Nowy65.txt

(13 KB) Pobierz
64
    
    Alexandria, Wirginia, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 09:23 letniego czasu wschodniego USA, 11 padziernika 2004
    
    Keren skrzywił się, wycišgajšc z paczki rakotwora. Zapalił pall malla zapalniczkš i odchylił się do tyłu w wygodnym siedzeniu kierowcy w suburbanie. Na kierownicy położył mapnik, a na nim filiżankę lurowatej kawy. Było mu tak niele, że lepiej chyba już nie mogło. Oczywicie, niele nie znaczyło dobrze.
     To cię zabije  powiedziała cicho Elgars. Złożyło wieżo wyczyszczonš AIW i wycišgnęła rękę po paczkę papierosów.  Rzuć jednego.
    Keren zamiał się i wyjšł paczkę z kieszeni.
    Elgars rozejrzała się za samochodowš zapalniczkš, ale w suburbanie było tylko puste gniazdo z napisem Napięcie: 12 V.
    W pojedzie nie było też popielniczki, a z małego kubełka na mieci wysypywały się już opakowania po gotowych racjach żywnociowych dla żołnierzy. Keren podał jej swojš zapalniczkę, a ona przypaliła papierosa i oparła nogi na ramie wybitej przedniej szyby.
     Więc co teraz będzie?  zapytała i położyła broń na udach.
    Zacišgnęła się mocno papierosem bez filtra i zakasłała.  Jezu, jakie to okropne!
    Keren wydmuchnšł chmurę niebieskiego dymu i rozemiał się.
     No co ty powiesz? Zaraz pokażš się kucyki. A nasi poproszš o wsparcie ogniowe.  Stuknšł w mapnik.  Zaznaczyłem tu wszystkie drogi, którymi mogš nadejć Posleeni. Kiedy batalion poprosi o wsparcie, przekażę to do modzierzy. Polecš granaty, li gocie zginš, a każdy kto się liczy będzie szczęliwy.
     A-ha  mruknęła żołnierz, która walczšc wycofała się z dwóch przegranych starć.  A jeli te żółte dranie nadal będš szarżować?
    Keren znowu się zacišgnšł, wydmuchnšł dym i wystawił jednš stopę przez rozbite okno.
     No, to wtedy dopiero się zacznie.
    
  *
     Modzierze, jaki jest wasz sygnał wywoławczy?
    Keren chwycił mikrofon.
     Golf Jeden Jeden.
     Golf Jeden Jeden, tu sekcja kierowania ogniem trzeciego pułku. Dostroić celowniki, odbiór.
     Co?  Elgars zerwała się, obudzona z krótkiej drzemki, i złapała za karabin.
     Czekaj  zamiał się Keren.  Przyjšłem, trzeci pułk, dostrajam celowniki, bez odbioru.
    Wyłšczył mikrofon i znowu zaczšł się miać.
     Chcieli poznać nasz sygnał wywoławczy, żeby wróg nie wiedział o jakš dokładnie jednostkę chodzi. Ale własnš identyfikację podali nie zakodowanš.
     Aha.  Zmarszczyła brwi i widać było, że zastanawia się, jakie to ma znaczenie.
     Elgars, wszyscy w piechocie powinni znać procedurę wywoływania przez radio. To należy do podstawowego szkolenia piechoty.
    Ale ci tutaj nie znajš. O czym to wiadczy?
     Że w ogóle gówno wiedzš?
     Włanie  potwierdził Keren.  A to oznacza, że robi się cholernie ciekawie, nie sšdzisz?
     Golf..  powiedział głos z radiostacji i umilkł.-Golf...  Znowu cisza.
     Jeden Jeden  podpowiedział Keren.  Albo mówcie po prostu Modzierze.
     Golf Jeden Jeden, wzywamy wsparcie, odbiór.
     Dawaj.
     Posleeni sš na skrzyżowaniu Washington i Pięćdziesištej. Więcej jest ich przy Aneksie.
    Kerenowi natychmiast przeszło rozbawienie.
    Nacisnšł mikrofon.
     Przyjšłem, czekajcie.
    Obrócił urzšdzenie rysujšce w stronę Elgars.
     Możesz odszukać na tej mapie co, co nazywa się Aneks?  poprosił.
    Zanim nastawił radio na częstotliwoć operatorów dział, już znalazła.
     Mam tu jaki Aneks Marynarki. To w pobliżu Pentagonu.
     Modzierze! Odchylenie dwa siedem trzy siedem, uniesienie tysišc sto, ładunek trzy. Cztery granaty.
    Odłożył mikrofon i obrócił deskę w swojš stronę.
     Gdzie koło Pentagonu?
  *
    Posleeński wojownik wpatrywał się w umieszczony na drzwiach symbol. Ten był mu nieznany. Zetknęli się już ze skrzyżowanš broniš palnš i wiedzieli, że z nimi łatwo można sobie poradzić. Znali także budynek z dwiema wieżami  symbol techników wojskowych.
    Wydano rozkazy, żeby zawsze go unikać. Ale ten nie był im znany.
    Wyglšdał jak planeta otoczona linš. Może to symbol grupy, która zakuwa wiat w łańcuchy? Wojownik obejrzał się na swojego Wszechwładcę, a ten kiwnięciem krokodylej głowy nakazał mu otworzyć drzwi.
  *
    C-9 była atomowym katalitycznym materiałem wybuchowym.
    Prezydencka Gwardia Piechoty Morskiej miała łatwy dostęp do galaksjańskiej broni i ładunków wybuchowych. Ponieważ służyli w niej weterani z Barwhon i Diess, doskonale wiedzieli, że Posleeni najpierw plšdrujš, a dopiero potem niszczš zdobyte budynki. Z Henderson Hall wišzała się wspaniała tradycja, więc nie było powodu, aby oddawać go centaurom. W piechocie morskiej po prostu tak się nie robi.
    
  *
    Keren już dawno odkrył, że nie istniało wiele miejsc tak bezpiecznych, jak to pod kolumnš kierowniczš suburbana. Kiedy więc dotarła do niego fala goršca białego rozbłysku po lewej, zsunšł się z siedzenia i przywarł do podłogi samochodu.
    Fale uderzeniowe mikronuklearnych eksplozji przewróciły samochód na dach, po czym postawiły go z powrotem na koła. Keren odczekał chwilš, żeby upewnić się, że najgorsze już minęło, po czym wdrapał się na siedzenie i spojrzał na południe.
    W miejscu, gdzie dotšd majaczył Pentagon, wznosiły się kłęby dymu. Drzewa na wzgórzu Arlington zostały odarte z jesiennych lici, a wierzchołki tych najbardziej oddalonych na południe  połamane. Na południowym zboczu wzgórza wybuchło kilka pożarów.
    Rozejrzał się, żeby ocenić uszkodzenia. Jeden z PRC-2000, ustawiony na kanał łšcznoci ze wspieranym pułkiem, był całkowicie zniszczony. Drugi zaklinował się pod siedzeniem i dzięki temu przetrwał. Keren postanowił sprawdzić, czy nadał działa.
    Wnętrze pojazdu było okropnie zamiecone. Wszystkie rzeczy osobiste, które trzymali z tyłu, były teraz dokładnie przemieszane z napoczętymi posiłkami, otwartymi napojami i odpadkami. Prawdę mówišc, przed wybuchem nie wyglšdało to o wiele gorzej niż teraz. Właciwie było tylko mniej spaghetti na granatowym mundurze. Ale niewiele mniej.
    Elgars także przeżyła. Siedziała wtulona w drzwi i z twarzš wykrzywionš bólem ciskała lewy nadgarstek.
    Najpierw trzeba było sprawdzić, czy nadal majš rodek transportu. Keren przekręcił kluczyk i po kilku chwilach silnik zaskoczył. Pojawiło się wprawdzie trochę niebieskiego dymu, ale wszystkie wskaniki opadły do zielonego poziomu i silnik pracował. Keren ostrożnie ruszył z miejsca, ale z silnika dochodziło takie samo jak zwykle rzężenie.
    Teraz mógł się zajšć Elgars.
     Złamana czy tylko zwichnięta?  spytał.
     Chyba złamana  odpowiedziała przez zacinięte zęby.
     Nie ruszaj się przez chwilę.
    Musiał jeszcze sprawdzić, czy wcišż działa radio. Fala uderzeniowa przypominała podmuch bomby atomowej, a to oznaczało powstanie impulsu elektromagnetycznego, który mógł zniszczyć całš elektronikę. Ale skoro pojazd zapalił, to może i radio działa.
     Modzierze, żyjecie?  spytał.
     Potwierdzam, Centrum Kierowania Ogniem. Co to, kurwa, było?  spytał sierżant z Wozu Jeden.
     Nie wiem. Czy kto z was widzi który z mostów?
     Tak  odpowiedział Wóz Trzy  widzę most Arlington. Wcišż stoi.
     Dobra. Muszę zmienić kanał. Zaraz wracam. Wszystko u was w porzšdku?
     Żyjemy  odpowiedział Wóz Jeden.
     Jak na razie  dodał Wóz Trzy.
    Keren przełšczył się na kanał pułku i nastawił drugie radio na możliwoć zmiany częstotliwoci.
     Pułk, tu Modzierze, odbiór.  Brak odpowiedzi. Zwrócił się do Elgars.  Poczekaj sekundę.
    Przeczołgał się na tył pojazdu i zaczšł przewracać masę plecaków, ubrań, opakowań i piworów. Po krótkich poszukiwaniach znalazł apteczkę, w której, tak jak oczekiwał, był bandaż elastyczny. Owinšł nim nadgarstek Elgars i znowu zajšł się radiem.
     Pułk, tu Modzierze, odbiór.
    Wzišł głęboki oddech. Ogień na wzgórzu rozprzestrzeniał się, dotarł już do suchych traw na cmentarzu. Kilka drzew po południowej stronie wzgórza też się tliło. Jeli ogień zacznie jeszcze bardziej się rozchodzić, będš musieli odjechać, niezależnie od tego, czy będzie to strategicznie właciwy moment.
     Modzierze, tu pułk  odpowiedział inny niż przedtem głos.
    Wczeniejszy rozmówca był młody i niemiały. Ten głos należał do kogo starszego i bardziej pewnego siebie.
     Pułk, pożar przemieszcza się w naszš stronę. Wkrótce będziemy musieli opucić pozycję. Czy potrzebujecie wsparcia ogniowego, odbiór?
     Modzierze, potrzebujemy wsparcia jak cholera, i to o wiele więcej niż możecie nam dać. Jak tam u was z amunicjš, odbiór?
    Keren nie wiedział, z kim rozmawia, ale to nie był na pewno dowodzšcy oddziałem pułkownik.
     Nie najlepiej. Mamy około pięćdziesięciu pocisków modzierzowych na lufę i wypstrykalimy się z amunicji do M-2.
     Przyjšłem.  Przez chwilę było cicho.  Daj mi salwę dwudziestu pocisków w zmiennych odstępach czasu na ten wielki zjazd koło Pomnika Marines. Wyglšda na to, że z jakiego powodu marines go nie zaminowali. To jest kwadrat 1762-8974, jeli macie mapę wojskowš.
    Na twarzy Kerena pojawił się umiech.
     Przyjšłem. Ale z kim ja, kurwa, rozmawiam?
     Tu major Cummings. Jestem oficerem operacyjnym.
     No, majorze, jak to miło wreszcie porozmawiać z zawodowcem. Proszę czekać.
    
  *
     Tak, to samo ja mogę powiedzieć o was.  Major Alfred Cummings odłożył mikrofon.
    Kompania Alfa znalazła się akurat w samym rodku zmagań z nadcišgajšcš od północy masš Posleenów. Przydałby się deszcz pocisków artylerii, najlepiej kasetowych. Majora doprowadzał do furii fakt, że nie zna właciwych częstotliwoci i kodów, potrzebnych do wezwania ognia artylerii. To kolejna wpadka w tej wojnie.
    A zapowiadało się, że na tym stanowisku nie będzie miał wiele pracy, że to wygodna jednostka dla dowódcy kompanii, który widział w swoim życiu zbyt wiele...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin