Świerszczyk 1986-03-23 nr 12.pdf

(27858 KB) Pobierz
ISSN
0491-8193
(2091)
198 6.0 3.2 3
Ty go dn ik
dl a
rnłociszyc
.
h
dz ie ci
-
--
-
'
j
l
....
..
·;j
\ c
t
'
\
l
'"""
\
'
Ma rza nno , Ma rza nno ,
sro ga,
zła
Ma rza nno
·"
weź śniegi ~
wynoś się
lod y
do wo dy.
M.B.
Cena
10
'
/
'
'
J
\
......
~
.....
""-·
l
l
. '
..
'
l
\
'~
\"'
t
:.
l
~
!
.
~
,
?,.
~
l
·
\,
l
".~
-~
·
,
/
-
ł
.,
~
,
'
'
....
-
-
--
.
·+···--
-
··"'·-i'f
-
PI O
N
·A
l
E
10
.
ich
może było
'albo
i
więcej,
bo
Marcinek ich nie
liczył. Cały
w
radości,
z za-
partym tchem.
oglądał
to
przedstawienie, które
dawali na rynku, otoczeni
wciąż
'gęstniejącym
tłumem.
Marcinkowi najbardziej
przypadł
do
serca
chłopiec śpiewający
piosenki. Nie dlate:.
go,
żeby był
urodziwy, tylko chyba przez to
jasne wejrzenie
i
pogodny
uśmiech.
,, Upragniona wiosno, witaj,
miła
tym, co
cię kochają"
..
.
.
Tak
śpiewał chłopiec,
a
drugi,
z
boku
stoją­
cy,
przygrywał
mu do wtóru na
gęślikach.
Potem inny
człowiek,
brzuchaty
i
z
brodą,
gadkę zaczął opowi.adać.
Ale go
już
Marcin ek
nie
słuchał,
tylko
pobiegł szukać śpiewaka,
który
zawieruszył się
\V
tłumie. Znalazł
go bez
trudu,
stojącego
przy
wieży
.ratuszowej.
-
Pięknie u~iesz śpiewać- zagadał.-
A
jak
<;ię wołają?
Pięciu
.
- M nie? -
chłopiec oderwał
wzrok od
chmur y siwych
gołębLkrążących
po niebie .-
Mnie
wołają
Jarek. To dobrze,
że
ci
się
podo-
bała
moja piosenka. -
Uśmiechnął się.
-Bar-
dzo
się cieszę
.
- Ja
też
-
zapewnił
Marcinek.
-
Wiesz,
nigdy jeszc·ze nie
rozmawiałem
z wagan tern,
teraz·
pierwsży
raz,
z
tobą
..
.
Jarek
zdumiał się:
- Nie znasz wagantów? Igrców,
wesołków,
pieśą.iarzy wędrownych,
gadek uciesznych
opowiadaczy?
Przecież muszą
do waszego
miasta
przychodzić.
- I
przychodzą,
tylko
że
do
żadnego
z nich
nie
śmiałem
nigdy
zagadać.
Jarek
zaśmiał się
.i
wyciągnął
dwa precle.
-
Weź
-
podał
na
otwartej
dłoni
Marcin kn-
wi.
-Przek upka jedna mi je przed
chwilą dała,
mówiąc, żem
pewnie
głodny. Prawdę
powie-
działa-,
bo
mi
burczy
w
kiszkach z
głodu,
.
chociaż
to dla nas, wagantów, nie nowina.
Marcinek za precla
dziękował, brać się
wzbraniał;
zal mu
się zrobiło
Jarka,
że głód
mu potrafi
dokuczyć,
a zimno chyba
także,
.bo
l
2
...
--·"'-"'
ka fta n
n1iał
na sob ie wi atr empo ds zy ty, mo cn o
wy lat an y.
- A
skądeś
ty? -
rzucił
py tan ie, ale
jakoś
cic ho , be z
śmiałoąci.
Ta mt en zn ów
się zdumiał:
.
-
Znikąd!
To n je
_wiesż
,- że
wa ga nc i
be z
do mu ,
że wędrują
tyl ko z mi ast a do mi ast a,
w
każdym
prz ed sta wi en ie
dając,
lud zi
śmie­
dry m, a ser ca
radując piosenką? Dziś
jeszcze
do
Wrocławia
rus zy tny .
Powiadają, że
to
pięk-
ne m1asto.
-
Dziś już?- zmartwił się
Ma rci ne k.
.
· ·
Le dw ie
się
po zn ali , led wi e
parę zdań zdąży
li
.
'
zamienić,
a
już
prz yc ho dz i im
się rozstać
.
- Cz ek aj
_;
·
zaczął śpiesznie szperać
po kie -
sze nia ch - cze ka j, da m ci
coś
na
pamiątkę,
żebyś miał.
O,
wi dz isz
,
ba ran ka tak ieg o; sam
go z dre wn a
wystrugałem.
Ni e za ba rdz o
ud an y,
ale... --
·głos
Ma rci nk a
.
załamał się
żałośn_ie
- ale
'
jak zn ów do na sze go mi ast a
przybędziesz, może
ba rdz iej ud atn e ba ran ki
będę umiał rzezać.
-
-
•.
~-
"
..
'=
V)
:
'<
~
..
-
.-·
..
tJ
t::
::::1
~
...
~
~
~
--
-·-"
_
.......
~
g
;"'<!"<"\·
.
.'
.....
.,
"...
>:::
sząc śmiesznym słowem, ucząc słowem mą­
-
""
·"'·"""·~
-
~
.
~
~
~-
-
.
-
.l.
! •
i
l
Jar ek
objął
tw arz
chłopca
sw oim jas ny m
sp ojr ze nie m,
położył
1nu
rękę
na ram ien iu.
- Te n mi
się
ba rdz o po do ba .
Może
i
nie zb yt
ud an y, ale dla mn ie tak i
właśnie będzie
na jm il-
szy.
Dziękuję
ci,
tyl ko ...
~ rozłożył ręce
za-
s~ucony ~też
by m
chciał
ci
cośdać
na
pamiąt­
kę;
ale nie ma m.
My,
waganci~
_
tyl e IIJ.amy, co
na sob ie.
Spojrzał
na swój lic hy prz yo dz iew ek
i
za-
śmiał się
nie fra sob liw ie, a Ma rci ne k
też
mu
śmieche1n odpowiedział.
zapomnę
.
.
--
........
- Ni e trz eb a 1ni
pamiątki,
i tak
cię
nie
·
- No , to
do
zo ba cze nia , bo na mn ie cz as -
przypomniał
so bie Jar ek
i
oddalił się
szy bk o,
machając uniesioną dłonią,
w
któ rej
wciąż
trzymał
dre wn ian eg o ba ran ka .
- Do zo ba cze nia !
-krzyknął
za nim Ma r-
'
cinek~
Jes zcz e
~ego
dn ia
i
śladu
po wa ga nta ch
·na
ryn ku nie
zostało,
lud zie tyl ko op ow iad ali
.
sob ie o nic h,
wdzięczni
za prz ed sta wi en ie .
A Ma rci ne k?
Marcinek
-
wracał
do <:tomu prz ez wi lgo tne,
nadwiślańskie łąki,
na któ ryc h
zaczynały
kw it-
nąć
pie rw sze
kaczeńce.
I na gle
przypomniała
mu
się
pio sen ka "U pr ag nio na wi os no , wi taj !"
Zanucił ją
so bie
i
potnyślał, że
to jes t
właśnie
pamiątka, którą
mu Jar ek
podarował,
pio sen -
ka na
~iłej
wi osn y po wi tan ie.
Mira Jaworczakowa
'
.l
..
. .
..
---
.
~-
-·-
.
..
--
-
.
.
...
t
3
.,
l
J
Tak ie
maleńkie szkiełka,
a tak a
przyjemność
wielka!
Tak ie
maleńkie szkła,
a kot ka
zamienią
w
lwa!
o
·
Spó jrz prz ez
lornetkę
na cia stk o,
spó jrz prz ez
lornetkę
na krem! -
Będzie większy
od raz u,
~
może
i
ja
go
zje m?
Lo rne tka
się
przyda
w
teatrze,
więc ją
ze
sobą weź!
Chętnie
z
tobą popatrzę
też!
Kie dy nad cho dzi lato ,
spó jrz prz ez
lornetkę
na las,
spó jrz prz ez
lornetkę
na kw iaty ,
by
zbliżyć
wakacji czas!
.
4
l
.........
-
..
l
···-.....-...
-~--
......
•r-~-
·
..,..-.....,..
..
...
·;·---- - · - - - - - - - . . - -
..--... . . -.-.....--...... _
._"......
-..., -
-
~
..-
-.. -..-.. . - ·-
~
'
Gd y
już się
znajdziesz nad mo rze m,
wy pat rzy sz sta tek
lornetką,
a
w
Tat rac h sre brz yst y
orzeł
.
~
prz em kni e
gdzieś
nie dal eko .
lor net ki,
tą,
któ ra wsz yst ko odd ala ,
pat rz
n.
swoje
kłopoty
a
i
rosnąć
im nie pozwalaj!
·
Włodzimierz
Zaś drugą stroną
Scislowski
,
Ko mp ute r to bar dzo dzi wn a ma szy na;
ucz eni
ufają
jej
mądrym
spo sob om -
nie myli
się
nigdy,
gdy
liczyć
zaczyna .
.
Ac h,
zabrać ją kiedyś
do
szkoły
ze
sobą!
Któż odtąd usłyszy
o
dwójce czy
błędzie,
będzie:
co
zresztą
pot wie rdz i rodziców wizyta!
Kla sów ka
z
rac hun ków
drobnostką już
po pro stu
maszynę
o
wy nik zap yta m!
Maszyna pom noz y, pod zie li, ode jmi e
i
naw et pro cen ty wyliczy
dokładnie!
N i
e
będę się
wreszcie
wysilać zupełnie,
a
piątka już
sam a
z
ma szy ny wypadnie!
l
raz To me k,d lac zeg o- wia dom o,
więc
niechaj
pamięta,
co
radzę
mu
tuta j:
gdy
uczyć się będzie,
nie
licząc
na
pom oc,
to
może
sam
kiedyś
zbu duj e kom put er!
Włodzimierz
Ta k
marzył
Scislowski
Zgłoś jeśli naruszono regulamin