BENEDYKT XVI - RAPORT O STANIE WIARY.pdf

(743 KB) Pobierz
RAPORT O STANIE WIARY
Z KS. KARDYNALEM JOSEPHM RATZINGEREM
ROZMAWIA VITTORIO MESSORI
Wydawnictwo Michalineum 1986
SŁOWO WSTĘPNE
Rozdział pierwszy NIEZWYKŁE SPOTKANIE
Rozdział drugi SOBÓR DO PONOWNEGO ODKRYCIA
Rozdział trzeci U KORZENI KRYZYSU:
KONCEPCJA KOŚCIOŁA
Rozdział czwarty KSIĘŻA I BISKUPI
Rozdział piąty SYGNAŁY NIEBEZPIECZEŃSTWA
Rozdział szósty DRAMAT MORALNOŚCI
Rozdział siódmy KOBIETY, NIEWIASTA
Rozdział ósmy DUCHOWOŚĆ DLA NASZYCH CZASÓW
Rozdział dziewiąty LITURGIA MIĘDZY STARYM A NOWYM
Rozdział dziesiąty O NIEKTÓRYCH SPRAWACH
OSTATECZNYCH
Rozdział jedenasty BRACIA - ALE ODŁĄCZENI
Rozdział dwunasty „WYZWOLENIE"
Rozdział trzynasty PONOWNIE GŁOSIĆ CHRYSTUSA
SŁOWO WSTĘPNE
Sobór Watykański II był i jest szczególnym znakiem
łaskawości i błogosławieństwa Bożego dla Kościoła i świata
współczesnego. Zapoczątkował bowiem sposobem obrad i
treścią uchwalonych dokumentów wielki proces pogłębiania
się świadomej odpowiedzialności chrześcijan za współ-
czesność.
Proces ten przebiegał i przebiega krętymi drogami. Nie
brak było wspaniałych i zgodnych z litera i duchem Soboru
Watykańskiego II inicjatyw, ale także pojawiały się i poja -
wiają błędne jego interpretacje. Dlatego też konieczny jes t
ciągły wysiłek zgłębiania treści soborowych dokumentów,
mających na celu ubogacenie substancji naszej wiary. Do tej
pracy zostaliśmy zachęceni na nowo obradami II Nadzwy-
czajnego Synodu Biskupów w Rzymie.
Lektura książki Ks. Kardynała Josepha Ratzingera, pre-
fekta Kongregacji Nauki Wiary, pt.", .Raport o stanie wi ary"
może być bardzo pomocna w tym wysiłku. Wyrażając radość z
faktu wydania tej książki w języku polskim przez
Wydawnictwo Michalineum, mam nadzieję, że zainspiruje ona
czytających do zainteresowania się na nowo treścią
dokumentów soborowych. One bowiem były podstawą
rozważań Autora.
Potrzeba nam przecież ciągłego powracania do bogatych
treści uchwał soborowych, tak by stawały się one zaczynem
coraz właściwszych inicjatyw osobistych i wspólnotowych
mających na celu twórcze uobecnianie Kościoła
»
świecie
współczesnym.
Warszawa, dnia 10 stycznia 1986 r.
Rozdział pierwszy
NIEZWYKŁE SPOTKANIE
Emocje i rozsądek
„Agresywny Niemiec o hardym sposobie bycia, asceta, który
nosi krzyż jak szpadę".
„Czerstwy Bawarczyk o kordialnym wyglądzie, zamieszkujący
skromny apartament w pobliżu Watykanu".
„Panzer-Kardinal, który nie zdejmuje z siebie wspaniałego stroju
i złotego krzyża z piersi, krzyża Księcia Świętego Rzymskiego
Kościoła".
„Chodzi tylko w marynarce i krawacie, częstokroć sam prowadzi
po Rzymie mały samochód; patrząc na niego nikt nie przypuściłby, że
jest to jedna z najważniejszych osobistości w Watykanie".
Można by dalej cytować sprzeczne opinie, zawarte w artykułach,
które ukazały się na całym świecie. Artykuły komentowały przede
wszystkim początkowe fragmenty wywiadu (opublikowanego w 1984
roku we włoskim miesięczniku „Jezus" i potem przełożonego na wiele
języków) udzielonego przez kardynała Josepha Ratzingera, który od
stycznia 1982 roku jest prefektem Świętej Kongregacji Nauki Wiary.
Jak wiadomo, jest to ta sama instytucja watykańska, która przez cztery
wieki, a jeszcze i dwadzieścia lat temu, nazywana była Inkwizycją
Rzymską i Powszechną lub Świętym Oficjum.
Czytając tak sprzeczne opisy samego wyglądu zewnętrznego
kardynała Ratzingera, ktoś złośliwy mógłby przypuścić, że i pozostałe
treści komentarzy są raczej odległe od ideału „obiektywnej
informacji", o którym my, dziennikarze, dosyć często dyskutujemy w
naszych kręgach. Nie wchodzę w meritum; ograniczę się jedynie do
przypomnienia, że każda sprawa ma również swoją pozytywną stronę.
l W tym przypadku owe wykluczające się wizerunki prefekta
Kongregacji Nauki Wiary, powstałe pod piórem niektórych (nie
wszystkich, rzecz jasna) kolegów-dziennikarzy, były raczej wyrazem
olbrzymiego zainteresowania, z jakim przyjęto wywiad z osobą
odpowiedzialną za Kongregację, w której powściągliwość stała się
wręcz legendarna, a najwyższą zasadą jest zachowanie sekretu.
Zdarzenie, zaiste, było nadzwyczajne. Kardynał Ratzinger
zgodził się na kilkudniową rozmowę i udzielił w ten sposób
najobszerniejszego i najpełniejszego spośród swoich nielicznych
wywiadów. Należy poza tym zauważyć, że nikt w Kościele -
oczywiście z wyjątkiem papieża - nie odpowiedziałby z większą
kompetencją na stawiane pytania. Kongregacja Nauki Wiary jest
bowiem instrumentem, za pomocą którego Stolica Święta pobudza i
popiera zgłębianie wiary i strzeże jej integralności. Kongregacja jest
zatem depozytariuszką prawo wierności katolickiej. Nie przypadkiem
jest ona wymieniona na pierwszym miejscu w spisie urzędów i
kongregacji Kurii Rzymskiej; jak bowiem napisał Paweł VI, dając jej
pierwszeństwo w reformie posoborowej: „Jest to kongregacja, która
traktuje o sprawach najwyższej wagi".
To niecodzienne wydarzenie, jakim było udzielenie wywiadu
przez prefekta Kongregacji Nauki Wiary, jego jasne i szczere, aż do
granic surowości, wypowiedzi wywołały u niektórych dziennikarzy
zainteresowanie graniczące z pasją, nacechowane potrzebą
emocjonalnego ustosunkowania się albo pro, albo kontra. Świadczy to
,o wysokiej pozycji, jaką zajmuje kardynał Ratzinger. W związku z
tym nawet wizerunki zewnętrzne Kardynała, przedstawiane przez
dziennikarzy, są wynikiem ich pozytywnego lub negatywnego
ustosunkowania się do jego osoby.
Wakacje Kardynała
Josepha Ratzingera znałem z jego dzieł, osobiście zaś zaledwie
przelotnie. Umówiliśmy się na spotkanie 15 sierpnia 1984 roku w
małym, lecz słynnym miasteczku, po włosku nazywanym Bressanone,
a po niemiecku Brixen, które jest jedną ze stolic krainy nazywanej
przez Włochów Górną Adygą, zaś przez Niemców Południowym
Tyrolem. Tu mieli siedzibę Książęta Kościoła w czasach walk
prowadzonych między papieżami a cesarzami, to był teren, na którym
spotykały się i ścierały - tak dawniej, jak i dzisiaj - wpływy kultury
łacińskiej i germańskiej. Zatem - miejsce prawie symboliczne, ale nie
wybrane umyślnie. Dlaczego więc właśnie Bressanone-Brixen?
Być może ktoś wyobraża sobie, że kardynałowie, członkowie
Świętego Kolegium mają zwyczaj wyjeżdżać w lecie ze wspaniałych
pałaców w Rzymie na wakacje do jakiegoś rajskiego zakątka.
Jest jednak inaczej, przynajmniej w przypadku Jego Eminencji
kardynała Ratzingera. W nielicznych dniach sierpnia, w których udaje
mu się opuścić Rzym, wyjeżdża do Bressanone, miejscowości raczej
niewypoczynkowej. Tu nie zatrzymuje się w jakiejś willi czy
pensjonacie, lecz wynajmuje pokój w seminarium, za przystępną cenę;
diecezja zarobione z wynajmu pokoi pieniądze przeznacza na
utrzymanie studentów teologii. W korytarzach i refektarzu starego,
barokowego budynku spotykają się przeważnie sędziwi duchowni, a
także pielgrzymi niemieccy i austriaccy, którzy zatrzymują się tu w
drodze na południe. Kardynał Ratzinger spożywa w seminarium
prostą strawę przygotowaną przez tyrolskie zakonnice, dzieląc stół z
innymi księżmi. Jest tu przeważnie sam, bez osobistego sekretarza,
który towarzyszy mu w Rzymie, jedynie w towarzystwie najbliższej
rodziny, przybywającej tu z pobliskiej Bawarii.
Młody rzymski współpracownik Kardynała opowiadał o jego
żarliwej modlitwie, chroniącej go przed niebezpieczeństwem zajęcia
postawy Wielkiego Biurokraty, sygnatariusza dekretów, które same z
siebie nie uzdrawiają przecież osób zainteresowanych. „Częstokroć -
powiedział ów młody człowiek - Kardynał udaje się do pałacowej
kaplicy, by tam się modlić i medytować. Jest w nim bezustanna
potrzeba wkorzeniania naszej codziennej pracy (często niewdzięcznej,
gdy dotyka problemów patologii wiary) w chrześcijaństwo
przeżywane jako służba Ludowi Bożemu".
Prawica - lewica. Optymizm - pesymizm.
Kardynał jest zatem człowiekiem całkowicie oddanym wierze. I
jedynie w tej perspektywie można właściwie pojąć prawdziwy sens
jego wypowiedzi. Z tego punktu widzenia nie mają znaczenia
schematy (konserwatywny - postępowy; prawicowy - lewicowy),
które pochodzą z dziedziny ideologii politycznych, całkowicie obcych
życiu religijnemu i nieprzystawalnych do wizji religijnych, o których
Pascal powiedział, iż są „innym wymiarem, głębokością i wielkością
przewyższającym wszystkie inne". Tak samo bezsensowne byłoby
zastosowanie do niego innego prymitywnego schematu: optymista -
pesymista, ponieważ świadczyłoby to o tym, że zapomina się, iż
człowiek wierzący - budujący swój optymizm na fundamentalnym dla
wiary fakcie Zmartwychwstania Chrystusa najpewniej może osiągnąć
nie pesymistyczny czy optymistyczny, ale realistyczny stosunek do
rzeczywistości i jej problemów, widzieć je z całą ostrością, bez
żadnych zawoalowań.
W jednym z wykładów Josepha Ratzingera, wtedy - w 1966 roku
- jeszcze profesora teologii, znajdujemy taką konkluzję rozważań na
temat sytuacji Kościoła i wiary: „Być może oczekiwalibyście bardziej
radosnego i świetlanego obrazu. I z pewnego punktu widzenia można
Zgłoś jeśli naruszono regulamin