Pasja.doc

(2052 KB) Pobierz

PASJA

według objawień

bł. Anny Katarzyny Emmerich



Copyright © by Klub Książki Katolickiej, 2004

Projekt okładki: Anna Smak-Drewniak

Wydawnictwo AA s.c.

31-101 Kraków, pl. Na Groblach 4

tel. 012 292 04 42, fax 012 292 09 05

e-mail: handel@aa.com.pl

a.pl

 


 


ISBN 978-83-61060-23-9 ISBN 978-83-61374-00-8


Hub Książki Katolickiej

Wydawnictwo Dębogóra

ul. Dąbrówki 7

62-006 Dębogóra


Wstęp

Anna Katarzyna Emmerich urodziła się 8 września 1774 roku w ubogiej rodzinie w wiosce Flamske, w diecezji Munster w West­falii, w północno-wschodnich Niemczech.

Od czwartego roku życia miała częste wizje historii Zbawienia. Po wielu trudnościach spowodowanych przez ubóstwo rodziny i sprzeciw wobec wyboru przez Annę Katarzynę życia zakonnego, w wieku 28 lat wstąpiła ona do klasztoru augustianek w Diilmen.

Kiedy władze państwowe zamknęły klasztor, przeprowadziła się do prywatnego domu. Od 1813 roku do końca życia ciężka choro­ba przykuła ją do łóżka.

Była naznaczona stygmatami Męki Pańskiej i otrzymała chary­zmat niesienia pociechy licznie odwiedzającym ją gościom. Ofi­cjalne badania stygmatów wykazały ich autentyczność.

Począwszy od 1813 roku jedynym pokarmem, który przyjmo­wała Anna Katarzyna, była Komunia Święta. Przez cały ten czas musiała znosić wyczerpujące przesłuchania prowadzone przez pełnomocników biskupa, policję Bonapartego i lokalne władze.

Anna Katarzyna Emmerich najpierw próbowała sama spisywać codzienne wizje spraw nadprzyrodzonych, jednak czuła, że to za­danie przerasta jej możliwości.

Kiedy dowiedział się o tym znany niemiecki pisarz, Klemens Brentano, odwiedził ją, pod jej wpływem się nawrócił i w rezulta­cie lata 1818-1824 spędził przy łożu stygmatyczki, spisując jej re­lacje. Przychodził dwa razy dziennie, przepisując notatki z jej pa­miętnika, a następnie pokazywał jej to, co napisał, by mieć pewność, że wiernie oddał jej słowa.


Anna Katarzyna Emmerich zmarła 9 lutego 1824 roku. Po jej śmierci Brentano zebrał i uporządkował zapiski, i opublikował je pod tytułem „Bolesna męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa" (1833)1. Książka stała się, jak byśmy dziś powiedzieli, „świato­wym bestsellerem". Jednym z owoców jej trwającej do dziś popu­larności jest film Mela Gibsona, „Pasja".

Proces beatyfikacyjny Anny Katarzyny Emmerich, rozpoczęty pod koniec XIX wieku, został na nowo podjęto w roku 1972. Dekret uzna­jący heroiczność jej cnót opublikowano w roku 2001. Dekret o uzna­niu cudu za jej wstawiennictwem ogłoszono 7 lipca 2003 roku.

Bez względu na toczący się proces beatyfikacyjny, wizje Anny Katarzyny Emmerich są i pozostaną tzw. objawieniami prywatny­mi. Katechizm Kościoła Katolickiego wypowiada się w tej materii bardzo jasno. To Chrystus jest „pośrednikiem i pełnią całego Obja­wienia". Katechizm przywołuje słowa św. Jana od Krzyża: „Od kiedy Bóg dał nam swego Syna, który jest Jego jedynym Słowem, nie ma innych słów do dania nam"; przytacza też fragment Kon­stytucji Dei Verbum: „Nie należy się już spodziewać żadnego no­wego objawienia publicznego przed chwalebnym ukazaniem się Pana naszego, Jezusa Chrystusa".

Zarazem jednak czytamy tam: „W historii zdarzały się tak zwa­ne objawienia prywatne; niektóre z nich zostały uznane przez au­torytet Kościoła. Nie należą one jednak do depozytu wiary. Ich rolą nie jest «ulepszanie» czy «uzupełnianie» ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomoc w [jego] pełniejszym przeżywaniu".

Jakkolwiek więc analiza teologiczna wizji Anny Katarzyny Em­merich nie ujawniła błędów doktrynalnych, katolik nie ma obowiązku wierzyć w ich prawdziwość. Co w tych objawieniach jest ludzkie, a co Boże — po owocach poznacie... Wskazówką w lekturze niech będą słowa Jana Pawła II, wypowiedziane podczas pielgrzymki do stron rodzinnych świątobliwej stygmatyczki: „Przez swoje szczególne powołanie mistyczne Anna Katarzyna Emmerich uzmysławia nam wartość ofiary i współcierpienia z ukrzyżowanym Panem".

1 Wydanie niniejsze oparte jest na anonimowym przekładzie opubli­kowanym przez Spółkę Wydawniczą Karola Miarki (Mikołów 1927) za zezwoleniem katowickiej Kurii Biskupiej.


Pasja

czyli bolesna męka Jezusa Chrystusa


1. Ostatnie tygodnie przed męką. Nauki Jezusa w świątyni

Powróciwszy do Betanii, Jezus udał się zaraz do świątyni, by nauczać. Część drogi towarzyszyła Mu Jego Najświętsza Matka. Jezus przygotował Ją na swą bolesną mękę, mówiąc, że zbliża się czas, w którym spełni się dla Niej przepowied­nia Symeona, głosząca, iż Jej duszę przeniknie miecz, gdyż bez miłosierdzia Go zdradzą, pojmą, znieważą i skażą na śmierć jak złoczyńcę, a Ona będzie na to patrzeć. Jezus długo o tym mówił, a Maryja była bardzo zasmucona.

Jezus bawił w domu Marii Marka, matki Jana Marka, domu, który był oddalony od świątyni o jakiś kwadrans dro­gi. Następnego dnia, kiedy Żydzi opuścili świątynię, Jezus nauczał w niej publicznie i mówił bardzo surowo. W Jerozo­limie znajdowali się w tym czasie wszyscy Apostołowie, do świątyni przychodzili jednak osobno i z różnych stron. Jezus nauczał w okrągłej sali, tej samej, w której był przemawiał w dwunastym roku swego życia. Były tu przygotowane sie­dzenia i stopnie dla słuchających, których zeszło się teraz bardzo wielu.

Ściśle mówiąc, już teraz właściwie rozpoczęła się męka


Jezusowa, cierpiał On bowiem wewnętrzne katusze gorzkiego smutku z powodu przewrotności ludzi. Tego i następnego dnia zatrzymał się Jezus w domu przed bramą betlejemską, do któ­rego wstąpiła Maryja, niosąc Go jako Dziecię do świątyni do ofiarowania. W domu tym było kilka komnat, a czuwał nad nim dozorca. Gdy Jezus szedł do świątyni, towarzyszył Mu tylko Piotr, Jakub Starszy i Jan; inni szli osobno. Apostołowie i ucz­niowie mieszkali wówczas w Betanii u Łazarza.

Jednego z następnych dni Jezus miał naukę w świątyni od rana aż do popołudnia. Byli na niej obecni i faryzeusze. Po­tem Jezus wrócił do Betanii i tu znów mówił ze swą Matką

o swej bolesnej męce. Rozmawiali, stojąc w podwórzu domu
w otwartej altanie.

Nikodem, Józef z Arymatei, synowie Symeona i inni po­tajemni uczniowie nie przychodzili na nauki Jezusa do świą­tyni, lecz słuchali w miarę możności w ukryciu.

W swych naukach mówił Jezus w tych dniach znowu w porównaniach o zdziczałej roli, z którą ostrożnie trzeba się obchodzić, by z chwastem nie wyrwać pszenicy, przy czym tak trafnie powiedział prawdę faryzeuszom, że mimo oburze­nia czuli wewnętrzne zadowolenie.

Przy jednej z następnych nauk pod wpływem rozgorycze­nia zamknęli dostęp do sali naukowej, by nie puścić większej liczby słuchaczów. Później zamknęli nawet kratę wokół mów­nicy, jako też i mównicę; gdy jednak Jezus przyszedł z ucznia­mi znów do sali, ujął tylko kratę, a ta się otworzyła, również

i mównica otworzyła się za dotknięciem Jego ręki. Przypo­minam sobie, że było tam wielu uczniów Jana Chrzciciela
i tajemnych zwolenników Jezusa. Naukę rozpoczął Jezus od
Jana i pytał, co myślą o Janie, a co o Nim, aby jawnie oświad­czyli; lecz oni lękali się to wypowiedzieć. Do tego nawiązał

10


w przypowieści o ojcu i dwóch synach, którzy mieli rolę zo­rać i wyplewić. Jeden syn powiedział, że to uczyni, ale nie uczynił; drugi mówił, że nie zrobi tego, ale potem począł ża­łować i przecież to zrobił. Jezus długo o tym nauczał. Póź­niej po uroczystym wjeździe do Jerozolimy jeszcze raz na­uczał o tej przypowieści.

Następnego dnia, w drodze do świątyni, dokąd poszli na­przód uczniowie, by otworzyć salę naukową, jakiś ślepiec błagał Jezusa o uzdrowienie, On jednak przeszedł koło nie­go. Uczniowie byli z tego niezadowoleni, w nauce tedy po­wiedział Jezus, dlaczego go nie uzdrowił. Otóż, rzekł, czło­wiek ten jest dotknięty większą ślepotą duszy niż oczu. Nauczał bardzo surowo, dodając, że wielu jest tu obecnych, którzy weń nie wierzą i tylko dla widzenia cudów za Nim biegają; ci zaś w rozstrzygającej chwili opuszczą Go. Podob­ni są oni do tych, którzy chodzili za Nim, bo ich karmił ziem­skim pokarmem, a potem się rozproszyli. Widziałam, że pod­czas tej mowy wielu powychodziło. Widziałam także, że Jezus, wracając do Betanii, nad tym płakał.

Nazajutrz poszedł Jezus z Betanii do świątyni dopiero pod wieczór. Towarzyszyło Mu sześciu Apostołów, idąc z tyłu za Nim. Jezus sam uprzątał stołki z drogi i ustawiał je w sali, czemu uczniowie bardzo się dziwili. Wyjaśnił to w nauce, nadmieniając, że niebawem ich opuści.

Następnego szabatu nauczał Jezus w świątyni od rana do wieczora, częściowo wobec Apostołów i uczniów w osobnym miejscu, przepowiadając im ogólnie wiele przyszłych rzeczy, częściowo zaś w sali naukowej, gdzie mogli Go słuchać tak­że faryzeusze i inni Żydzi; tylko około południa uczynił krót­ką przerwę. W dalszym ciągu mówił Jezus o wypaczonych cnotach, tak np. o miłości, w której kryje się sobkostwo i chci-

11


wość, i w ogóle jak zło chyłkiem wkrada się do wszystkiego. Wspomniał i o tym, iż wielu jest, którzy spodziewają się po Nim ziemskiego królestwa, urzędu i znaczenia, i to nie pono­sząc żadnego cierpienia, podobnie jak nawet pobożna matka synów Zebedeuszowych żądała od Niego wyróżnienia swych synów. Mówił też, by nie gromadzić martwych skarbów, a tak­że o skąpstwie; czułam, że ma na myśli Judasza. Dalej wspo­minał o umartwieniu, poście, modlitwie i obłudzie, której wielu przy tych dobrych uczynkach się dopuści, a także o gnie­wie faryzeuszów na uczniów, gdy rok temu zrywali kłosy. Powtarzał niektóre poprzednie nauki i w ogóle wyjaśniał wiele z całego swego nauczania. Mówił także o swej nieobecności i chwalił ich zachowanie się podówczas, wspominał o swych towarzyszach, uznając ich milkliwość, powolność i obopólny pokój, w jakim z nimi przebywał — a mówił bardzo rzewnie. Następnie przeszedł do bliskiego spełnienia posłannictwa, do swojej męki i rychłego jej końca, lecz przed nią jeszcze, za­powiedział, odbędzie się uroczysty wjazd do Jerozolimy. Napomknął, jak bez miłosierdzia będą się z Nim obchodzić, dodając, że mimo to musi cierpieć, cierpieć nieskończenie, by nieskończone było zadośćuczynienie. Mówił dalej o swej Najświętszej Matce, ile i jak wraz z Nim cierpieć będzie. Wskazywał na bezdenne zepsucie i winę ludzi, którzy bez Jego męki nigdy nie mogliby zostać usprawiedliwieni. Przy sło­wach o zadośćuczynieniu przez mękę, Żydzi zaczęli burzyć się i szydzić. Niektórzy wyszli ze świątyni i zaczęli podbu­rzać tłum, Jezus jednak, zwracając się do swoich, rzekł, by się tym nie trwożyli, czas bowiem Jego jeszcze nie nadszedł, a i to, co Go teraz spotyka, należy do Jego męki.

W nauce tej wspomniał Jezus o domu, w którym był wie­czernik i w którym się gromadzili, a gdzie później Duch Świę-

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin