Baccalario Pierdomenico (Moore Ulysses) - Wrota czasu 02 - Antykwariat ze starymi mapami.pdf

(748 KB) Pobierz
Tytuł oryginału: Ulysses Moore. La Bottego delie Mappe Dimenticate
Projekt graficzny obwoluty i ilustracje: Iacopo Bruno
Przekład i opracowanie manuskryptu Ulyssesa Moore'a: Pierdomenico
Baccalario
Tłumaczenie z języka włoskiego: Bożena Fabiani Opracowanie
redakcyjne wersji polskiej: Dorota Koman
© Edizioni Piemme Spa, 2005
© copyright for the Polish edition by Firma Księgarska Jacek i
Krzysztof Olesiejuk - Inwestycje Sp. z o.o., 2006
Przygotowanie wydania polskiego: Mozaika Sp. z o.o.
ISBN 10: 83-7423-778-3 ISBN 13: 978-83-7423-778-9
Wydawca: Firma Księgarska Jacek i Krzysztof Olesiejuk - Inwestycje
Sp. z o.o. 01-217 Warszawa, ul. Kolejowa 15/17,
www.olesiejuk.pl,www.oramus.pl
Druk: DRUK-INTRO S.A.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może
być reprodukowana, przechowywana jako źródło danych, przekazywana
w jakiejkolwiek mechanicznej, elektronicznej lub innej formie zapisu
bez pisemnej zgody wydawcy.
Ulysses Moore
Antykwariat ze starymi mapami
X^ r FIRMA i ii, KSIĘGARSKA
</
Nota od Redakcji
Naszemu korespondentowi udało się złamać kod i przetłumaczyć drugi
manuskrypt Ulyssesa Moore'a. Niestety, tajemnica miasteczka Kilmore
Cove i jego mieszkańców pozostała nierozwikłana. Dlatego Pier-
domenico Baccalario postanowił pozostać jakiś czas w Kornwalii, by ją
rozwiązać. Jeśli chcecie wiedzieć, co wydarzyło się dotychczas,
zerknijcie na koniec książki, a potem - przeżyjcie kolejną przygodę...
Redakcja „Parostatku"
ae
Tłumaczenie drugiego manuskryptu
CD
8
Usuń
Odpowiedz Odpowiedz wszystkim Wyślij Drukuj
Od: Pierdomenico Baccalario Temat: Tłumaczenie drugiego
manuskryptu /ystano: 1 marca 2005 11:23:55 Do: Redakcja „Parostatku"
ochani,
iszę do was z kawiarenki internetowej w St. Ives, sympatycznego mia-
teczka w Kornwalii. Tu jest wspaniale! Jeśli nie macie nic przeciwko te-
nu, zostanę tu jeszcze kilka tygodni. Udało mi się przetłumaczyć drugi
nanuskrypt i muszę przyznać, że nie brak w nim niespodzianek. Powiem
vięcej: wiele spraw wychodzi na jaw... ale nie chcę niczego uprzedzać,
racowałem dzień i noc, więc czuję się kompletnie rozbity. Słońce mało
nnie nie oślepiło, kiedy w końcu wyszedłem z pokoju, o właściciele
hoteliku Bed & Breakfast zmusili mnie, żebym wreszcie za-:zerpnął
świeżego powietrza. Inaczej tkwiłbym tam nadal, zamknięty, piórem w
ręku, pośród papierów, ślęcząc nad niezrozumiałą kaligrafią Jlyssesa
Moore'a.
"o przemili ludzie. Odkąd powiedziałem im, co robię, traktują mnie jak
:złonka rodziny.
Śniadania jadam z nimi (jedliście kiedyś scones? Są wspaniałe z kawą z
mlekiem), a potem siadam przy stoliku i otwieram kolejny notes.
Głównie jednak szperam w kufrze, poszukując kolejnych rysunków i
zdjęć, które mogą mi pomóc rozwikłać tajemnicę.
Bardzo się cieszę, gdy pod koniec dnia właściciele B&B proszą mnie,
żebym przeczytał im na głos fragment, który przetłumaczyłem. Potem
długo o nim rozprawiamy.
Dziwna historia - słyszeli coś o Kilmore Cove, ale żadne z nich nie
potrafi mi powiedzieć, jak tam trafić. Nie czas na turystykę, ale muszę to
sprawdzić!
A teraz kilka ważnych spraw:
W trakcie moich poszukiwań trafiłem na Obliwię Newton, która z
powodzeniem prowadzi własną firmę, handluje domami, zajmuje się
turystyką i organizacją wakacji. Czyżby to ta sama osoba, która
występuje w manuskryptach?
W londyńskiej książce telefonicznej znalazłem też wiele rodzin o
nazwisku Covenant. Mam ochotę obdzwonić ich wszystkich.
Niestety, zupełnie inaczej jest z Kilmore Cove, które nie figuruje w
żadnym spisie. To dość zaskakujące. Muszę zaczerpnąć informacji w
urzędzie miejskim w St. Ives albo znaleźć jakąś dobrą mapkę, najlepiej
szczegółową mapę turystyczną, żeby dotrzeć do tego dziwnego
miasteczka.
Czas nagli, więc kończę. Do usłyszenia wkrótce,
Pierdomenico
iiliWg
- ULYSSES MOORE -ANTYKWARIAT ZE STARYMI MAPAMI
zeszyt drugi
WawawaW
mmmm
pierwsza wersja tłumaczenia II manuskryptu Ulyssesa Moore'a
p,. . zzy*
«-'•* -c»./// h'r<f~
Padał deszcz. Niebo było czarne jak szkolna tablica. Tylko z wieżyczki
Willi Argo, ze szczytu skały, docierało światło - raz mocniejsze, raz
słabsze, w zależności od podmuchów wiatru. Drzewa w parku chyliły
się ku ziemi niczym źdźbła trawy. Spienione fale rozbijały się o skały.
Nestor, ogrodnik, po raz kolejny sprawdzał, czy wszystkie okna są
zamknięte. Kulejąc, krążył po pokojach, omijając w ciemnościach
dobrze znajome meble. Po wielu latach wiernej służby znał na pamięć
wszystkie wystające szuflady, stoliki, hinduskie i afrykańskie posążki.
Pamiętał nawet, żeby się schylić, przechodząc pod starą wenecką lampą
w salonie.
Powoli minął schody, doszedł do portyku i zatrzymał się, by spojrzeć
przez okno na mroczny od deszczu ogród. Ostrożnie oparł się o
postument posągu. W migocącym świetle błyskawic wyrzeźbiona
kobieta wyglądała jak żywa, zupełnie jakby naprawdę zamierzała zabrać
się do naprawiania rybackich sieci.
Nestor gwałtownie zatarł ręce. Po ciemku wszedł po schodach, wzdłuż
wiszących tu od lat portretów kolejnych właścicieli willi, i zajrzał do
pokoju w wieżyczce. W błysku kolejnego pioruna zdążył zaledwie
rzucić okiem na dzienniki i kolekcję modeli okrętów, po czym zawrócił
na parter i, kuśtykając, przeszedł pod arkadą prowadzącą do kamiennego
pokoju.
n —i— < im —1— li wv _i— l «nr
10
Ot-r-t— KJOC
mrr—»— n
Padał deszcz. Niebo było czarne jak szkolna tablica. Tylko z wieżyczki
Willi Argo, ze szczytu skały, docierało światło - raz mocniejsze, raz
słabsze, w zależności od podmuchów wiatru. Drzewa w parku chyliły
się ku ziemi niczym źdźbła trawy. Spienione fale rozbijały się o skały.
Nestor, ogrodnik, po raz kolejny sprawdzał, czy wszystkie okna są
zamknięte. Kulejąc, krążył po pokojach, omijając w ciemnościach
dobrze znajome meble. Po wielu latach wiernej służby znał na pamięć
wszystkie wystające szuflady, stoliki, hinduskie i afrykańskie posążki.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin