PWN - Egzekutor - Dąmbski 2010.pdf

(989 KB) Pobierz
OD WYDAWCY
PRZEDSTAWIAMY świadectwo bolesne. Zaskakującą, paradoksalną na
pozór opowieść o człowieku, który stając w szeregach Armii Krajowej,
znalazł się w roli kata. Paradoks bierze się stąd, że Autor mógłby się
przedstawiać jako bohater walki z okupantami, gotów do oddania życia za
Ojczyznę, a tu racją jego pisania okazuje się i samooskarżenie, i chęć
zakwestionowania bohaterstwa jako takiego. Tytułowy Egzekutor pyta w
swym tekście po latach, czy stał się mordercą...
Zgrzebny 177-stronicowy wydruk komputerowy - będący jedyną formą
tego zapisu - trafił do Ośrodka KARTA w roku 2005, przechowany przez
Krystynę Dąmbską-Nichols i Aleksandra Dąmbskiego, stryjeczne rodzeństwo
Autora. Tekst nie ma zakończenia, przerwany został w pół zdania.
Samobójcza śmierć Egzekutora 13 stycznia 1993 w Miami
(
USA
)
uniemożliwiła dopełnienie świadectwa. Wydaje się ono jednak całościowe,
urwane w samym tylko finale.
To ważne, kim był Stefan Dąmbski w opisanym przez siebie okresie -
nastolatkiem. Urodził się 3 grudnia 1925 (w Nosówce). W 1942 roku, gdy
wstępował do AK, miał 16 lat. A gdy w lipcu 1945 znalazł się w jednym z
pierwszych przerzutów zdekonspirowanych żołnierzy swej kompanii na
Zachód - nie miał skończonej dwudziestki. Swoje wspomnienia spisywał w
ciągu kilkunastu ostatnich lat życia, jako człowiek w pełni dojrzały,
potrafiący już z dystansu spojrzeć na własne doświadczenie. Choć z
pewnością nie dość ułożony ze światem.
Powojenne losy Autora - raczej ponure. Rodzina rozproszona - matka
Stefana (prowadząca majątki w Nosówce i Dylągówce) zmarła już w 1934
roku; ojciec hrabia Kazimierz Dąmbski nie zajmował się synami, wiosną
1939 wyjechał do Kolumbii, a w latach 1947-52 był redaktorem naczelnym
„Nowego Dziennika” w Nowym Jorku. Bracia Stefan i Stanisław, którymi od
śmierci matki zajmowała się niezamężna ciotka, rozstali się po wojnie.
Stefan, po znalezieniu się w zachodniej strefie okupacyjnej Niemiec, służył w
kompanii wartowniczej niedaleko Norymbergi. Stanisław, w związku z
ucieczką Stefana z Polski, został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa -
po wyjściu z więzienia w 1948 roku zmarł na gruźlicę w wieku 26 lat.
Autor w końcu lat 40-tych grał zawodowo w piłkę nożną. W roku 1950, z
pomocą swego ojca, wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, mieszkał w
Chicago, a od roku 1976 w Miami. Nie mógł znaleźć sobie miejsca -
zajmował się doraźnymi pracami (w transporcie, w handlu) jako siła
niewykwalifikowana, często zmieniał pracę. Był dwukrotnym rozwodnikiem,
jego jedyna nieżyjąca już córka po dojściu do pełnoletności nie utrzymywała
z nim kontaktów.
W 1975 roku Stefan Dąmbski odwiedził Polskę, widział się ze swym
bratem stryjecznym Aleksandrem na Śląsku, afiszował się wtedy swym
amerykańskim sukcesem, jednocześnie bojąc się w Polsce aresztowania. W
latach 70-tych zaczął też spisywać wspomnienia, co musiało być trudnym
doświadczeniem. Był nieuleczalnie chory na raka. W 1993 roku zabił się,
strzelając sobie w głowę.
Po raz pierwszy obszerne fragmenty
Egzekutora
ogłosiliśmy na początku
2006 roku w „Karcie” 47. Tekst zrobił ogromne wrażenie, zaszokował wielu
czytelników, niemogących uwierzyć, że to zapis faktów, a nie autorska
kreacja. To świadectwo żołnierza oddziału dywersyjnego AK na
Rzeszowszczyźnie, wykonującego wyroki śmierci, wywołało wielkie
poruszenie w środowisku Światowego Związku Żołnierzy AK. Dochodziły
do nas głosy, z różnych stron kraju, że koła ŚZŻAK organizują na ten temat
specjalne dyskusje. Dominowała tonacja: zapis jest prawdziwy, ale w
odrodzonej wolnej Polsce nie powinien się ukazywać, bo niszczy pamięć o
jej obrońcach.
Kierownictwo ŚZŻAK postanowiło oficjalnie zareagować na tę
publikację. Prezes Czesław Cywiński przesłał stanowczą prośbę, aby „Karta”
ogłosiła - jako rodzaj sprostowania - list przygotowany w imieniu Związku;
to pismo kpt. Mieczysława Skotnickiego „Głoga”, przewodniczącego Koła
ŚZŻAK w Tyczynie, nas z kolei wprawiło w zdumienie. List ten
wydrukowaliśmy w „Karcie” 49 wraz z odpowiedzią dr. hab. Grzegorza
Ostasza, historyka specjalizującego się w tematyce podziemia zbrojnego na
Rzeszowszczyźnie. Na końcu książki przedstawiamy wszystkie listy, które
do nas w tej sprawie dotarły oraz całościowy komentarz dr. Ostasza.
Mieczysław Skotnicki, podważając wiarygodność opisu kilku akcji
dywersyjnych z udziałem Egzekutora, doszedł do śmiałej konkluzji, że
Dąmbski być może w ogóle nie był żołnierzem tego ani podobnego oddziału.
Na te sugestie wystarczająco zareagował Grzegorz Ostasz, dowodząc, że
próba całościowego zakwestionowania
Egzekutora
nie może się powieść.
Najbardziej nas jednak zaskoczyło usiłowanie kpt. Skotnickiego, by
udowodnić, że Dąmbski to nie aż taki bohater, za jakiego się podaje, gdyż
wiele bohaterskich czynów, które sobie przypisał, zostało w istocie
dokonanych przez innych żołnierzy podziemia. zostało w istocie dokonanych
przez innych żołnierzy podziemia.
To niezrozumienie przekazu wydaje się bardzo charakterystyczne.
Skuteczne zabijanie wrogów (szczególnie silniejszych) wciąż jest
postrzegane jako wyraz najwyższego bohaterstwa okresu II wojny - w ten
sposób buduje się etos tamtej walki o polską niepodległość; tak też
najczęściej rozumie się dzisiaj celny strzał w stronę okupanta, konfidenta,
zdrajcy... A Stefan Dąmbski strzelał wyjątkowo skutecznie. Jednak właśnie
on odebranie mu „czynów bohaterskich” przyjąłby jako łaskawe
odpuszczenie win. Autor wyraźnie bowiem nie próbuje stawiać sobie
pomnika - w wielu miejscach jego zapis staje się po prostu gorzką
spowiedzią.
Po co pisał? Najwyraźniej z niezgody na rozpowszechniony obraz
wojennego bohaterstwa. Z poczucia winy (co mocno poświadcza jego
rodzina), że pozbawił tylu ludzi życia - często przy braku wyraźnych
rozkazów, czasem niezgodnie z rozkazem, a bywało, że zupełnie przez
przypadek. Mógł pozostać, jak inni, za wygodną fasadą działań heroicznych i
poniesionych ofiar, nie ogłaszając swoich wątpliwości co do biegu zdarzeń.
Pisał jednak, w przekonaniu, że wojna powinna być przestrogą, nie zaś...
zachętą do bohaterstwa.
Tym razem podajemy tekst znacznie pełniejszy, z nielicznymi
opuszczeniami. Pomijamy tylko te fragmenty, które nie dotyczą wprost
relacjonowanych działań, są powtórzeniami lub mają charakter zbyt
odległych dygresji (skróty zaznaczamy). Chropawy i nieco pospieszny zapis
wymagał pracy redaktorskiej, ale całość ma ściśle autorski charakter. Wydaje
się, że Stefan Dąmbski pisał świadomie, w przekonaniu, iż zostawia
świadectwo o historycznym znaczeniu.
Publikujemy
Egzekutora
licząc, że III Rzeczpospolita gotowa jest już do
przyjęcia jego prawdy. Dwadzieścia lat po odzyskaniu niepodległości Polskę
stać na zmierzenie się z taką odsłoną patriotyzmu. Musi przyjąć spowiedź
ówczesnego nastolatka, którego w jej imieniu posyłano z bronią w ręku do
zabijania innych. Inaczej nie byłaby na miarę tych Pomników i Muzeów,
które swym obrońcom wystawia.
Zbigniew Gluza
Wrzesień 2010
WEJŚCIE
Zgłoś jeśli naruszono regulamin