Rachel Van Dyken - Bang Bang.pdf

(1456 KB) Pobierz
RACHEL VAN DYKEN
BANG BANG
Tłumaczenie : Trolik01
Korekta : klaudiaaa90 & Niux1
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i
wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie
tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść
tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.
Bnz
– Ax? – Zapukałam do okna jego sypialni i czekałam.
Nic.
Strach przeszedł w panikę, gdy zapukałam mocniej po raz drugi. Dźwięk tłuczonego szkła
sprawił, że moje dłonie zaczęły się pocić. Wciąż słyszałam jak rodzice się kłócą. Z nimi stale
tak było: ojciec zawsze chciał być kimś więcej. Chciał stać się członkiem rodziny De Lange.
Jednej z najgorszych rodzin w amerykańskiej mafii. Nigdy nie grali zgodnie z zasadami i mój
ojciec chciał być częścią ich gry – z lub bez zasad.
Zapukałam mocniej.
– Ax, proszę otwórz. To ja, Amy.
Krzyki były coraz głośniejsze. Wałczyłam z ochotą, żeby zakryć sobie uszy. Popatrzyłam
na dom, nadal krył się w cieniu. Owinęłam ramiona wokół siebie i zadrżałam. Nienawidziłam
Chicago. Jak tylko będę miała osiemnaście lat, zamierzam się stąd wyprowadzić. Chciałam być
tam, gdzie jest ciepło. Choć raz w moim życiu chciałam, żeby było mi ciepło.
Chłód strachu i śmierci towarzyszył mi od urodzenia. Miałam siedemnaście lat. Został mi
jeszcze tylko jeden rok i uciekam stąd. Ax powiedział, że mi w tym pomoże, ale nie byłam
pewna co mógł zrobić, przecież był tylko mechanikiem.
Szczękając zębami zapukałam ostatni raz i modliłam się, żeby był w domu. Próbowałam
się do niego dodzwonić, ale cały czas przerzucało mnie na pocztę głosową.
Wreszcie zobaczyłam cień w oknie.
|3
I wtedy zobaczyłam jego twarz.
Zawsze tak było, jakbym widziała jego twarz po raz pierwszy. Miał ostre kości
policzkowe, mocną szczękę, pełne usta stworzone do całowania – chociaż to nie tak, że coś o
tym wiedziałam. Byłam jego przyjaciółką, nikim więcej. Był piękny. Jak książę z bajki. Zawsze
uważałam go za swojego prywatnego księcia, choć on śmiał się, że książęta nie naprawiają aut
i nigdy nie są wysmarowani na twarzy.
– Amy? – Otworzył okno. Zaparło mi dech na widok jego półnagiego ciała opartego o
futrynę okna. – Coś nie tak? Wszystko w porządku? Dlaczego do cholery masz siniaka na
policzku?
– Za dużo pytań. – Zmusiłam się do uśmiechu. – Mogę tu zostać na noc?
Westchnął, ramiona opadły mu ze smutku, poczucia winy, żalu? Kto to wie?
– Amy to się musi skończyć. Dlaczego się po prostu tu nie przeprowadzisz?
– Jasne – roześmiałam się – przeprowadzić się do wroga.
Przewrócił oczami.
– To, że jestem związany z rodziną Abandonato nie czyni mnie wrogiem. Nie jestem w
tym biznesie, nie jestem ich pieskiem. Wiesz o tym.
– Pomożesz? – Wyciągnęłam do niego ręce.
Śmiejąc się, sięgnął w moją stronę i pociągnął mnie do swojego pokoju. Jego ciepła klatka
piersiowa to było to czego potrzebowałam. On był tym, którego potrzebowałam.
– Ta sama kłótnia? – Postawił mnie na nogi. Walczyłam z chęcią rzucenia mu się w
ramiona, mogłam skłamać i powiedzieć, że się potknęłam. Bycie w jego objęciach pozwoliłoby
mi zapomnieć o bólu w policzku... i towarzyszącemu bólu w moim sercu, ze względu na fakt,
że mój tata uderzył mnie... znowu.
Ax przytrzymał moje ramiona dłońmi, a następnie delikatnie przejechał palcami po mojej
twarzy i dotknął siniaka.
– Zabiję go.
– Czym? Śrubokrętem? – I oderwałam się od niego, choć to było dokładnie
przeciwieństwo tego, czego chciałam.
– Ames... – Ax zaklął i przeczesał palcami swoje potargane, ciemnobrązowe włosy. –
Bicie cię nie jest w porządku. Nigdy nie jest w porządku gdy używa się wobec innych
przemocy. Nie obchodzi mnie czy krzyczysz mu w twarz, nie obchodzi mnie czy kopiesz go
jak śmiecia i celujesz do niego z pistoletu – to nigdy nie jest w porządku, gdy ojciec dotyka
córkę w sposób inny, niż z wyrazem czystej miłości i oddania.
– Ładnie słowa... – Przygryzłam wargę starając się nie wybuchnąć płaczem. – Brzmią
ładnie za ładnie dla kogoś takiego jak ja.
|4
– Amy. – Ax chwycił mój podbródek. – Zasługujesz na coś więcej niż wślizgiwanie się
po nocach do domu nieudacznika tylko dlatego, że chcesz uciec od ojca.
Odskoczyłam od niego.
– Nie jesteś nieudacznikiem.
– Nie jestem też zbawcą. – Jego usta wykrzywił uśmieszek. – Ale cieszę się, że mam
twój głos na Króla Balu, gdyby przyszło co do czego.
Przewróciłam oczami.
– Jak w pracy?
– Jak to praca – powiedział poważnym tonem. Coś błysnęło w jego oczach zanim
odwrócił wzrok i wskazał na łóżko. – Prawa czy lewa?
– Środek?
Przewrócił oczami i zapytał raz jeszcze: – Prawa czy lewa?
– Środek.
– Mogę tak całą noc, Ames.
– Zabawne, bo ja też. – Skrzyżowałam ręce i uśmiechnęłam się.
Ax wybuchł śmiechem.
– Zgoda, możesz mieć środek, a ja po prostu postaram się nie spaść na podłogę, ale nie
obiecuję.
Przeniosłam się na łóżko.
– Jeśli usłyszę głośny huk, obiecuję nie krzyczeć.
– Jasne, to tylko moja głowa będzie się witać z nocnym stolikiem, nic wielkiego. –
Mrugnął do mnie i ściągnął pościel. – Potrzebujesz czegoś do spania?
– Yyy, tak.
Spojrzałam na swoje jeansy i biały t–shirt, ciągnąc go w dół, żeby zakrył brzuch. Mój tata
zawsze krzyczy na mnie za noszenie obleśnych strojów, ale to nie dlatego, że nie lubiłam
normalnych ciuchów. Nie mieliśmy pieniędzy i najzwyczajniej nie miałam środków na zakup
nowych. Czy to moja wina, że tak szybko rosłam?
Miałam nadzieję, że Ax nie zauważył rumieńca na mojej twarzy. Było mi wstyd, że nie
mogłam sobie pozwolić na zakupy w Walmart. Było mi jeszcze bardziej wstyd, że mój ojciec
obwiniał mnie o swoje uzależnienie od hazardu.
– Czy on stał się już członkiem? – Ax zapytał mnie o to gdy kładliśmy się do łóżka.
|5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin