Nowy60.txt

(13 KB) Pobierz
59
    
    Niedaleko Harpers Ferry, Wirginia, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 05:46 letniego czasu wschodniego USA, 11 padziernika 2004
    
     Jak, do cholery, można się do tego przyzwyczaić?  spytał kapitan ONeal, walczšc z zawrotami głowy, kiedy migłowiec OH58 Kiowa skręcił za Harpers Ferry, zniżył lot nad drogš krajowš 70 i skierował się na Baltimore. Na drodze roiło się od pojazdów wojskowych, z których większoć stała w korku.
     Do czego?  spytał pilot, uważnie wypatrujšc drutów wysokiego napięcia.
    Lot na wysokoci poniżej trzydziestu metrów powodował spory stres. Nigdy nie było wiadomo, którędy jaka głupia elektrownia pocišgnęła swojš linię, zwłaszcza, że często nie było ich na mapie.
     Nieważne  mruknšł Mike i zaczšł żałować, że nie mógł włożyć swojego pancerza.
    Nie pomagały nawet wojkulary. Marzył o pełnym wyposażeniu pancerza jak narkoman o działce. Ale na razie musiał się zajšć innymi rzeczami.
    Odchylił się na siedzeniu małego migłowca i patrzył na kolejne dane napływajšce z okularów rzeczywistoci wirtualnej. Główne drogi były całkowicie zakorkowane, podobnie jak boczne. Jego misja wymagała dotarcia do Waszyngtonu przed Posleenami, a to wydawało się raczej niemożliwe.
    Ale wyraz niemożliwe już dawno zniknšł z jego słownika.
    Posleeni rozerwali wiat na kawałki i zakończyli złoty wiek, w którym dorastał. Takiemu gatunkowi nie wolno pozwolić dalej żyć, oddychać i mnożyć się. Ziemia będzie ich ostatnim celem. Włšczył przekanik.
     Shelly, daj mi majora Givensa.
    Nadszedł czas rozpoczšć taniec.
    
  *
    Bob Givens był dowiadczonym oficerem. Wiedział więc, że stojš w obliczu prawdziwej klęski i nie jest to bynajmniej koszmarny sen. Szkoda, bo z koszmarnych snów zawsze można się obudzić.
     Wiem, sierżancie Clarke. Zgadzam się  powiedział do podoficera operacyjnego.
    Starszy sierżant był jednym z niewielu podoficerów batalionu, którzy nie rozpierzchli się na cztery strony wiata. Przyszedł ze skargš. Zadanie przysłane z Dowództwa Armii Kontynentalnej było nie do wykonania. Na drogach było pełno jednostek wojskowych spieszšcych we wszystkich kierunkach i uchodców zmierzajšcych w stronę gór. Dotarcie do Waszyngtonu w czasie krótszym niż dwadziecia godzin graniczyło z cudem.
     Ale takie sš rozkazy.
     A jak zdaniem generała Hornera mamy je, do diabła, wykonać? Dał jakie wskazówki?
     Nie, sami musimy sobie poradzić.
     Zacznę przygotowywać transport  powiedział podoficer.  Ale niech mnie diabli, jeli wiem, jak się przedostać przez korki uliczne.
     Majorze Givens  zaćwierkał przekanik.  Przychodzšca rozmowa od kapitana ONeala.
    Givens poczuł nieopisanš ulgę, że kapitan w końcu nawišzał z nim łšcznoć. Bóg jeden wiedział, jak bardzo potrzebował teraz pomocy. Na miejscu był tylko jeden dowódca kompanii i połowa starszych sierżantów. Nie było także innych oficerów batalionu.
    Powrót kapitana rozwišzałby wiele problemów, nawet gdyby to nie chodziło o ONeala. Ale zadzwonił włanie on. I chociaż Givens należał do dowiadczonych oficerów polowych, wcišż miał nadzieję, że waleczny kapitan spowoduje jaki cud.
    Uznał, że najlepiej będzie zareagować z humorem.
     ONeal, gdzie ty, u licha, się podziewał?
    W głowie ONeala tak wciekle kłębiły się myli, że nawet nie zareagował na żart.
     Przedzierałem się przez drogę numer 81, majorze, tak jak jedenasta dywizja.
     Dobrze, że wracasz. Gdzie jeste?
     W migłowcu kiowa, kieruję się w górę drogi numer 70. Planuję dołšczyć do pana w Baltimore.
     Cóż, pewnie będziesz tam przed nami.
     Być może, sir. Ale niedługo przed wami.
     Szacuję, że przedostanie się przez korki uliczne zajmie nam około dwunastu godzin, kapitanie. Sierżant Clarke włanie wezwał ciężarówki.
     Ciężarówki?  zapytał ONeal.  Nie trzeba nam żadnych cholernych ciężarówek.
    
  *
    Gšsienicowy pojazd dowodzenia gwałtownie się zatrzymał, a jadšcy za nim hunwee żandarmerii ominšł go i podjechał do stojšcego przy drodze mężczyzny. Dowódca pojazdu wysiadł i zasalutował pułkownikowi o chłopięcym wyglšdzie.
     Pułkownik Cutprice?  spytał.
    Na polowym mundurze bojowym widniało tylko oznaczenie rangi, nie było za plakietki z nazwiskiem ani identyfikatora Sił Lšdowych Stanów Zjednoczonych.
     Tak  potwierdził krótko pułkownik.
    Przez ostatnie dwa tygodnie poddawano go procesowi odmładzania i nadal był cholernie obolały. Ale oczekiwanie wraz z resztš bohaterskich oficerów i patrzenie, jak dowództwo wszystko pieprzy było jeszcze gorsze. Musiał przyznać, że to nie była wina Taylora i Hornera. Zastali już większoć problemów i starali się tylko im przeciwdziałać. Ale trudno było znieć widok rzezi dokonywanej na doskonałych żołnierzach, i to z powodu nieudolnoci dowództwa. Była to cholerna powtórka Korei. I Kasserine*[* miejscowoć w Tunezji, gdzie w grudniu 1942 r. rozegrała się bitwa, w której Alianci stracili dziesięć tysięcy żołnierzy]. I Bull Run. I Sommy*[* rzeka w północnej Francji, nad którš w 1916 r. odbyła się wyniszczajšca bitwa, podczas której po raz pierwszy użyto czołgów]. Ci przeklęci wyperfumowani ksišżęta po prostu niczego się nie nauczyli.
     Generał chciałby z panem pomówić  powiedział żandarm i zaprowadził rozmówcę na tył pojazdu.
    Horner siedział przed wideotelefonem. Pułkownik, do którego kierował swój jadowity umiech, nie wyglšdał na zadowolonego z ich rozmowy.
     Pułkowniku, rozkazy z tych jednostek majš priorytet przed wszelkimi innymi rozkazami. Czy to jasne?
     Sir...  zaczšł pułkownik.
     Cholera jasna, pytałem, czy to jasne!  Horner stracił cierpliwoć.  Jeli nie otrzymam prostej odpowiedzi, wylę do was tak szybko jednostkę żandarmerii, że aż wam w głowie zakręci! Już szeciu pułkownikom kazałem ładować amunicję i prowadzić ciężarówki! Chcecie do nich dołšczyć?
     Nie, sir, ale...
     Jasne czy nie?
     Tak, sir  odpowiedział wreszcie krnšbrny pułkownik.  Jasne.
     Dobra, a teraz zjeżdżać mi z mojego monitora  rzucił zirytowany generał, po czym odwrócił się i wbił wzrok w Cutpricea.
    Pułkownik pracował już nie raz z generałami o bardziej widrujšcym wzroku, więc spojrzenie Hornera spłynęło po nim jak woda po gęsi. Stał na bacznoć i wpatrywał się w jaki punkt szeć cali nad głowš generała.
     Pułkownik Cutprice zgłasza się na rozkaz.
    Horner patrzył na niego jeszcze przez chwilę, a potem odwrócił się i zaczšł szperać w biurku. Po chwili wycišgnšł mały medal.
     Wecie to  rzucił medal pułkownikowi  i przypnijcie.
    Medal przedstawiał karabin na niebieskim tle, otoczonš wiericetis z dwiema gwiazdami u góry. Naszywka bojowej piechoty oznaczała, że jej właciciel brał udział w walce. Takiej prawdziwej, w której ludzie z tamtej strony naprawdę próbowali go zabić, a on starał się im odwdzięczyć tym samym, tylko szybciej. Gwiazdy za wskazywały, że właciciel medalu jest weteranem trzech wojen. Liczba żyjšcych uprawnionych do jego noszenia była bardzo niewielka.
     Spocznij  rzucił generał.  Słyszałem, że nie nosicie nawet przeklętej plakietki z nazwiskiem, pułkowniku. Więc mam to dla was. Potrzebujecie jeszcze czego?
     Nie, sir  odpowiedział cicho Cutprice i spojrzał na generała, tak jak zezwalała na to komenda spocznij. Drzwi za nim otworzyły się i po chwili kto stanšł obok niego na bacznoć.
     Sierżant Wacleva zgłasza się na rozkaz, sir.
    Cutprice zerknšł na przybysza. Był to niski i chudy młody mężczyzna z belkami sierżanta na kołnierzu. Widać było, że także musiał przejć proces odmłodzenia. Wyglšdał nieco znajomo.
     Spocznij i rozlunijcie się obydwaj  powiedział Horner.  Chyba już się znacie.
     Czyżby?  spytał Cutprice.
    Sierżant tylko się umiechnšł, wyjšł paczkę pall malli i zapalił. Pomieszczenie wypełnił drażnišcy zapach dymu z papierosa bez filtra.
     Tak  odpowiedział zaskakujšco niskim głosem sierżant  znamy się. Trochę.
    Wydmuchał kółko dymu... i zakasłał.
     Och ty!  zamiał się Cutprice.  Sprawdzasz nowe płuca?
    Horner nie dał im dokończyć.
     Macie zebrać resztę przypisanych wam grup i ruszyć na Washington Mall. Większoć jednostek, które przetrwały Lake Jackson i odwrót, jest tutaj. Sprawdcie, czy które nadajš się jeszcze do walki. Oczekuję przybycia jednostki pancerzy wspomaganych i mam jednš zbierajšcš się dywizję. Martwiš mnie Posleeni, którzy chcš przejšć most.
     Tak jest, sir  powiedział Wacleva.  Jeli pozwolimy im przejć Potomac, wdepniemy w niezłe szambo.
     Problem polega jednak na tym, że prawdopodobnie nie będziemy ich mogli zepchnšć z pozycji zajętych przed głównym lšdowaniem. A to oznacza całkowitš utratę kontroli w tym rejonie. Właciwie między James a Potomakiem nie ma aż tak wielu ważnych obiektów. Ale utrata terenów na pomoc od Potomacu będzie dla nas klęskš. Więc zbierzcie wasze bractwo  Horner umiechnšł się lekko  i ruszajcie na Mall. Odszukajcie wszystkich żywych żołnierzy i stwórzcie z nich jednostki. Przygotujcie się do walki, bo mam złe przeczucia co do Potomacu.
    Znowu się umiechnšł.
     Na szczęcie oprócz waszej kompanii braci mam jeszcze jednego asa w rękawie.
    
  *
    O wicie ONeal czekał na wiadukcie Crosby Road nad drogš krajowš numer 695. Po odlocie migłowca w powietrzu nadal unosił się swšd spalin. Nagle w zasięgu jego wzroku pojawiły się pierwsze kontenery.
    Wspomagane pancerze bojowe były magazynowane i przewożone w ogromnych skrzyniach. Srebrzyste kostnice mieciły aż czterdzieci pancerzy. Były wyposażone w generator termonuklearny zgodny z federalnš klasš dwa albo generator antymaterii do ładowania pancerzy.
    Każdy pancerz leżał w osobnym pojemniku, a szereg takich pojemników ustawiano po obu stronach kontenera. Po założe...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin