WOJCIECH ORLIŃSKI-AMERYKA NIE ISTNIEJE.pdf

(5657 KB) Pobierz
Tytuł:
Ameryka nie istnieje
Autor:
Wojciech Orliński
Tytuł serii:
mój prywatny świat
Redakcja i opisy zdjęć:
Roman Książek
Korekta:
Urszula Czerwińska
Redakcja techniczna:
Mariusz Kurkowski
Projekt graficzny okładki:
Adam Peringer, Maciej Barcik
Projekt graficzny wkładki zdjęciowej:
Wioletta Majcherczyk, Roman Książek, Mariusz Dyduch,
Adam Peringer
Redaktor prowadzący:
Roman Książek
Zdjęcia na okładce:
Dreamstime.com
Zdjęcia we wkładce:
corbis, Dreamstime.com, Wojciech Orliński
Copyright © Wydawnictwo Pascal 2010
Wydawnictwo Pascal Spółka z o.o.
43-300 Bielsko-Biała, ul. Kazimierza Wielkiego 26
tel. 338282828, fax 338282829
pascal@pascal.pl,
www.pascal.pl
Przewodniki dla firm i agencji reklamowych:
creative@pascal.pl
www.pascalcreative.pl
Bielsko-Biała 2010
ISBN 978-83-7642-361-6
eBook maîtrisé par
Atelier Du Châteaux
Wojciech Orliński
(ur. 1969), absolwent Wydziału Chemii Uniwersytetu
Warszawskiego. Współzałożyciel wychodzącego w latach 90. pisma „Lewą
Nogą”. Pracował m.in. w redakcji biuletynu Polskiej Akademii Nauk
i w tygodniku „Wiadomości Kulturalne”. W 1997 roku został przyjęty na etat
w „Gazecie Wyborczej” i wsiąkł tam na dobre. Ponadto okazjonalnie parał
się tłumaczeniem (Karol
Marks, jego życie i środowisko
Isaiah Berlina)
i pisaniem opowiadań fantastycznych. W 2007 roku ukazał się jego leksykon
Co tą są sepulki? Wszystko o Lemie.
ZAMIAST WSTĘPU:
DISNEYLAND
W książ​ce
Ame ry ka
Je​an Bau​dril​lard wy​po​wia​da słyn​ne sło​wa o Di​sney​lan​‐
dzie, iż jest „po to, by ukry​wać, że jest nim ca​ły kraj, że ca​ła Ame​ry​ka jest
Di​sney​lan​dem”. Jaw​na nie​rze​czy​wi​stość Di​sney​lan​du ma przed na​mi ukry​‐
wać nie​rze​czy​wi​stość po​bli​skie​go Los An​ge​les.
To spo​strze​że​nie za​in​spi​ro​wa​ło Bau​dril​lar​da do sfor​mu​ło​wa​nia teo​rii „sy​‐
mu​la​krów” i „hi​per​rze​czy​wi​sto​ści”. Ja jed​nak je​stem oso​bą z na​tu​ry scep​‐
tycz​ną, więc kie​dy pierw​szy raz prze​czy​ta​łem te sło​wa, po​my​śla​łem so​bie, że
to tyl​ko ta​ka ty​po​wa trom​ta​dra​cja fran​cu​skie​go fi​lo​zo​fa. W ja​kim sen​sie Los
An​ge​les mia​ło​by być nie​rze​czy​wi​ste? Wie​żow​ce w Do​wn​town, kul​tu​ry​ści na
pla​ży w San​ta Mo​ni​ca, sieć wiecz​nie za​kor​ko​wa​nych au​to​strad, stu​dia fil​mo​‐
we i te​le​wi​zyj​ne w Bur​bank i Hol​ly​wo​od – to wszyst​ko jest prze​cież praw​‐
dzi​we i na​ma​cal​ne. Praw​dzi​wi lu​dzie za​ra​bia​ją tam naj​praw​dziw​sze pie​nią​‐
dze świa​ta. Po​sta​no​wi​łem więc spraw​dzić blef fran​cu​skie​go fi​lo​zo​fa. Jak sam
pi​sał, do​szedł do te​go wnio​sku na po​bli​skiej pu​sty​ni Mo​ja​ve („W pew​nym
sen​sie ca​ła Ame​ry​ka jest pu​sty​nią” – za​no​to​wał). Rzu​co​ny przez de​le​ga​cyj​ne
wi​chry do Los An​ge​les, wy​po​ży​czam sa​mo​chód i po​wta​rzam szlak Bau​dril​‐
lar​da.
Z Di​sney​lan​du na pu​sty​nię moż​na się do​stać na wie​le spo​so​bów, bo z Los
An​ge​les wszyst​kie dro​gi pro​wa​dzą al​bo na pu​sty​nię – al​bo do mo​rza. Wy​bie​‐
ram bli​ską mo​je​mu ser​cu daw​ną dro​gę Ro​ute 66, bo do tej tra​sy nie po​trze​bu​‐
ję GPS-a. Ostat​nia li​nij​ka pio​sen​ki
Ro ute 66
to „King​man, Bar​stow, San
Ber​nar​di​no”, a po​tem jest już Los An​ge​les. Wy​star​czy więc, że od​wró​cę ko​‐
lej​ność, po​ja​dę z Di​sney​lan​du na San Ber​nar​di​no, prze​kro​czę gó​ry prze​łę​czą
Ca​jon, w Bar​stow skrę​cę na King​man i wi​taj pu​sty​nio!
Pu​sty​nia za​czy​na się wcze​śniej niż my​śla​łem, od ra​zu za prze​łę​czą Ca​jon.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin