho-
rował najpierw na zapalenie płuc, później na zapalenie
oskrzeli, następnie na upartość i znowu na zapalenie
płuc. Tood rozmawiał z Tatą przez telefon i martwił
się, że powrót do pracy tuż po chorobie tylko pogor-
szy sprawę. Zdecydowaliśmy, że obydwaj wrócimy do
domu i weźmiemy ze sobą zapas drewna. Widziałem,
jak ciężko Tacie zaakceptować własną bezsilność; jestem
pewny, że to była najgorsza część choroby. Nie widzia-
łem się z Toodem przez bardzo długi czas, a spoglądając
z perspektywy czasu — prawdopodobnie już nigdy nie
będziemy mieszkać pod jednym dachem. Każdy z nas
szukał towarzystwa rodziny z odmiennych powodów.
Rok wcześniej Tata ściął dwa tuziny drzew i wy-
starczyło je wywieźć z lasu, pociąć pnie na wałki, po-
rąbać i ułożyć. Przez dwa i pół dnia wraz z Toodem
niemal bez przerwy cięliśmy drewno piłami i rąba-
liśmy je siekierami. Lata ciężkiej pracy odznaczyły
się zgrubieniami na naszych dłoniach, jednak po-
przednie miesiące znacznie nas zmiękczyły i nic nie
przygotowało nas na taką próbę. Pod koniec trzecie-
go dnia wypociłem wszystkie piwa, jakie zakupiłem
w mieście, natomiast Toodowi na obydwu dłoniach
popękały dwa rzędy odcisków. Pamięć mięśniowa
jest piekielnie dobra, ale krótkotrwała.
Po porąbaniu i ułożeniu drewna napiliśmy się
piwa i pogrążyliśmy w bezruchu. Tacie było przykro,
gdyż chciałby nam bardziej pomóc. Odparliśmy, że
gdyby nam pomógł, nie mielibyśmy okazji tak się wy-
kazać. Myślałem nad tym, że nigdy wcześniej nie zaj-
mowałem się czynnością równie skutecznie sprzyja-
jącą rozmowom; tak doskonałą dyscypliną sportową
— jednocześnie bezmyślną i wymagającą wykorzy-
stania wszystkich umiejętności; którą można wypeł-
nić pewien czas. Czas jesienią oraz zimą, pozwalający
przygotować się do następnego roku. Spójrz w kie-
runku swojego lasu lub podwórka. Właśnie tam mo-
żesz także konstruktywnie spędzić czas.
Przedmowa
ix
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin