Curzio Malaparte - Kaputt.pdf

(1879 KB) Pobierz
Kaputt
Curzio Malaparte
Spis treści
Dzieje pewnego rękopisu
Część pierwsza Konie
I. Le côté de Guermantes
II. Woń ojczyzny
III. Konie wśród lodu
Część druga Szczury
IV. God shave the King
V. Zamknięte dzielnice
VI. Szczury w Jassach
VII. Krykiet w Polsce
Część trzecia Psy
VIII. Noc zimowa
IX. Czerwone psy
X. Noc letnia
XI. Zwariowana strzelba
Część czwarta Ptaki
XII. Szklane oko
XIII. Kosz ostryg
XIV. Of their sweet deaths
XV. Dziewczęta z Soroki
Część piąta Reny
XVI. Nadzy ludzie
XVII. Zygfryd i łosoś
Część szósta Muchy
XVIII. Golf handicaps
XIX. Krew
Dzieje pewnego rękopisu
KAPUTT (vom hebräischen Kapparoth, Opfer, oder französischen Capot, Matsch) zugrunde
gerichtet, entzwei.
[1]
MEYER, CONVERSATTIONSLEXIKON, 1860
Rękopis „Kaputt” ma swoją historię i wydaje mi się, że trudno byłoby znaleźć dla tej książki
odpowiedniejszą przedmowę niż właśnie dzieje jej rękopisu.
Zacząłem pisać „Kaputt” w lecie 1941, w początkach wojny niemiecko-rosyjskiej, w wiosce
Piesczanka na Ukrainie, w domu wieśniaka, Romana Sukieny. Co dzień rano zasiadałem w sadzie
pod drzewem akacjowym i zabierałem się do pracy, podczas gdy mój gospodarz siedząc na ziemi
koło chlewka ostrzył kosy albo krajał buraki pastewne i zielsko dla swoich świń.
Dom kryty strzechą, o ścianach z gliny i słomy, pomazanych krowim gnojem, był mały, ale czysty;
nie było w nim innych bogactw poza radiem, gramofonem i niewielką biblioteczką zawierającą
wszystkie dzieła Puszkina i Gogola. Należał do starego
mużyka,
którego trzy pięciolatki
i gospodarka kolektywna wyswobodziły z niewoli nędzy, ciemnoty i brudu.. Syn Romaną Sukieny,
komunista, mechanik z kołchozu im. Woroszyłowa w Piesczance, pociągnął ze swoim traktorem za
armią radziecką; w tym samym kołchozie pracowała także jego żona, małomówna, łagodna młoda
kobieta, która pod wieczór, po zakończeniu roboty na niewielkim pólku i w sadzie, zasiadała pod
drzewem, żeby poczytać Puszkinowskiego „Eugeniusza Oniegina” w wydaniu z 1937 roku, które
ukazało się w Charkowie to setną rocznicę śmierci wielkiego poety. Widok jej nasuwał mi
wspomnienie dwóch starszych córek Benedetta Croce, Meny i Aldy, które w ogrodzie ich
wiejskiego domu w piemonckiej Meanie czytywały Herodota po grecku, siedząc pod obciążoną
owocem jabłonią.
Pracę nad tą książką podjąłem znowu w czasie mego pobytu w Polsce i na froncie pod
Smoleńskiem w roku 1942, a skończyłem ją, prócz ostatniego rozdziału, w ciągu dwóch lat
spędzonych w Finlandii. Przed powrotem do Włoch podzieliłem rękopis na trzy części: jedną
oddałem pod opiekę ministrowi pełnomocnemu Hiszpanii w Helsinkach, hrabiemu Agustinowi de
Foxá, który opuszczał właśnie tamtejszą placówkę wezwany do Madrytu przez Ministerstwo Spraw
Zagranicznych; drugą powierzyłem sekretarzowi poselstwa rumuńskiego w Helsinkach, księciu
Dinu Cantemirowi, który udał się na nową placówkę w Lizbonie, trzecią - mającemu wkrótce
jechać do Bukaresztu attaché prasowemu przy poselstwie rumuńskim w stolicy Finlandii, Titu
Mihailescu. Po długiej wędrówce wszystkie trzy części rękopisu dotarły wreszcie do Włoch.
W lipcu 1943 znajdowałem się w Finlandii; na pierwszą wieść o upadku Mussoliniego wróciłem
czym prędzej do Włoch i udałem się na Capri, by tam doczekać lądowania aliantów; tam też, na
Capri, we wrześniu 1943 skończyłem ostatni rozdział mojej książki.
„Kaputt” jest książką okrutną. Jej okrucieństwo to najdziwniejsze ze wszystkich doświadczeń, jakie
przyniósł mi widok Europy w latach wojny. A jednak wśród bohaterów tej książki wojna jest
postacią zaledwie drugorzędną. Można by powiedzieć, że ma jedynie wartość pretekstu, gdyby nie
to, że preteksty nieuniknione przynależą do sfery fatalizmu. Wojna pełni tu właśnie rolę fatum.
W takim jedynie charakterze wkracza do tej książki. Powiedziałbym, że pojawia się tam nie jako
postać działająca, lecz jako widz, w tym sensie, w jakim może być widzem krajobrazu. Wojna jest
obiektywnym pejzażem tej książki.
Głównym jej bohaterem jest Kaputt, potwór radosny i okrutny. Żaden wyraz nie zdołałby lepiej niż
to twarde i tajemnicze niemieckie słowo kaputt, dosłownie znaczące „złamany, skończony,
zdruzgotany, przepadły”, wyrazić tego, czym jesteśmy, czym jest w tej chwili cała Europa: stosem
gruzu i odpadków. Ja jednak - podkreślam to z naciskiem - wolę tę Europę „kaputt” od Europy
wczorajszej, Europy sprzed dwudziestu, trzydziestu lat.
Wolę świat, w którym wszystko trzeba budować od nowa, niż taki, w którym trzeba przyjąć
wszystko jako nieodwracalne dziedzictwo.
Miejmy nadzieję, że nowe czasy okażą się nowe naprawdę i nie będą skąpiły pisarzom szacunku
i wolności; gdyż piśmiennictwu włoskiemu szacunek potrzebny jest nie mniej niż wolność.
Powiedziałem „miejmy nadzieję” nie dlatego, iżbym nie wierzył w wolność i jej dobrodziejstwa
(niech mi będzie wolno przypomnieć, że byłem jednym z tych, którzy za swoją wolność ducha
i swój wkład w sprawę wolności zapłacili więzieniem i zesłaniem na wyspę Lipari), ale dlatego, że
wiem, i zresztą jest to powszechnie wiadome, jak trudno we Włoszech i w większej części Europy
być człowiekiem i jak niebezpiecznie być pisarzem.
Oby więc nowe czasy były czasami wolności i szacunku dla wszystkich, nie wyłączając pisarzy. Bo
tylko wolność i poszanowanie kultury będą mogły Italię i Europę wyratować przed tą okrutną
przyszłością, o jakiej mówi Montesquieu w swoim dziele „O duchu praw” (księga XXIII, rozdział
XXIII): „Tak tedy, w czasach bajecznych, po powodziach i potopach wyłonili się z ziemi zbrojni
ludzie i wytępili się wzajem”.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin