Artur Conan Doyle
STUDIUMW SZKARŁACIE
Tłumaczył Tadeusz Evert
Spis treści:
CZĘŚĆ PIERWSZA. PRZEDRUK Z PAMIĘTNIKA JOHNA H. WATSONA, DOKTORA MEDYCYNY, BYŁEGO LEKARZA WOJSKOWEJ SŁUŻBY ZDROWIA
1. Sherlock Holmes
2. Sztuka dedukcji
3. Tajemnica Lauriston Gardens
4. Co miał do powiedzenia John Rance
5. Na ogłoszenie zjawia się gość
6. Tobiasz Gregson pokazuje, co umie
7. Światełko w mroku
CZĘŚĆ DRUGA. KRAJ ŚWIĘTYCH
8. Na wielkich, słonych równinach
9. Kwiat Utah
10. John Ferrier rozmawia z prorokiem
11. Wyścig o życie
12. Aniołowie–Mściciele
13. Dalszy ciąg wspomnień dr Johna Watsona
Zakończenie
CZĘŚĆ PIERWSZA
PRZEDRUK Z PAMIĘTNIKAJOHNA H. WATSONA,DOKTORA MEDYCYNY,BYŁEGO LEKARZAWOJSKOWEJ SŁUŻBY ZDROWIA
1.
SHERLOCK HOLMES
W roku 1878 ukończyłem uniwersytet londyński i z dyplomem doktora medycyny w kieszeni i pojechałem do Netley na kurs chirurgów wojskowych. Gdy uzupełniłem tam swoje wiadomości, przydzielono mnie do Piątego Pułku Northumberlandzkich Strzelców jako młodszego chirurga. W owym czasie pułk stał w Indiach i zanim zdążyłem się w nim zameldować, wybuchła druga wojna afganistańska. Po wylądowaniu w Bombaju dowiedziałem się, że mój korpus przełęczami przedostał się głęboko w kraj nieprzyjacielski. W towarzystwie wielu oficerów, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji, pogoniłem za swoim korpusem i szczęśliwie dotarłem do Kandaharu, gdzie stawiłem się w pułku i od razu przystąpiłem do pełnienia moich nowych obowiązków.
Kampania afganistańska wielu osobom przyniosła zaszczyty i awanse, dla mnie jednak obfitowała tylko w nieszczęścia i klęski. Z mojej brygady przeniesiono mnie do Berkshirskich Strzelców i z tym pułkiem uczestniczyłem w nieszczęsnej bitwie pod Maiwand. Wtedy to kula z ciężkiego muszkietu przebiła mi ramię i nadwerężyła kość, naruszając tętnicę podobojczykową.
Niewątpliwie wpadłbym w ręce bezlitosnych ghazi, gdyby nie poświęcenie i odwaga mego ordynansa, Murraya, który władował mnie na grzbiet jucznego konia i szczęśliwie przedostał się ze mną do brytyjskich linii.
Osłabionego bólem i wyczerpanego ciężkimi, długotrwałymi trudami, które wypadło mi znieść, wywieziono mnie z całym transportem rannych do głównego szpitala w Peshawarze.
Tu przyszedłem nieco do siebie i na tyle podreperowałem nadwątlone siły, że mogłem spacerować po salach i nawet nieco werandować. Aż nagle zwalił mnie z nóg tyfus brzuszny, to przekleństwo naszych indyjskich kolonii. Kilka miesięcy walczyłem ze śmiercią, a gdy się jej wreszcie wymknąłem i zacząłem powracać do zdrowia, byłem tak słaby i wycieńczony, że komisja lekarska kazała mnie niezwłocznie ewakuować do Anglii. Odesłano mnie...
renfri73