Nowy70.txt

(11 KB) Pobierz
69
    
    Waszyngton, Dystrykt Kolumbia, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 10:50 letniego czasu wschodniego USA, 11 padziernika 2004
    
    Jack Horner czytał wiadomoci w wietle padajšcym z włazu bradleya, rzucajšcego niemiłosiernie na wszystkie strony. Batalion pancerzy wspomaganych znajdował się na skrzyżowaniu drogi krajowej numer 1 i Capitol Avenue, zaledwie dziesięć przecznic od miejsca, w którym atakowano prezydenta.
    Chcieli opucić pojazdy tuż przed samym Mall, ale nadlatujšcy lšdownik zmusił ich do pozostania na swoich miejscach. Horner zastanawiał się, co teraz zrobić. Jeli wyle żołnierzy na pomoc do obozu dla uchodców, który wcišż atakowano, i tak nie uda im się ocalić prezydenta, który może nawet już nie żyje. Mogliby wprawdzie uratować trochę cywilów, ale Gwardia Prezydencka pewnie doskonale sobie z tym poradzi.
    A więc pozostawało południe. Ale zanim tam dotrš, batalion może zostać pokonany, tak jak ci biedacy przy Lake Jackson. Było to jedno z miejsc, w których kazał walczyć regularnym oddziałom wojska, a nie jednostkom pancerzy wspomaganych. Liczba pancerzy była ograniczona, dlatego wykorzystanie ich tutaj do powstrzymania fali ataku byłoby błędem strategicznym.
    Ale nawet sto pišta dywizja nie mogła zapobiec zdobyciu mostu.
    Jednostka była słaba jak młode dbło trawy, nawet z tš kompaniš bohaterów, których mógł im wysłać jako wsparcie. Przegraliby tak samo, jak wszystkie inne jednostki. A przejcie Posleenów przez Potomac oznacza koniecznoć odwrotu do Susquehanna i pozostawienie wrogom Marylandu i Delaware. I Washington Mall. Jeli chodzi o to ostatnie, musieli stracić albo batalion, albo pomnik. A on nie potrafił dokonać takiego wyboru.
    Pokręcił głowš i stuknšł w przekanik.
     Jędzo, daj mi majora Givensa z pancerzy wspomaganych.
    
  *
    ONeal miał na swoim ekranie szeć różnych map taktycznych.
    Lšdownik na północy nie był dla niego żadnym problemem, a stanie w miejscu i dyskutowanie tylko pogarszało sytuację. Zdjšł hełm i głęboko wcišgnšł powietrze. Z Mall dolatywał lekki zapach palonego drewna. Czuł też trochę mniej przyjemny zapach  smród przepoconych ludzkich ciał. Wkrótce poczuje także zapach wyrzynanych Posleenów. Albo nie nazywa się Michael Leonidas ONeal.
    Wcišgnšł w płuca ostatni haust wieżego powietrza, którego przez dłuższy czas miał nie zakosztować, i poczuł, że jego nerwy wreszcie się rozluniajš. Żadnych wštpliwoci. Żadnego strachu. Żadnych błędów. Przysišgł to na grobach swoich zmarłych towarzyszy.
     Kapitanie ONeal  wyrwał go z zadumy major Givens  mamy dwa problemy...
     Piechota morska może się zajšć uchodcami  przerwał mu gwałtownie Mike.  My musimy się dostać na Mall. I to już.
    Otworzył kieszeń przy pasku i wyjšł puszkę napoju.
     Mike  powiedział generał Horner  Posleeni zajmujš wielki obszar...
     To żaden problem  rzucił krótko.
     Mike...
     Jack, nie ucz ojca dzieci robić. Nie ma na to czasu.
    Odwrócił głowę w bok i zaczšł nadsłuchiwać. Strzelanina na północy najpierw się wzmogła, a potem ucichła, kiedy duża liczba karabinów grawitacyjnych otworzyła ogień. Sšdzšc po odgłosach ich właciciele likwidowali ostatnie przeszkody. A do tego byli li, naprawdę li.
     Kapitanie...  zaczšł major Givens.
     Majorze, kapitan jest ekspertem  przerwał mu generał Horner.  Jeli mówi, że mamy ić, to lepiej chodmy.
     Mamy jeszcze... czternacie sekund do zakończenia rozmowy  powiedział ze stoickim spokojem Mike, kiedy zerknšł na wywietlany hologram. Batalion był gotowy. Wystarczyło tylko wydać rozkaz wymarszu.
    Żadnych wštpliwoci, pomylał. Rozgrywałem to już tysišce razy.
    Uda się.
     Generale Horner  powiedział oficjalnie  Siły Uderzeniowe Floty nie oddadzš Waszyngtonu Posleenom.
    Żadnego strachu. Sš niepokonani. Może Posleeni zabijš niektórych z nich, ale jako jednostka przegrajš tylko wtedy, jeli nie spróbujš. To jest prosta akcja. Przygotowali czterdzieci scenariuszy.
    I każdy z nich się powiedzie.
     Generale?  spytał major.
    Był przyzwyczajony do uzgadniania ułożonych wczeniej planów. Chociaż mógł je do pewnego stopnia zmieniać podczas akcji, nie lubił improwizacji na wojnie. Miał wtedy wrażenie, że traci kontrolę i wszystko wymyka mu się z ršk.
     Zrób to  powiedział Horner.
    Nie miał pojęcia, co przewiduje plan. Ale znał Mikea ONeala.
    Gdyby Mocarne Maleństwo nagle stwierdził, że niebo jest zielone, Horner dwa razy sprawdziłby prognozę pogody i zasięgnšł opinii z innego ródła, zanim zwštpiłby w jego słowa.
     Dobra, kapitanie ONeal  powiedział wreszcie dowódca  jaki jest plan?
     Opowiem panu po drodze, majorze. Nie mamy już czasu.
    Następnie  wbrew swoim własnym słowom  spokojnie włożył do ust trochę tytoniu, zamknšł pudełko i schował je, po czym włożył rękawicę i hełm. Kiedy skończył, zmienił częstotliwoć na otwarty kanał batalionu.
     Dobra, chłopcy i dziewczynki. Chodmy zabić parę ET.
    
  *
     No ileż można  jęknšł Keren  Ani chwili dla siebie. Cišgle tylko zabijamy i zabijamy Posleenów!
    Pomógł Elgars wstać i zawiesił jej na ramieniu wielki karabin.
     Cóż  umiechnęła się ponuro  może póniej.
     Jasne.
    Jakby miało być jakie póniej. Keren widział, jak Posleeni i ich Wszechwładcy ogromnym strumieniem przekraczajš most i zbierajš się wokół pomnika. Cholerna banda demonów przeszła przez rzekę.
    Elgars ruszyła biegiem w stronę pomnika, prawš rękš podtrzymujšc podskakujšcy karabin, za Keren ruszył do suburbana. Cieszył się, że wreszcie odzyskała swój karabin. Nagle uwiadomił sobie, że nawet nie zna jej imienia.
    Od strony pomnika nadleciał strumień ognia, ale on nie zwrócił na to najmniejszej uwagi.
    
  *
    Teren pod pomnikiem przypominał ogromny labirynt. Jak mieli się wkrótce przekonać Posleeni, saperzy na powierzchni ziemi byli niczym w porównaniu z saperami w tunelach.
    Kulki i szrapnele detonujšcego claymorea odbiły się od cian i stropu wyłożonego kamieniem tunelu i skosiły czoło szturmu Posleenów. Kilka granatów dokończyło dzieła i reszta saperów rzuciła się naprzód, żeby na nowo zajšć pozycje.
     Rozłożyć ładunki!  krzyknšł sierżant Leo, rozwijajšc drut i przygotowujšc spłonki.  Jazda, ruszać się!
    Podał po jednym ładunku każdemu z szeregowców. Młodzi mężczyni i jedna kobieta przeszli w cišgu ostatnich trzech dni błyskawiczny kurs pirotechniki. Każdy, kto przeżył ten kurs, był teraz ekspertem.
    Skręcił za róg i niemal wpadł na porucznika i jego osłonę. Do osłony sierżant skierował tych, którzy jego zdaniem nie nauczyli się odpowiednio sztuki wyburzania. Używano ich jako wsparcia dla prawdziwych saperów. Leo zamierzał w przyszłoci zaproponować, żeby każdy z nich dostał mały medal i przeszedł do piechoty.
     Zabezpieczylimy korytarz  powiedział porucznik Ryan i pokazał za siebie.  Kiedy wysadzimy ten tunel, zostanie tylko jedno wejcie i jedno wyjcie. Będš musieli nas stšd wykopać.
     Cóż, my już prawie skończylimy  powiedział sierżant Leo, kiedy za rogiem pojawili się saperzy.
    Policzył wszystkich i wychylił się za róg, żeby sprawdzić, co się tam dzieje. Wywołało to gwałtownš reakcję  na kamiennych cianach pojawiły się dziury wyršbane pociskami strzałkowymi, a w głšb tunelu pomknęły rykoszety. Rozległ się okrzyk bólu jednego z saperów, trafionego w udo.
     Uwaga, wysadzam!  krzyknšł Leo i sam nacisnšł detonator.
    Powiało goršcem i przez tunel przetoczyła się chmura marmurowego pyłu. Pluton usłyszał dochodzšcy z góry odgłos obsuwania się kamieni.
     O cholera  mruknšł cicho jeden z szeregowych.
     Włanie  powiedział porucznik Ryan  chyba czekajš nas małe kłopoty.
    
  *
    Elgars opadła szczęka, kiedy pomnik Lincolna przechylił się lekko w lewo.
     Jasna cholera.
    Teren wokół pomnika szybko zapełniał się Posleenami. Do atakujšcych Wszechwładców dołšczyły ich jednostki i wojska zaczęły rozwijać skrzydła, żeby objšć nimi całe miasto.
    Przyłożyła do ramienia dobrze jej znanš broń. Laserowy miernik pokazał odległoć tysišca trzystu metrów do schodów pomnika. Kiedy przesuwała celownik na boki, niezdecydowana, którym Wszechwładcš ma się zajšć, z wnętrza pomnika wydobyła się chmura pyłu i buchnęły języki ognia. A więc przynajmniej jedna grupa chce jeszcze walczyć. Z tyłu słyszała cichnšce silniki pojazdów tych mšdrzejszych albo bardziej tchórzliwych.
    
  *
     Ja stšd zjeżdżam!  krzyknęła kobieta siedzšca w Wozie Trzy, po czym wycofała i obróciła pojazd, wyrzucajšc w górę grudy ziemi z pieczołowicie wypielęgnowanego trawnika.
    Keren wspišł się na szczyt krętych schodów, ryzykujšc, że zostanie trafiony.
     Austin!  wrzasnšł i rzucił granatem.
    Granat wylšdował na tyle sekcji załogowej Wozu Trzy.
    Działonowy i amunicyjna dali susa na zewnštrz i przywarli do ziemi. Kierujšca pojazdem kobieta zwolniła i też wyskoczyła, podczas gdy krępy dowódca drużyny gramolił się przez właz pojazdu.
    Pomocnik działonowy znajdował się głęboko w brzuchu bestii, kiedy granat wleciał do rodka i przetoczył się po podłodze. Przerażony żołnierz podniósł granat, aby go wyrzucić z powrotem... i wrzasnšł wciekle.
     Nie wycišgnšł pieprzonej zawleczki!
    Przy wyjciu natknšł się na wycelowanš w niego berettę. Kercn huknšł go lufš w nos, aż bryznęła krew, i popchnšł żołnierza w głšb pojazdu.
    Austin próbowała tymczasem wycelować karabin maszynowy kaliber. 50 w rozwcieczonego Kerena, ale nie mogła sobie poradzić z bezpiecznikiem. Keren kopnšł rzucajšcego się pomocnika działonowego w krocze, odwrócił się i wystrzelił pojedynczy pocisk w twarz dowódcy drużyny.
    Kula weszła tuż pod nosem i czubek głowy kaprala odskoczył w górę razem z fontannš krwi i kawałkami mózgu. Ciało runęł...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin