Tajemnice magii czyli Wyczerpująca nauka wykonywania (4).pdf

(37315 KB) Pobierz
ił1
— 1
.
.'
czyli
.
r= = ^
Tajemnice Magii
wyczerpująca nauka wykonywania najpiękniejszych
i najtrudniejszych sztuk magicznych
tak podczas prywatnych zebrań towarzyskich jak i na
publicznych scenach, oraz
w y w o ł y w a n i e duchów.
2 6 4 ilusfraofam i w tek ście.
d
=
s
s
Napisał dla młodzieży i dorosłych, lubiących spędzać
wieczory przyjemnie i pożytecznie
dr. Mik;, sta ry p ra k ty k w magii.
Nakładem
Edwarda Feitzingera
w
C ieszynie
(Wyższa brama.)
łb
.------------
<^°^r
■*
b n
<
^ 0°
0
m
I
''I
r.l
| * ; ' l
-
o / A
OC
c
A.
£ z lu k i z pnzfFzqdam i.
1. Świetnie procentująca mennica.
Sztukmistrz pokazuje na swej dłoni, przedtem o-
glądaną koronę — i mówi:
„Podrabianie pieniędzy
je s t wzbronione surowemi karami — ale ich mnożenie
je s t dozwolone. Wiedząc o tern, przemyśliwałem długo
nad sposobem mnożenia koron sztucznie. Robiłem ró­
żne próby — często nawet bardzo kosztowne. — Usi­
łow ania moje wreszcie uwieńczył pożądany skutek —
czego zaraz dowiodę i co polecam każdemu, kto chce
w krótkim, ale to króciutkim czasie, zostać milionerem.
Zamykam naprzód w dłoni tę koronę i trzymam
j ą w ręce chwilę nad płomieniem świecy. Ręka — to
najlepszy tygielek! O! Proszę! Korona się już sto­
piła ! — Rzeczywiście. Z korony pozostała tylko miękka
m asa srebra, którą widzowie oglądać mogą.u
„Tak stopioną koronęu — mówi dalej sztukmistrz
— „zawijam w papier i daję do bardzo tajnej mennicy
mego pomysłu tj. do płomienia tej drugiej świecy, któ­
rą w tej chwili zapalę.“ Zapala świecę i przykłada
stopioną koronę do jej płomienia. Czerwony błysk —
i . . . z palącego się papieru wypadają dwie całe koro­
ny. Gdy je widzowie oglądają, sztukmistrz kończy
sztukę temi słowy: „Oto, świetna mennica, przynosząca
50 procent zysku! Postaram się o patent na nią.u
l*
4
W ykonanie. Do wykonania tej pięknej sztuki
potrzeba trochę żywego srebra (rtęci) i trochę papieru
staniolowego — jakim bywają okręcane mydła, cze­
koladki i t. d. Dostać go można w każdej aptece.
Gdy się te dwa metala pomiesza, utworzy się masa
srebrzysta, z której robi się okrągły placek wielkości
korony i kładzie się go na dłoń lewą. (Tą mieszaniną
nie można dotykać srebra prawdziwego, bo zmięknie
i straci kolor i dźwięk!) Trzymając się lewą ręką
pod bok, by ukryć ten placek, prawą podaje się wi­
dzom zwykłą koronę do oglądania. — Na stole ma le­
żeć, w nieco ukrytem miejscu, zwinięty i złożony pa­
pier, w którym są dwie prawdziwe korony, a w je ­
dnym rogu tego papieru nieco masy do czerwonego
ognia bengalskiego. — Kiedy obejrzano koronę, sztuk­
mistrz ją odbiera ręką prawą i kładzie pozornie (szan-
żuje) do lewej — chwytając zaraz ręką prawą laseczkę
czarodziejską, przyczem spuszcza nieznacznie i lekko
koronę z tej ręki na stół. — Masę z ręką lewą, poka­
zawszy ją z daleka jako niby koronę, trzyma przez
chwilkę nad płomieniem — potem ją rozgniata, poka­
zuje i zawija w papier w podobny sposób, ja k są za­
winięte owe dwie korony leżące na stole. Ten zwitek
kładzie obok zwitka z dwoma koronami. — Teraz za­
pala świecę, bierze zwitek z dwoma koronami za­
miast zwitka z masą i przykłada go do świecy rogiem,
gdzie jest ogień bengalski. W miarę jak się papier
pali, wypadają obie korony. — Gdyby która z nich
była już stara, bez świeżego połysku — i to zauważo­
no, może sztukmistrz powiedzieć: „Nic dziwnego, bo
mennica już stara — używam ją od dłuższego czasu I*
1
5
2. Róg Amaltei.
Sztukmistrz podaje skromnej panience arkusz pa­
pieru z prośbą, aby zrobiła z niego tutkę w formacie
rogu, tj. na jednym końcu szeroko otwartą, a na
drugą w szpic zakończoną (obacz fig. 1.)
Kiedy potem obejrzał czy dobra, bierze
lew ą ręką talerz i trzymając tutkę za wazki
koniec, podaje ją panience z prośbą, by sta­
nąwszy na podwyższeniu np. na krześle,
wstrząsnęła nią. — W tej też chwili, gdy
tutkę wstrząśnięto, sypie się z niej na pod­
stawiony przez sztukmistrza talerz, kwiaty
jak z rogu obfitości.
W y k o n a n ie.
Sztukmistrz trzyma w
ręce wraz z czarodziejską laseczką, pęk kwiateczków
zrobionych z najcieńszej bibułki i przywiązanych cie­
niutką gumą (gumi-elastyka), ażeby się nie rozcho­
dziły. Kiedy ogląda tutkę, czy dobra i poprawia ją
niby, wpuszcza do niej nieznacznie pęk kwiateczków
z pod laseczki, uwolniwszy je wprzódy od gumy. Gdy
uproszona osoba tutką potrząsa, kwiatki zaczną się roz­
wijać i wysypywać na talerz. — Jeżeli sztukmistrz
ma pod ręką i drugi pęk kwiatków, może, poprawiając
niby wśród sypania się kwiatków tutkę, wpuścić go
jeszcze do niej, ażeby jeszcze więcej kwiatów było —
a nawet z ich środka wyciągnąć, gdy już są na talerzu,
jaki przedmiot — który naturalnie mial przy sobie u-
kryty, i podczas mieszania kwiatów ręką go tam 'wpu­
ścił. — Że można przy tern bawić towarzystwo miłą
rozmową — to się rozumie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin