Doyle Arthur Conan_Sherlock Holmes_09_Sprawy Sherlocka Holmesa (zbior opowiadan).rtf

(16456 KB) Pobierz
Doyle Arthur Conan_Sherlock Holmes_09_Sprawy Sherlocka Holmesa (zbior opowiadan)


 

Artur Conan Doyle

 

SPRAWY
SHERLOCKA
HOLMESA


Spis treści:

 

 

Wyblakłe oblicze

Brylant kardynała Mazarina

Wampirzyca z hrabstwa Sussex

Trzej Garridebowie

Zaginiony sportowiec

Szlachetnie urodzony kawaler

Niezwykłe wydarzenia na moście Thor

Lwia grzywa

Tajemnicza lokatorka

Psy się nie mylą


WYBLAKŁE OBLICZE

 

 

j przyjaciel, Watson, nie miewał wprawdzie zbyt dużo pomysłów, ale za to potrafił się przy nich upierać. Od dawna już suszył mi owę, żebym opisał którąś z moich przygód. Być może, sam napytałem sobie tej biedy, bo często zarzucałem mu, że jego relacje powierzchowne, że stosuje się do tanich gustów publiczności, zamiast ściśle trzymać się faktów i nic więcej. Spróbuj więc sam!, odpowiedział mi i muszę przyznać, że wziąwszy pióro do ki zacząłem się przekonywać, należy jednak tak pisać, aby zainteresować czytelnika. To, co teraz opowiem, niewątpliwie rozbudzi ciekawość, ponieważ należy do najdziwniejszych moich spraw, choć tak się o, że nie figuruję ona w notatkach Watsona. Skoro już mowa o moim starym przyjacielu i biografie, to pozwolę sobie przy okazji zauważyć, że jeżeli w moich różnych przygodach w ogóle obarczałem się towarzyszem, to nie przez kaprys czy sentyment dla Watsona, lecz dla wielkich jego zalet. Dla tych zalet, które sam przez skromność przemilcza, wynosząc jednocześnie pod niebiosa moje. Sojusznik, który wszelkimi siłami stara się narzucić asny pogląd i przeforsować swoją linię postępowania, zawsze jest niebezpiecznym sprzymierzeńcem, natomiast ktoś, kogo stale zaskakuje rozwój wypadków i dla kogo przyszłość jest zamknię księgą, jest naprawdę idealnym pomocnikiem.

Z moich notatek wynika, że James M. Dodd, barczysty, krzepki, ogorzały, prosty jak świeca Brytyjczyk, przyszedł do mnie w styczniu 1903 roku, zaraz po zakończeniu wojny z Burami. Poczciwy druh, Watson, opuścił mnie nie, bo się enił. Był to jedyny samolubny czyn, który bym mu zarzucić. Zostałem więc sam.

Mam zwyczaj siadania tyłem do okna, a klientów sadzam zawsze naprzeciwko siebie, tak by światło padało na nich. Dodd jakby nie wiedział, od czego zacząć. Nie próbowałem mu pomóc, bo przez to milczenie zyskiwałem na czasie i mogłem czynić pewne obserwacje. Zdawało mi się, że drzej zrobię dając mu od razu odczuć moją przewagę i dlatego nie ukrywałem pewnych wniosków, które wyciągnąłem z tych obserwacji.

Widzę, że pan przyjeża z Afryki Poł...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin