Tylko_seks_e_1fxn.pdf

(1443 KB) Pobierz
Dla mojego męża…
Kup książkę
Błażej
Siedziałem na ławce obok starej fontanny, powtarzając do
egzaminu. Czytałem o historii wychowania fizycznego i wciąż
nie rozumiałem, po jaką cholerę każą nam się tego uczyć. Było
przecież tyle ważniejszych i na pewno bardziej interesujących
tematów niż te nędzne daty, które jak na złość nie wchodziły
mi do głowy.
Patrzyłem na koślawe litery napisane ręką jednej z dziewczyn
z naszego roku. W tym momencie żałowałem, że wybrałem
pracę zamiast wykładów, ale z czegoś trzeba żyć, bo kasa z nieba
nie spadała. Przynajmniej nie mnie.
– Siema, kujonie! – Głos Romka w jednej chwili doprowadził
mnie do furii.
Zerknąłem na niego, jak szczerzy swoje białe równe zęby
zrobione za kasę jednej z jego „przyjaciółek”. W modnym gar-
niturze wyglądał niczym amant filmowy, a nie student piątego
roku wychowania fizycznego na najlepszej akademii w Polsce.
– Może byś się przywitał z kumplem, a nie poświęcasz tym
bzdetom tyle uwagi, jakby co najmniej był tam zapisany kod do
zbawienia świata.
– Uczę się, gdybyś nie zauważył – burknąłem zły. – Okuli-
sta przyjmuje całkiem niedaleko, może znajdzie dla ciebie jesz-
cze chwilę.
– Nie pierdol już! Chodź lepiej ze mną na parking.
Zmierzyłem go gniewnym spojrzeniem, lecz był zbyt pod-
jarany, aby dostrzec, że spotkanie z nim nie jest mi na rękę.
Ja naprawdę wierzyłem, że jeszcze zdołam się czegoś nauczyć.
Kup książkę
I pomyśleć, że gdyby nie choroba Piotrka, dziś czułbym się spo-
kojniejszy. Jednak w pracy w fast foodzie nie mogło zabraknąć
nikogo z obsady. Nie było Piotrka, musiał zastąpić go ktoś inny,
w tym przypadku ja.
Poszedłem za Romkiem, mając nadzieję, że uda mi się go
spławić w ciągu pół godziny, ponieważ tyle zostało mi do eg-
zaminu u Bola. Taką ksywę profesor zyskał sobie, powtarzając
przy każdej okazji: „jesteś cienki Bolek”.
– Widzisz tamto cacko? – Roman wskazał dłonią czarnego
lśniącego mercedesa.
– Trudno go nie zauważyć – wyznałem. – Ciekawe, który
z wykładowców dorobił się na studentach tyle, żeby kupić may-
bacha. Chyba że to ten, co zwinęli Rydzowi spod Radia.
Romek zaśmiał się, najwyraźniej przypominając sobie histo-
rię maybachów, które ojciec dyrektor otrzymał w prezencie od
bezdomnego. Sprawa dość szeroko opisywana była w mediach,
dzięki czemu niemal każdemu coś się obiło o uszy.
– Wykładowcy to wożą się gównami – rzucił kumpel, a ja
nie mogłem się w tej kwestii z nim nie zgodzić. – Ten wózek
jest mój, taki tam prezent na urodziny od Ewki – dokończył,
otwierając drzwi auta.
Patrzyłem zdumiony, przetwarzając w głowie wypowiedziane
przez niego słowa. Z rozdziawionymi ustami otworzyłem drzwi
od strony pasażera, aby zająć miejsce obok Romka.
– Przecież to cacko musiało kosztować fortunę.
Kolega odpalił silnik i sprawnym ruchem wyjechał z miej-
sca parkingowego.
– Pewnie jak był nowy, to kosztował tyle, co wille na jednym
z tych drogich osiedli, ale teraz wart jest góra trzysta tysięcy. –
Machnął lekceważąco ręką. – Ewka powiedziała, że jej się już
znudził i stary obiecał kupić jej nowe audi, które widzieli na ja-
kichś targach motoryzacyjnych. A tego szkoda było wyrzucać,
więc sprezentowała go mnie.
Kup książkę
– Wyrzucać? – zdziwiłem się. – Mogli go sprzedać.
Romek parsknął śmiechem, skręcając w prostopadłą ulicę.
– Widać, że nie znasz tego świata. Jak masz kasę, to nie
sprzedajesz, chyba że to inwestycja, a kilkuletni maybach raczej
nią nie jest.
Spojrzałem w szybę, kompletnie nie rozumiejąc tego, co do
mnie mówi. Widać jednak miał rację. Ja nie tylko nie znałem
„tego świata”, ale także do niego nie pasowałem, choć Romek
niejednokrotnie powtarzał, bym znalazł sobie „przyjaciółkę”,
która w zamian za dobry seks będzie kupowała mi, co zechcę.
– Mamy egzamin – przypomniałem mu, zauważając, że je-
steśmy coraz dalej od uczelni.
– Chuj z nim! – Romek z dumą trzymał kierownicę swojego
nowego auta. – Ewka obiecała, że to załatwi, a ja jej kurewsko
wierzę.
– Może tobie załatwi – zauważyłem, bojąc się nawet myśleć,
w jaki sposób będzie wyglądało to „załatwianie” z Bolem.
Zważywszy jej zamożność, stawiałem na przekupstwo, jed-
nak mając na uwadze relacje z Romkiem, wiedziałem, że nie
zawaha się obciągnąć sorowi, jeśli zajdzie taka potrzeba.
– Jęczysz gorzej niż dawno niepukana dziunia. – To jedno
porównanie sprawiło, że się zamknąłem. – Ewka ma dziś na chacie
jakąś przyjaciółkę, którą rzucił mężulek, zostawiając po sobie
całkiem sporo kasy. Jej się nie chce grać roli pocieszycielki, tym
bardziej że mam dziś urodziny i należy mi się dymanko, aby uczcić
własne ćwierćwiecze.
– Nie będę pieprzył za kasę – oburzyłem się, wyczuwając
podtekst kumpla.
Romek wyjął z kieszeni spodni srebrne zawiniątko i włożył
mi je w dłoń.
– Nic na siłę stary, ona potrzebuje tylko pocieszenia. Twoja
gadka szmatka zapewne jej wystarczy, ale gdybyś chciał jednak
zamoczyć, to radzę: miej to przy sobie.
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin