1.
– Nie zachowuj się jak dziecko i spróbuj jeszcze raz – zażądała Louisa.
Podniosła następny masywny kamień i ruszyła w kierunku chybotliwego stosu. Głaz niemal dorównywał wielkością ludzkiej głowie, więc mięśnie Louisy napinały się z wysiłku, a skomplikowane tatuaże na jej skórze drżały, gdy z trudem stąpała po ciemnym, mokrym piasku na brzegu rzeki.
Położyła kamień na stosie i cofnęła się pośpiesznie jakby z obawy, że sterta wybuchnie.
Taylor z założonymi rękami obserwowała to widowisko w ostrym świetle popołudniowego słońca. Stary hangar na łodzie był jedynym budynkiem w polu widzenia, dalej rozpościerały się tylko migoczące zielenią łąki.
Louisa i Taylor były tu całkiem same. Wcześniej nieopodal przemknęło kilku wioślarzy, błyskawicznie sunąc po wodzie, i od tamtej pory nikt się nie pojawił. Ciszę zakłócały jedynie syk wiatru w trawie i bzyczenie pszczół wśród polnych kwiatów.
Okolica idealnie nadawała się na trening.
Upał stawał się trudny do wytrzymania. Jasne loki kleiły się do wilgotnych policzków Taylor, gdy z powątpiewaniem spoglądała na kamienie.
– Daj spokój, Lou – westchnęła. – Dlaczego aż tyle?
Louisa oparła się o mur hangaru i popatrzyła na nią zbolałym wzrokiem.
– Gdyby płacili mi za wysłuchiwanie twojego stękania, nie zbierałabym teraz kamieni po polach – burknęła. – Skupisz się wreszcie, czy nie?
Jej niebieskie włosy zalśniły w promieniach słońca, przemieniając je w lazurowe iskierki.
Taylor dała za wygraną i zamknęła oczy.
W ciemności pod jej powiekami raptownie ożył świat alchemii. Cząsteczki energii roztańczyły się wokoło, a umysł Taylor nadał im formę namacalnych obiektów – falujących, złocistych pasm mocy z wysokiej trawy na łące za hangarem i jedwabistych, miedzianych sznurów molekuł światła w powietrzu.
Największy potencjał skrywał się w rzece. Z perspektywy Taylor wyglądała jak strumień bursztynowej lawy spływającej nieśpiesznie przez kwiecistą przestrzeń.
Taylor nauczyła się dostrzegać niewidzialne dla ludzkiego oka cząsteczki. Musiała widzieć to, czego miała dotknąć, by tym manipulować lub to zmienić.
Odetchnąwszy głęboko, starannie wybrała jedno z cieńszych pasemek w wodzie i przekierowała je na kamienie.
„W górę”.
Czuła, kiedy alchemia zaczęła działać. W takich chwilach żyły Taylor wypełniały się ...
renfri73