Begley Jamie - Ostatni jeźdźcy 10 - Riders Revenge.pdf

(2310 KB) Pobierz
agawa55
Begley Jamie
Rider’s Revenge (The Last Riders #10)
tłum.nieof. agawa55
agawa55
MAPA TREEPOINT
KENTUCKY
1
agawa55
Bohaterów można znaleźć w codziennym życiu,
ale legendy... te są rzadkie. Ich trzeba poszukać…
Prolog
Jo pływała w chłodnej wodzie małego jeziora, ukrytego w lesie za domem Rachel i
Casha. Rachel zaproponowała jej, że może w nim pływać, kiedy tylko zechce. Zwykle Jo
przychodziła tu pływać wczesnym wieczorem. Jeśli nie widziała samochodów i motocykli
przed domem Casha, wtedy szybko zanurzała się w wodzie, ale dzisiejszej nocy było tak
ciemno, że przed twarzą nie widziała własnej ręki i nie widziała świateł ciężarówki Casha,
które normalnie można było zobaczyć w ciemności.
Wsunęła spocone włosy pod wodę. Noc była parna, a ona obsługiwała karambol trzech
samochodów na obrzeżach miasta.
Jo pływała prawie do wyczerpania, odpędzając widok zwłok wiezionych do furgonetki
koronera. Na szczęście ofiara była już wcześniej włożona do worka na ciało, zanim ona tam
przyjechała.
Szeryf powiedział jej, że ofiara pochodziła spoza miasta i zignorowała ostrzeżenie o
ostrym zakręcie. BMW wzięło zakręt ze zbyt dużą prędkością i nie było w stanie zatrzymać
się, gdy zobaczył przed sobą samochód, czekający na wolny przeciwny pas, by mógł skręcić
w boczną drogę, która prowadziła do jego domu.
Trzy samochody brały udział w tym wypadku, cztery osoby zostały przewiezione do
szpitala, a jedna do kostnicy.
- Muszę znaleźć inną pracę - powiedziała Jo głośno, leżąc na plecach w wodzie.
Gdy tak leżała w wodzie, wpatrując się w gałęzie kołyszące się nad nią, podryfowała
dalej, niż myślała. Nie zadała sobie trudu podniesienia głowy, żeby sprawdzić, jak daleko
odpłynęła, ponieważ wiedziała dokładnie, gdzie jest na tym małym jeziorze.
Słysząc słaby odgłos silnika dobiegający z drogi również nie podniosła głowy. Główna
droga nie była zbyt blisko, a dźwięk jadących pojazdów niósł się poprzez otaczające jezioro
lasy. Rachel i Cash byli poza miastem, odwiedzając krewnych Casha, więc nie spodziewała
się żadnego z przyjaciół Casha lub braci Rachel, którzy mogliby ich odwiedzić. A nawet
gdyby tak było, to nie pozostaliby długo, widząc, że ich nie ma w domu.
Gdy dźwięk silnika przybliżył się, Jo opuściła nogi do wody, pływając w miejscu, żeby
pozostać w cieniu drzew rosnących po tej stronie jeziora.
2
agawa55
- Cholera – mruknęła cicho Jo, gdy zobaczyła reflektor motocykla, który zatrzymał się
na brzegu jeziora i światło reflektora padło na wodę.
Przesunęła się dalej w cień, aż powyżej brody zanurzona w wodzie na wypadek, gdyby
światło skierowało się na nią. Zganiła się za to, że szkoda jej było czasu, żeby założyć strój
kąpielowy.
Ze złomowiska przyjechała tu na rowerze. Najważniejsze, że kimkolwiek był samotny
jeździec palący papierosa, to nie był w stanie zobaczyć jej roweru, ponieważ oparła go o
drzewo kilka metrów dalej.
Jo siedziała w wodzie nieruchomo, robiąc tylko tak małe ruchy, żeby utrzymać się na
powierzchni wody, kiedy on palił. Kiedy dotarł do niej dym, uświadomiła sobie, że kim by
on nie był, to on nie palił papierosa.
Kiedy podniósł jointa w kierunku swoich ust, wtedy Jo rozpoznała Ridera. Zaklęła do
siebie. W szczególności nie cierpiała tego Last Riders.
Z Shade rozmawiała kilka razy przed tym, jak jej ojciec został zamordowany i również
po jego śmierci. Pożyczył jej nawet tyle pieniędzy, żeby mogła utrzymać swoją działalność,
gdy była przytłoczona długami, które pozostawił jej ojciec po swojej śmierci. Gdyby Shade
nie pożyczył jej pieniędzy, to nowy holownik, na zakup którego namówił ją ojciec, zostałby
przejęty za długi.
Te kilka razy, kiedy miała nieszczęście rozmawiać z Riderem, to działał jej na nerwy.
Za pierwszym razem, gdy poznała tego przystojnego motocyklistę, to spodziewał się, że ona
zakocha się w nim tak, jakby był darem bożym dla kobiet. Za drugim razem myślał, że ona
była zainteresowana kobietami.
Wszystko w niej wołało, żeby przytarła nosa casanovie. Nie zrobiła tego tylko z tego
powodu, że wiedziała, że on przyjaźni się z Rachel i dlatego, że jego ego było tak nadęte, że
dynamit nawet nie uszkodziłby perłowej bieli jego zębów.
Zabłąkana bryza sprawiła, że zadrżała w wodzie.
- Cholera, ile czasu zajmuje palenie jointa?
- pomyślała gniewnie, czekając, aż Rider
odjedzie.
Kiedy zobaczyła, że żarzącym łukiem rzuca do wody to, co zostało z jointa, a potem
wyłącza motor, zrozumiała, że ma kłopoty. Jego reflektor zgasł, dając tylko mroczny cień
jego postaci, gdy się rozbierał.
Odwróciła głowę, próbując wymyślić, co ma zrobić, gdy ostrożnie obserwowała jego
ruchy. Rider zmierzał na drugą stronę jeziora, w przeciwnym kierunku od tego, w którym
pływała. Kiedy usłyszała odgłos poruszanych gałęzi, to zrozumiała, że wspina się na nawis
skalny.
Czy mam tu zostać, czy
...? - nie dokończyła myśli, reagując szybko, słysząc plusk.
Zaczęła płynąć do brzegu, na którym zostawiła swoje ubrania i rower. Płynęła, aż jej
serce łomotało z wysiłku. Palcami stóp już dotykała dna, kiedy poczuła, że muskularne
ramię otacza jej talię.
- Puść mnie! - Jo zapiszczała, próbując się wyrwać z uścisku trzymającego ją Ridera.
- Kogo ja tu mam? Syrenka przypłynęła, by dotrzymać mi towarzystwa? - rozległ się za
nią jego rozbawiony głos, gdy walczyła z nim, kopiąc stopami po jego łydkach i udach.
- Puść!
- Po co ten pośpiech?
Jo wypluła wodę, która groziła jej utopieniem, kiedy Rider odwrócił ją, żeby spojrzeć na
jej twarz, pomimo ciemności. Czuła gładkość jego skóry pod swoimi dłońmi, co zwiększyło
jej niepokój o przebywaniu z nim samej w tym odosobnionym miejscu.
- Chcę odejść.
Jo była zła na siebie za ten lekko histeryczny ton, który słyszała w swoim głosie. Kiedy
mężczyźni widzieli słabość, byli gotowi szybko to wykorzystać.
3
agawa55
- Nie mogę cię przekonać, żebyś została?
Jego ochrypły głos miał uwodzicielski, asertywny ton, który tylko zwiększył jej wysiłki,
żeby od niego uciec.
Mogło być ciemno, ale wyczuwała w nim seksualną obietnicę i miała wrażenie, że jest
wciągana do zimnej wody, jakby chcąc uciec, coraz bardziej była wciągana przez ruchome
piaski.
Jo podrapała jego ręce paznokciami z determinacją, że już nigdy więcej ponownie nie
będzie ofiarą męskiego pożądania.
- Nie!
Puścił ją i wtedy zaczęła gorączkowo płynąć w kierunku brzegu.
- Daj spokój, Rach, przynajmniej możesz dotrzymać mi towarzystwa, dopóki nie pojawi
się tu Cash.
Przestała płynąć, żeby odwrócić się w jego stronę, zaskoczona.
- Myślisz, że jestem Rachel?
- Kto jeszcze mógłby pływać nago w jeziorku Casha?
Czy udawał, że nie wie, kim ona jest? Jo mogłaby przysiąc, że wiedział. Uświadomiła
sobie, że gdyby go nie zobaczyła wtedy, kiedy palił, to też by go nie rozpoznała.
- Nie, nie jestem Rachel - Jo ściszyła głos, mając nadzieję, że nie rozpozna jej głosu z
tych kilku razy, kiedy była w jego pobliżu.
- Zechcesz mi powiedzieć, kim jesteś? – uwodzicielski cel zamienił się na zalotny.
- To nie ma znaczenia. Nie jestem zainteresowana dotrzymywaniem ci towarzystwa.
Obróciła się na brzuch i ponownie zaczęła płynąć.
- Tylko zostań tam, gdzie jesteś, dopóki się nie ubiorę i nie odejdę.
- Musisz nie wiedzieć kim jestem, jeśli sądzisz, że jestem dżentelmenem.
Jo płynęła szybciej, słysząc za sobą odgłos pluskającej wody.
- Nie waż się wychodzić z wody, zanim ja nie odjadę.
Kiedy tylko wyszła na brzeg Jo pobiegła w kierunku miejsca, gdzie zostawiła ubranie,
prawie się o nie potykając.
Szybko ubrała szorty, tak szybko jak tylko mogła ubierała T-shirt, a jej serce tak mocno
biło w piersi, że nie pozwalało jej usłyszeć, gdzie on był w wodzie. Wykręcała się, z trudem
obciągając koszulkę w dół po swoim mokrym ciele, gdy usłyszała dźwięk łamanej gałązki.
- Nie!
Pochyliła się, próbując znaleźć majtki i biustonosz. Znalazła biustonosz i wepchnęła go
do tylnej kieszeni, rezygnując z próby znalezienia swoich majtek. Potem wsunęła stopy w
tenisówki, a woda nadal spływała po jej nogach.
- Gdzie jesteś? - podniosła głowę, próbując coś ujrzeć w całkowitej ciemności.
- Nadal jestem w wodzie.
- Kłamiesz - ostrożnie szła w kierunku swojego roweru.
- Dlaczego miałbym kłamać?
Robiła z siebie idiotkę.
- Śmiejesz się ze mnie?
Poczuła ulgę, gdy w końcu chwyciła kierownicę roweru, odwracając go w stronę drogi.
- Trochę – kręciła głową wkoło, jakby była po egzorcyzmach, kiedy próbowała ustalić,
gdzie on jest.
- Nie martw się o mnie. To ty masz zamiar złamać sobie kark, biegając w ciemnościach.
- To nie o mój kark się martwię – mruknęła, wsiadając na rower i zaczynając pedałować
tak szybko, jak tylko mogła, nie wiedząc, gdzie się znajduje, gdy tak jechała.
Jak tylko była pewna, że się od niego oddaliła, włączyła słabą czołową latarkę. Chwilę
później jechała już chodnikiem, wracając do miasta. Niebezpiecznie było jechać tą pełną
zakrętów drogą w ciemności. Samochód mógłby ją tu przejechać, gdyby nie widział jej na
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin